Orban - mistrz gawędy, której potrzebuje Polska
Viktor Orban jako doskonały PR-owiec świetnie wie, w jaki sposób wpływać na romantyczną narrację, która jest obecna w Polsce, której Polacy bardzo potrzebują - takiego mitu wielkości - powiedział politolog dr Dominik Héjj
Panowie znaleźli chemię między sobą - powiedział politolog i redaktor naczelny portalu kropka.hu dr Dominik Héjj o środowym spotkaniu Mateusza Morawieckiego z Viktorem Orbanem na Węgrzech.
Jeśli chodzi o pozytywy warstwy merytorycznej tej wizyty, w ocenie politologa niewątpliwie możemy wskazać na to, że Węgrzy biorą udział w inicjatywie Trójmorza. Jak wyjaśniał, to jest o tyle zaskakujące, że po szczycie lipcowym nic o tym w ogóle nie było mowy, w jakichkolwiek opracowaniach jakichkolwiek ośrodków badawczych na Węgrzech.
Héjj podkreślił także, że Węgrzy chcą - przynajmniej w fazie deklaratywnej, dążyć do tego, żeby posiadać też gaz nierosyjski. I jeszcze jedna kwestia, wiemy, że będziemy mieli wspólny front przy okazji walki o nowy budżet w nowej perspektywie finansowej Unii Europejskiej.
Politolog zwrócił uwagę, że w sprawie procedury wszczętej przez Komisję Europejską wobec Polski po wizycie polskiego premiera na Węgrzech usłyszeliśmy, że Viktor Orban będzie stał u boku Polski. Jednak - podkreślił - wciąż nie zdeklarował, że będzie wetował i na to warto jest zwrócić uwagę.
W jego ocenie, niestety nie padła deklaracja jasna ze strony obydwu premierów, jak pogodzić polskie interesy energetyczne z węgierskimi, dlatego że w wypowiedzi o inicjatywie Trójmorza Viktor Orban z jednej strony mówi, że trzeba się przyłączyć do tego gazociągu Północ-Południe, który prezentują Polacy, ale z drugiej strony wskazuje na to, że polsko-słowacki odcinek wciąż nie jest gotowy, a także, że utrudniany jest ten przekaz tak przez Rumunów, jak i przez Chorwatów.
To jest ta narracja, która nam towarzyszyła tuż przy inicjatywie Trójmorza, gdy dzień przed nią minister spraw zagranicznych Węgier [Peter Szijjarto - red.] podpisywał umowę z Gazpromem na dostęp do gazociągu Turkish Stream, czyli coś, co wydaje się z polskiej perspektywy niebyt bezpieczne - zaznaczył Héjj. - Ten brak akcentu jest zdecydowanie ważniejszy niż to, czy Viktor Orban nas poprze, czy nie przy okazji art. 7 - dodał.
Héjj stwierdził, że cała ta wizyta była ku pokrzepieniu serc Polski.
Viktor Orban jako doskonały PR-owiec świetnie wie, w jaki sposób wpływać na romantyczną narrację, która jest obecna w Polsce, której Polacy bardzo potrzebują - takiego mitu wielkości - wskazał Héjj. - To, co sam Viktor Orban robi później, to jest już rzecz zupełnie inna - jednocześnie podkreślił. - On angażuje się w projekty, które są dla niego bardzo pozytywne, przynoszą rezultaty węgierskiej racji stanu i też trudno mieć o to do niego pretensje - podkreślił.
Politolog zwrócił równocześnie uwagę, że wizyta premiera Morawieckiego była odebrana na Węgrzech jako głos poparcia z Polski dla Węgrów. To jest coś, co jest trochę odwrotne niż u nas w Polsce.
PAP, mw