Informacje

PORADNIK DLA ZADŁUŻONYCH: Jak uwolnić się od długów? Odcinek 7. Jaki jest największy bankowy przekręt? Nie zgadłbyś tego na pewno!

Krzysztof Oppenheim

Krzysztof Oppenheim

jest ekspertem finansowym w sprawach kredytów hipotecznych, restrukturyzacji i konsolidacji zobowiązań. Związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się także m.in. w upadłości konsumenckiej oraz pomocy frankowiczom. Od 2016 r. zajmuje się działalnością antywindykacyjną

  • Opublikowano: 26 sierpnia 2016, 11:10

  • 9
  • Powiększ tekst

Ten odcinek Poradnika pozwoli Ci zrozumieć, Czytelniku, dlaczego zazwyczaj tak trudno porozumieć się z bankiem w kwestii ewentualnej restrukturyzacji kredytu.

Na początek przypomnijmy definicję:

Restrukturyzacja zobowiązania: to zmiana warunków spłaty kredytu, której celem jest dostosowanie wysokości kolejnych rat, do bieżących możliwości kredytobiorcy.

Restrukturyzację stosujemy w sytuacji, kiedy dłużnik nie jest w stanie spłacać kredytu, zgodnie z przewidzianym w umowie harmonogramem. Działanie to ma nie tylko pomóc kredytobiorcy w wyjściu na prostą przy ewentualnych problemach z płynnością finansową. Głównym bowiem celem restrukturyzacji jest odzyskanie przez bank kapitału z udzielonego kredytu, w sytuacji, kiedy spłata tego zobowiązania jest zagrożona.

Nie, bo nie: takie mamy procedury

Jeśli bowiem klient nie wykaraska się ze swoich problemów finansowych, może zostać bankrutem, czy też ogłosić upadłość konsumencką i wtedy bank poniesie na tej transakcji stratę. Niby proste jak drut, a jednak najczęściej z bankiem nie idzie się dogadać w tej kwestii, tj. kredytodawca niespecjalnie analizuje sytuację kredytobiorcy, narzucając sposób spłaty długu według własnych procedur.

Jest to działanie po stronie banku nie tylko nieetyczne, ale także wręcz absurdalne. Bowiem skutkiem niefachowo przeprowadzonej restrukturyzacji, stratę poniesie także bank, co jest niemal pewne w sytuacji, kiedy kredyt nie jest odpowiednio zabezpieczony. A takich dziś jest pewnie ponad 80 procent.

O cóż więc tu chodzi? Otóż, sprawdza się tu znane, staropolskie porzekadło:

jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze

Szanowny Czytelniku, wytłumaczę tę kwestię w nietypowy sposób. Ubierz się elegancko, zapraszam Cię bowiem na uroczystą galę. Na tej uroczystości będą rozdawane nagrody bankowcom - dlatego gala będzie „na bogato” – za wybitne osiągnięcia ostatnich 10 lat. Konkretnie: będą dziś przyznawane tzw. Bankstery (to takie bankowe Oskary - przyp.aut.).Najważniejsza kategoria to:

Bankster za największy przekręt 10-lecia

Konkurencja w tej dziedzinie, jak zwykle, jest piekielnie zacięta. Tak jest zresztą na całym świecie, gdzie przyznaje się tego typu nagrody bankowcom.

Bukmacherzy zdecydowanie stawiali na kredyty niby-frankowe, na które dało się nabrać łącznie coś około 700 tysięcy kredytobiorców. Przyznają Państwo – to rewelacyjny wynik! Duże gorsze notowania u bookmacherów mają opcje walutowe. Ci, którzy stawiali na właśnie na ten przekręt, upierali się jednak, że co prawda nie były to transakcje powszechne, ale za to, jak już jakiś podmiot się wpakował w opcje – to zazwyczaj nie było co zbierać. Nawet jeśli nabywcą tego tak trefnego produktu była bardzo potężna firma!

Jakie działania banków działających w Polsce uznać należy za największy przekręt 10-lecia? O, jest już na scenie prowadzący dzisiejszy konkurs. Wyciąga kartkę z zalakowanej koperty i za chwilę wszystko będzie jasne!

Panie i Panowie,

The winner is … MSR 39!

Oj, widzę tu konsternację na twarzach tysięcy widzów. Co to za dziwna nazwa? Czy to tajny szyfr? A może jakiś bardzo złośliwy wirus komputerowy? O, chwileczkę, wstaje właśnie ktoś z widowni. Oddajmy mu głos.

Szanowni Państwo. Zupełnie nie rozumiem o co chodzi, to chyba jakaś pomyłka! Jestem biegłym rewidentem. MSR 39 to skrót od stosowanego w całej Europie systemu w księgowości, chodzi o Międzynarodowe Standardy Rachunkowości. Faktem jest, że w Polsce system ten stosowany jest od ponad 10-ciu lat przez banki. Ale co to ma wspólnego z przekrętem? Chyba, że się mylę odnośnie rozpoznania skrótu

Oj, nie myli się mistrz taki!

