Czeskim politykom nie w smak polskie jajka
Ruszył kolejny akt w czeskim dramacie o „złej polskiej żywności”, którą chętnie kupują… czescy konsumenci.
Trwające od kilku lat spory o jakość polskiej żywności, która trafia na czeski rynek, zyskały nowy wątek. Wywołał go czeski minister rolnictwa Marian Jurečka, który zakwestionował jakość jaj pochodzących z Polski, a także zarzucił polskim producentom stosowanie cen dumpingowych. Jednocześnie nie przedstawił na to żadnych dowodów ani wyników badań.
Polscy producenci żywności zrzeszeni w organizacje branżowe nie pozostawili tych oskarżeń bez odpowiedzi, wystosowali list protestacyjny do polskich władz oraz do Komisji Europejskiej ws. protekcjonistycznych praktyk na rynku czeskim i całej UE.
Przypomnieli także, że „to nie pierwszy raz, gdy Czesi próbują podważyć wiarygodność polskiej żywności. Represyjne przepisy, łamanie unijnych zasad urzędowej kontroli żywności, wprowadzanie uznaniowych i niezgodnych z unijnym prawem wymogów jakościowych oraz negatywne kampanie medialne na temat polskiej żywności trwają w Czechach już od 2012 roku”. Tymczasem 7 lipca na sesji plenarnej Parlament Europejski debatował na temat pozataryfowych barier dla producentów żywności na rynku wewnętrznym UE.
– Europarlamentarzyści byli zgodni, że działania protekcjonistyczne na rynku wewnętrznym są szkodliwe oraz, że Komisja powinna bardziej stanowczo bronić swobody przepływu towarów na unijnym rynku. Niepoparte dowodami oskarżenia Czechów kierowane pod adresem polskiej żywności są klasycznym przejawem barier pozataryfowych. Dlatego apelujemy do Brukseli o podjęcie działań – podkreślił Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Wtórował mu Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego, który stwierdził, że „negatywne zachowania rządu czeskiego mogą przyczyniać się do podważenia wiarygodności unijnego systemu urzędowej kontroli żywności, a tym samym obniżają zaufanie konsumentów do europejskiej żywności, zarówno w UE, jak i krajach trzecich. A biorąc pod uwagę plany KE dotyczące promowania europejskiej żywności w świecie i duże wydatki z tym związane (122,5 mln euro w 2017 roku i zwiększenie tej kwoty do 200 mln euro rocznie w 2020 roku), jest to strzelanie sobie w kolano”.
Polski resort rolnictwa póki co zaapelował do strony czeskiej o złagodzenie retoryki wobec polskiej żywności dostępnej na czeskim rynku i wstrzymanie się z generalizacją do czasu wyjaśnienia sprawy. Jednocześnie polskie ministerstwo zapewnia o jakości polskich kontroli, niemniej zapowiada kolejne kroki formalne, które mają wyjaśnić sytuację. W czym z pewnością pomocne będzie Biuro ds. Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii Komisji Europejskiej (FVO), które również sprawdza polskie produkty.
LSG
Czytaj także: Interwencja wicepremiera odblokowała Ursusa. Polskie ciągniki będą sprzedawane w Niemczech