Informacje

PODRÓŻ NA WEEKEND: Niebieskie dachy Santorini

Andżelika Przybek

  • Opublikowano: 16 grudnia 2017, 17:42

  • Powiększ tekst

Santorini to miejsce, gdzie spokojny spacer uliczkami miasta jest w zasadzie niemożliwy. Licza turystów przytłacza i utrudnia życie mieszkańcom. Według szacunków zaledwie w tym roku na Santorini przybyły dwa miliony osób.

Aby temu zaradzić, władze chcą wprowadzić limit dla przyjezdnych. Jeśli zmiany wejdą w życie, dziennie będzie mogło tu zawitać 8 tysięcy osób, czyli o 10 tysięcy mniej niż dotychczas.

Z wyspą związana jest legenda mitycznej Atlantydy i nie brakuje pasjonatów przekonanych, iż opis przedstawiony przez Platona oraz sposób jej zniknięcia, idealnie pasują do Santorynu.

Rozsypane obecnie wyspy tworzyły przed wiekami jedną całość, wyspę Strongili, co znaczy „okrągła”, którą wybuch wulkanu rozerwał na strzępy i częściowo zatopił. W wyniku tego powstała niezwykłe urwisko skalne w kształcie półksiężyca, o średnicy 10 km.

Mimo upływu czasu i potwornych zniszczeń, jakich dokonała natura, nadal możemy podziwiać tu resztki istniejącej tu niegdyś minojskiej cywilizacji. Zachowały się przede wszystkim fragmenty domów i ścian, na których w dalszym ciągu można podziwiać malowidła pochodzące z tamtego okresu.

Co ciekawe, sama nazwa wyspy przez lata również ewaluowała a wszystko za sprawą historii. Pierwsza była, wspomniana wcześniej, Strongile, czyli Okrągła, później mówiono o niej Kalliste, co znaczyło Najpiękniejsza. Nazwa Thera/Thira nawiązywała do syna tebańskiego herosa. Dzisiejsza, Santorini, swoją nazwę zawdzięcza Św. Irenie, patronce wyspy i pochodzi z czasów bizantyjskich.

O świętości mówi się tu dużo i do tematu przywiązuje niemałe znaczenie. Świadczy o tym choćby liczba kościołów i kapliczek na wyspie, których stoi ponad 300 na wyspie mierzącej zaledwie 76 km kw. i 7 tys. mieszkańców. Jako że wyspę zamieszkują głównie żeglarze, powstawały one po to, aby bliscy mogli modlić się o szczęśliwe powroty żeglujących.

Kiedy przechadzam się wąskimi uliczkami miasteczek, z zachwytem podziwiałam piękne białe budynki, których dachy zdobiły intensywnie niebieskie kopuły. Jednocześnie, zadziwiało mnie, iż bardzo często dach budynku był jednocześnie częścią deptaka, z którego turyści robili zdjęcia zapierających dech w piersi widoków. Mieszkania często widuje się tu wykute w skale, a ich kaskadowe położenie, tworzy absolutnie bajkowy klimat. Jednocześnie niemal na każdym rogu, na murach, czy dachach leżały poukładane kamienie, które okazuje się, mają chronić mieszkańców przed trzęsieniem ziemi.

Stałym elementem pejzażu ulic były miski z wodą i karmą dla kotów ustawione przy głównych uliczkach miasteczek. Rzeczywiście, sennych czworonogów tam nie brakuje, często wręcz pełnią funkcję maitre d’hotel danego miejsca, a i turystów z czworonogami przybywa tu wielu.

Nie sposób obojętnie przejść obok osła, bo ten pracuje tu ciężko, dumnie strzygąc uszami. Z cierpliwością kroczy w długiej karawanie stromą, skalistą ścieżką wiodącą od portu ku górze, do centrum miasta, dostarczając turystom dosiadającym oślego grzbietu dodatkowej atrakcji. Praca to niełatwa i klient wybredny. Pracodawca też bywa różny. Jednak, jak na kłapouchego przystało, zwierzaki te swój wielki rozum mają i doskonale radzą sobie wśród ludzi.

Biel i błękit to nieodzowny kolor Grecji, barwy narodowe. Niebieski jest symbolem morza, biały synonimem piany morskiej, która uderza o grecki ląd. Malowanie domów w tych barwach ma swoje podłoże w historii i ekonomii. Z historycznego punku widzenia chodziło o zaznaczenie swojej suwerenności w czasach, gdy Turcja sięgała po greckie ziemie. Z ekonomicznego punktu widzenia, biel i błękit są najtańsze w odnawianiu domów, stąd pomysł na elewacje.

Dziś Santorini urzeka turystów każdym zakątkiem wyspy i każdym najmniejszym kamieniem z lawy wulkanicznej, zwłaszcza tym zamkniętym w biżuterii.

Najdłuższa plaża wulkaniczna Kamari przyciąga turystów z całego świata. Położona na klifie stolica wyspy, Fira, niemal pachnie niskopiennymi pomidorkami santorińskimi, a wioska duchów Mesa Gonia przyciąga fascynatów winnic.

W każdym zakątku można tu degustować wino, orzeszki i inne specjały wyspy, a w restauracjach zjeść smakowite nadziewane kalmary i wypić doskonałą frappe. Nic dziwnego, iż UNESCO nadało Santorini tytuł najpiękniejszej wyspy na świecie. Każdy, kto tam trafia zakochuje się się w niej bez reszty i ma nadzieję tam wrócić.

Andżelika Przybek

»» Inne propozycje PODRÓŻY NA WEEKEND czytaj tutaj:

PODRÓŻ NA WEEKEND: Paryż to miasto świateł

PODRÓŻ NA WEEKEND: Kreta jak z bajki

PODRÓŻ NA WEEKEND: Smaki i smaczki Pragi

PODRÓŻ NA WEEKEND: Albania – wycieczka w czasie

PODRÓŻ NA WEEKEND: Wenecja – znikający cud

PODRÓŻ NA WEEKEND: Chillout na Cabo Verde

PODRÓŻ NA WEEKEND: Korsyka piękna i… bestia

PODRÓŻ NA WEEKEND: Witajcie w raju… podatkowym

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych