Strajk który sparaliżował branżę gier
USA i Kanada w ostatnich dniach były świadkami dość nietypowego strajku - protestowali tym razem nie pracownicy służby zdrowia albo sieci restauracji tylko aktorzy z segmentu voice-acting (czyli ci, którzy specjalizują się w podkładaniu głosów pod postacie z gier i kreskówek).
Związek zawodowy aktorów głosowych SAG-AFTRA prowadził strajk z różną intensywnością od ponad roku, jednak to ostatnie miesiące stanowiły najostrzejszy okres protestów, kiedy to trwały intensywne rozmowy między reprezentantami związku a przedstawicielami 11 największych koncernów produkujących gry.
Dlaczego strajk był tak istotny? Branża gamingowa warta jest, według różnych szacunków, ok. 108,9 miliardów dolarów. Pojedyncze tytuły gamingowe są w stanie generować zyski sięgające pół miliarda dolarów dziennie (tak było w 2014 roku gdy premierę miała gra „Destiny”) jednak jak wskazują aktorzy głosowi - nawet uczestnicząc w pracach nad tytułami odnoszącymi sukces i generującymi miliony dolarów sami użyczający głosy pod postacie nie widzą nawet ułamka tej kwoty. Dlatego podjęli strajk.
Wśród protestujących były prawdziwe gwiazdy, choćby Jennifer Hale znana z serii „Mass Effect”, które podkreślają, iż praca voice-actora jest co najmniej równie ciężka jak aktora teatralnego czy kinowego. Obecne są też w tym fachu kontuzje i choroby wyłączające aktora z pracy.
Jak zaznaczała sama Hale praca jest bardzo ciężka, bowiem wiąże się z wielogodzinnymi sesjami nagraniowymi wskutek których niektórzy aktorzy tracili głos (i tym samym - możliwości zarobku) nawet na kilka dni. Podobne wrażenia opisuje aktor Elias Toufexis znany choćby z serii „Deus Ex”:
Gdy bohater gry, którego gramy, ma coś rzucić to my nagrywamy mój głos, który symuluje wysiłek bohatera przy żucie. Trzykrotnie, bo chodzi o krótki, średni i długi dystans rzutu.
Nawet krótkie, czterogodzinne sesje są bardzo wymagające dla aktora. Jak podkreśla Toufexis:
Cztery godziny nagrań to ekwiwalent czterogodzinnej, wymagającej monodramy. To bardzo trudne, szczególnie jeśli nagrywamy sceny walk czy bitew, wtedy przez kilka godzin TYLKO SIĘ KRZYCZY I NIE MÓWI W INNY SPOSÓB!
Według aktora po dwóch godzinach takiego nagrywania traci się głos. Z kolei wspomniana już Jennifer Hale wskazuje:
Mój znajomy aktor głosowy właśnie przechodzi operację strun głosowych z powodu ich wyczerpania i nie będzie w stanie pracować przez wiele miesięcy.
Do strajkujących dołączył też David Hayter - scenarzysta i aktor głosowy, który pracował przy serii „Metal Gear Solid” z legendą gamingu - Hideo Kojimą. Opisuje on wysiłek jaki dla aktora stanowi praca głosem, szczególnie, gdy przez wiele godzin nagrywa się odgłosy bólu albo wysiłku. Sam Hayter uczestniczył podczas prac nad „Metal Gear Solid” także w sesjach nagraniowych do scen gdy bohater gry był okrutnie torturowany. Wspomniał też o pewnej sytuacji w której przeżył prawdziwe załamanie podczas nagrań:
Pewnego razu zdarzyło mi się, iż zwymiotowałem na mikrofon, bowiem musiałem przez dłuższy czas nagrywać dźwięki przypominające wymioty.
Czego domagali się aktorzy? Przede wszystkim krótszych sesji lub przynajmniej rozbicia ich na dwugodzinne sesje nagraniowe (zamiast obecnych - czterogodzinnych), domagają się też możliwości uzyskania wcześniejszych informacji o rolach (niejednokrotnie aktorzy nagrywają głosy postaci o których nie mają pojęcia) i oczywiście żądają wyższych płac, choć nie chodzi im o prostą podwyżkę a o sprawiedliwy system premii gdy gra do której sukcesu się przyczynili odnosi kasowy sukces.
Jak zaznaczają reprezentanci SAG-AFTRA i koncernów gamingowych obie strony doszły do wstępnego porozumienia we wszystkich poruszanych kwestiach.
CBC/ as/