No właśnie, często najbardziej niebezpiecznym zagrożeniem jest ktoś, kogo znamy od dawna i nie podejrzewamy o jakieś zbrodnicze plany. Tak właśnie jest z systemem MSR 39. Rozpoznajmy więc dokładniej, na czym ten system polega.

Przepraszam! Czy jest na sali tłumacz?

Szanowny Czytelniku, pozwolę sobie w tym, miejscu zacytować słowa jednego z najwybitniejszych polskich bankowców, doktora Krzysztofa Czerkasa, byłego członka zarządu BRE Banku Hipotecznego S.A. Oto fragmenty wypowiedzi tegoż eksperta dla jednego z portali ekonomicznych:

„MSR 39 – jest to system księgowania, który obowiązuje w polskich bankach od stycznia 2005 roku. Zgodnie z MSR 39 odsetki od ekspozycji nieregularnych naliczane przez banki od wartości ekspozycji netto, są ujmowane w rachunku zysków i strat. Tłumacząc powyższe na język potoczny: MSR 39 daje możliwość zaliczania do przychodów odsetek od kredytów nieregularnych. Wpisujemy więc w pozycji „przychód” także wirtualne odsetki, w sytuacji kiedy klient nie spłaca zobowiązania. Jest to niezwykle ryzykowny mechanizm. Bank z takiej ekspozycji wykazuje zysk w wyniku finansowym, pomimo oczywistego faktu, że na tym kredycie zostanie poniesiona strata.”

I jeszcze kilka cytatów z wypowiedzi doktora Czerkasa na temat MSR 39:

„Stosowanie MSR 39 przez banki – w obecnej formule – otwiera szerokie pole do „kręcenia” wynikiem finansowym. Szczegóły zastosowania w Polsce MSR 39 reguluje Rekomendacja R, opracowana przez KNF. Rekomendacja R daje bankom swobodę w tworzeniu modeli ryzyka kredytowego w oparciu o które są tworzone odpisy aktualizacyjne i wspomnianą swobodę w wyznaczaniu parametrów ryzyka kredytowego. „Poza tym, z punktu widzenia wyniku finansowego: jeśli bank odmówi klientowi restrukturyzacji zobowiązania, może naliczać od tej ekspozycji odsetki karne lub ustawowe. A te są zwykle znacząco wyższe od odsetek wynikających z umowy kredytowej, szczególnie ma to miejsce przy kredytach hipotecznych. Dlatego, tak jak wspominałem: stosowanie MSR 39 to niezwykle ryzykowny mechanizm. Zarówno dla banku, jak i dla jego klientów – kredytobiorców.”

Zdaję sobie sprawę, że język bankowy nie dla każdego czytelnika moich publikacji – które z założenia mają trafić pod strzechy – jest zrozumiały. Wyjaśniam więc o co chodzi w MSR-ach, tłumacząc powyższe, cytowane wypowiedzi eksperta, na język polski.

Bankowe sztuczki na miarę Pana Ząbka!

Jezus potrafił zamieniać wodę w wino. Bankowcy poszli znacznie dalej: straty z prowadzonej akcji kredytowej potrafią zamienić w zyski. Oczywiście wyłącznie w wykazywanych oficjalnie wynikach finansowych. Powyższe umożliwia właśnie księgowanie wg standardów MSR 39. Jeśli dany klient zaprzestanie spłaty kredytu, bank nalicza dalej odsetki od tego zobowiązania i wpisuje je w pozycji „przychody”, tak jakby faktycznie te środki wpłynęły do banku. Tworzy się więc w ten sposób całkowicie wirtualny dochód.

Pamiętajmy jeszcze o efekcie skali – wypaczenie wyników finansowych, podawanych przez banki może być gigantyczne. Im większa jest bowiem szkodowość na akcji kredytowej, tym większa wystąpi skala rozbieżności pomiędzy wynikiem faktycznym, a wykreowanym sztucznie przez MSR-y.

Wujek Sam nas tego nauczył!

Między innymi w ten sposób doszło do kryzysu finansowego w USA w 2007 roku. Amerykańskie banki stosowały przy księgowaniu kredytów nieregularnych system GAAP, który nie tylko umożliwiał podobne sztuczki z niespłacanymi kredytami (ze straty wychodził zysk), ale również pozwalał skrzętnie ukrywać przed opinią publiczną faktyczny stan własnych finansów.

Rekomendacja R: I tu jest pies pogrzebany!

To nie wszystko. W wypowiedzi doktora Czerkasa pojawia się jeszcze tajemnicza Rekomendacja R. Cóż to takiego? Rekomendacja R, którą opracował nie kto inny, tylko Komisja Nadzoru Finansowego (niby nadzorca banków - przyp. aut.) pozwala bankom na swobodną ocenę przyszłych strat z kredytów nieregularnych i zagrożonych. Przykład: w sytuacji, kiedy na danym kredycie bank straci pewnie 60 procent kapitału (np. frankowicz całkowicie zaprzestał spłaty i wyjechał za granicę), kredytodawca może optymistycznie założyć stratę na poziomie 10 procent kapitału.

Doskonale mechanizm tego przekrętu pokazany jest w filmie „Big Short”. W jednej ze scen beneficjenci szaleństwa hipotecznego w USA, przed kryzysem finansowym z 2007 roku, „zakładali” szkodowość na tym portfelu na poziomie ok. 5 procent, chociaż faktycznie przekraczała ona 50 procent!

Najprostszy „zarobek” banków: kreatywna księgowość

MSR 39 pozwala więc bankom w sposób absolutnie legalny zawyżać znacząco zyski (w stosunku do stanu faktycznego) i jednocześnie zaniżać straty, niemal w dowolny sposób. Konkretnie – te straty, które są lub będą efektem niespłacanych kredytów.

Uważny Czytelnik pewnie zwróci uwagę na pozorną absurdalność takiego działania. Skoro bank wykazuje dochody, których nie osiągnął, więc musi zapłacić horrendalne podatki od …. wirtualnych zysków.

Kto zyskuje, kto traci?

Działając w ten sposób, bank ponosi w konsekwencji jedynie realne straty. No bo kto o zdrowych zmysłach, chciałby płacić podatki od nie osiągniętych dochodów? Pewnie masz problem, Czytelniku, w zrozumieniu celu takiego działania. Okej, podpowiadam: Bank traci, ale zyskuje jego właściciel!

Jak? W najprostszy możliwy sposób: od pokaźnego zysku wypłaca sobie sowitą dywidendę! Jeśli jest to zagraniczny bank – a takie dominują na polskim rynku – kasa ta płynie strumieniami zagranicę. Jak duża jest to kasa? Wyliczenia te przedstawia Damian Słomski, analityk portalu money.pl, w jednej ze swoich publikacji. Oto wnioski:

W 2014 roku banki komercyjne "na czysto" zarobiły prawie 15 mld zł, z czego 4,5 mld zł trafiło do akcjonariuszy. Kwotowo większość zasiliła konta zagraniczne.” (…) „Jednocześnie trzeba pamiętać, że w okresie ostatnich 15 lat do podziału między właścicieli poszło 60 mld zł.

I to jest właśnie, szanowny Czytelniku, powód dlaczego banki są tak niechętne restrukturyzacjom kredytów. Bo to im się nie opłaca: w wyniku finansowym bank najlepiej wychodzi na zobowiązaniach niespłacanych!

Z kolei dywidenda jest wypłacana od wykazywanych dochodów, a nie faktycznie zrealizowanych. Jeśli w ogóle banki osiągają obecnie zyski… Ta kwestia jest o tyle drażliwa, że skoro dochody te są urojone, to zarówno dywidenda, jak i podatki od niby-dochodów, pokrywane są przez w znaczącej części ze środków, które w bankach pozostawiamy. Są to nasze oszczędności.

I tym, mało optymistycznym wnioskiem, pozwolę sobie zakończyć kolejny wykład na temat patologii w „naszej” bankowości.

Czy dalej uważasz, Czytelniku, że moja pomoc osobom, którym bank odmówił restrukturyzacji, jest działaniem niemoralnym? Bo takie właśnie opinie pojawiły się w Internecie po trzech pierwszych odcinkach.

Zapraszam do lektury kolejnych odcinków mojego Poradnika!

tytuł

Krzysztof OPPENHEIM ekspert finansowy od kredytów hipotecznych, restrukturyzacji i konsolidacji zobowiązań, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się także w upadłości konsumenckiej oraz w doradztwie przy oddłużaniu. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”.Obecnie także Prezes Zarządu „Nieruchomości Boża Krówka”

Wcześniejsze odcinki Poradnika dla zadłużonych czytaj tutaj:

PORADNIK DLA ZADŁUŻONYCH: Jak uwolnić się od długów? Odcinek 1. Czy można pokonać swoje długi?

PORADNIK DLA ZADŁUŻONYCH: Jak uwolnić się od długów? Odc. 2. Zbankrutowałeś? Powiem Ci, jak zacząć „Życie 2”

PORADNIK DLA ZADŁUŻONYCH: Jak uwolnić się od długów? Odc. 3. Bankructwo to stan ducha…

PORADNIK DLA ZADŁUŻONYCH: Jak uwolnić się od długów? Odcinek 4. Pojedynek na śmierć i życie: Bank kontra kredytobiorca

PORADNIK DLA ZADŁUŻONYCH: Jak uwolnić się od długów? Odcinek 5. Wojna o kredyty „niby frankowe”. Kto ma rację?

PORADNIK DLA ZADŁUŻONYCH: Jak uwolnić się od długów? Odcinek 6. Spory sądowe kredytobiorca vs. bank: dlaczego odradzam tę drogę?

Powiązane tematy

Komentarze