Patrycja Kotecka, członek zarządu LINK4 TU SA / autor: materiały prasowe
Patrycja Kotecka, członek zarządu LINK4 TU SA / autor: materiały prasowe

TYLKO U NAS

Firmy i pracownicy potrafili stawić czoła zagrożeniu

Gazeta Bankowa

Gazeta Bankowa

Najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce.

  • Opublikowano: 11 grudnia 2020, 13:00

  • Powiększ tekst

Choć pandemia wywołana koronawirusem wciąż przynosi zaskoczenia, bo patogen ewoluuje i nie został jeszcze skutecznie rozpoznany przez naukowców, jedno jest pewne: polska gospodarka dzięki szybko podjętym środkom bezpieczeństwa w pierwszej fazie epidemii dzielnie walczyła z epidemią COVID-19. Rynek zyskuje nowe impulsy rozwoju w branżach, w których możliwa i skuteczna jest praca zdalna – pisze Patrycja Kotecka, członek zarządu LINK4 TU SA na łamach rocznika „Polski Kompas 2020”

W marcu i kwietniu 2020 r., gdy w Europę uderzyła pierwsza fala zakażeń koronawirusem, Polacy dali przykład odpowiedzialności, dzięki której w wielu krajach byli wskazywani jako przykład wzorowego postępowania wobec zagrożeń epidemicznych.

Wprowadzone obostrzenia sanitarne, kwarantanny, ograniczenia w komunikacji i gromadzeniu się – z natury nie są odbierane przez społeczeństwo z radością, niemniej rodacy wykazali się dużym zrozumieniem i dyscypliną w okresie obowiązywania stanu epidemicznego.

Oczywiście zastosowane przez rząd niezbędne regulacje wywarły wpływ na gospodarkę – bo trudno się spodziewać wzrostów, kiedy zamierają turystyka, imprezy masowe, rozrywka, gdy trzeba „ewakuować” biurowce, odwoływać spotkania, delegacje i podróże. Jednak wieszczona przez największych malkontentów katastrofa się nie wydarzyła – te firmy, które mogły przystosować się do nowych warunków pracy, jak najszybciej starały się ograniczyć straty.

Z własnego podwórka, czyli rynku instytucji ubezpieczeniowych, mogę przytoczyć następujące fakty: o ile marzec i kwiecień były dla Towarzystwa Ubezpieczeniowego LINK4 trudne, gdyż notowaliśmy spadki obrotów, o tyle kolejne miesiące dały już wzrosty, a jeszcze przed wakacjami zrealizowaliśmy plany, przebijając je w lipcu o wysokie wartości.

Było to możliwe dzięki wypracowanemu wcześniej „mechanizmowi awaryjnemu”, który zakładał przejście z pracy stacjonarnej na pracę z domu – w wypadku klęski żywiołowej, nadzwyczajnych wydarzeń czy epidemii. Gdy nastąpiła taka potrzeba, dzięki rozwijającym się szybko w Polsce nowym technologiom telekomunikacyjnym i informatycznym praktycznie w ciągu paru dni LINK4 „rozproszył się” po domach w całym kraju i ryzyko wystąpienia ogniska koronawirusa w naszej siedzibie zostało wyeliminowane.

Pandemia i jej wpływ na sposób wykonywania pracy, jak wskazały już liczne raporty, potwierdziła konieczność przyspieszenia cyfryzacji gospodarki – nie tylko polskiej. Dlaczego? Bo gdyby nie już zbudowane sieci światłowodowe, dostępne technologie, zaawansowane urządzenia, nawet w pierwszej fazie walki z epidemią bylibyśmy bezradni. A tak możliwe było i przeniesienie części pracowników do domów, i zdalna edukacja szkolna oraz studencka; wzrosły obroty sklepów internetowych, zwłaszcza tych z żywnością i artykułami pierwszej potrzeby. Handel i usługi, na ile to było możliwe, przeniosły się z powodzeniem do internetu.

Żeby ten proces przyspieszyć i polepszyć jego efektywność, potrzeba jednak dalszych inwestycji. Szybszy przesył danych i rządowe środki nie tylko na wsparcie ogółu firm, lecz przede wszystkim na start-upy i providerów mogą i powinny zaowocować wzrostem rozwiązań z zakresu wdrażania tzw. internetu rzeczy, sztucznej inteligencji, rozwiązań opartych na Chmurze Danych, analityce czerpiącej z Big Data. To – można powiedzieć – wynikające z pandemicznego kryzysu szczęście w nieszczęściu. Jeśli zapowiadane w pierwszych miesiącach roku inwestycje i projekty dojdą do skutku, jest szansa, że taki scenariusz się ziści. Mam tu na myśli m.in. ogłoszony w maju przez Microsoft projekt o wartości miliarda dolarów, przewidujący rozwój „Polskiej Doliny Cyfrowej” mającej zapewnić „rozległy ekosystem start-upów, przedsiębiorców, przedsiębiorstw i rządu do bezpiecznych usług chmurowych klasy korporacyjnej”.

Przypomnę też o uruchomionej już w marcu między administracją a Google’em współpracy, dzięki której ten cyfrowy potentat udostępnił za darmo szkołom, uczelniom oraz części firm pakiety oprogramowania umożliwiające zdalną naukę, prezentacje projektów, spotkania biznesowe. Co ważne, Google uruchomiło także stały dostęp – dla wszystkich – do treści na temat aktualnego zagrożenia koronawirusem; położyło również nacisk na stale ulepszane mechanizmy walczące ze wszystkimi przejawami dezinformacji w sieci na temat COVID.

Co istotne, obostrzenia te – i bardzo dobrze – stały się elementem świata reklamy digital, gdzie praktyka „straszenia wirusem” została uznana za niegodziwą, a przekaz reklamowy skupia się na bezpieczeństwie i możliwościach zakupów produktów czy usług bez wychodzenia z domu, na odległość, bez wystawiania siebie i najbliższych na niepotrzebne ryzyko. Taki kontent reklamowy, muszę podkreślić, budowaliśmy też w LINK4 od samego początku pandemii. Jednocześnie poszerzyliśmy funkcjonalność zdalnej likwidacji niektórych szkód za pomocą specjalnej aplikacji, eliminując, na ile to możliwe, bezpośrednie kontakty między pracownikami a klientami. Podobną drogę obrały również bądź obierają inne instytucje ubezpieczeniowe oraz finansowe, i trzeba wskazać, że to bardzo dobra praktyka.

W chwili, gdy kończyłam pracę nad tym materiałem, w Polsce i wielu innych krajach następował dość gwałtowny wzrost wykrywanych zakażeń koronawirusem. Trudno wyrokować, na ile wynikło to z odmrożenia gospodarki, na ile z ruchu turystycznego, na ile z rosnącej liczby testów, a na ile za sprawą mutacji samego patogenu, który – wedle ostatnich doniesień – rozprzestrzenia się o wiele silniej, niż początkowo sądzono. Być może runął też popularny wiosną mit, że wyższe temperatury powietrza zabijają koronawirusa – naukowcy już przed nastaniem lata ostrzegali, że nie ma na to dowodów.

Dlatego ostatnio w wybranych powiatach ponownie wprowadzono pewne niezbędne obostrzenia sanitarne, by odciąć największe ogniska epidemiczne pojawiające się np. w kopalniach czy innych miejscach, w których z różnych względów nie został utrzymany zalecany dystans społeczny.

Na tle innych krajów przyszłość polskiej gospodarki dotkniętej pandemią wydaje się dość optymistyczna. Pod koniec lipca Kristalina Georgiewa, dyrektor zarządzająca Międzynarodowego Funduszu Walutowego, chwaliła przeznaczenie prawie 5 proc. polskiego PKB na działania ujęte w Tarczy Antykryzysowej. Także prognoza PKB Polski przygotowana przez Komisję Europejską jest relatywnie korzystna, gdyż według KE w 2020 r. PKB naszego kraju skurczy się o 4,6 proc. To sporo, ale w warunkach wywołanego pandemią kryzysu te estymacje należy traktować jako dobre. Tym bardziej że ta sama prognoza przewiduje, iż gospodarka całej Unii ma w tym roku skurczyć się o 8,3 proc. Największe załamanie spodziewane jest na południu. We Włoszech, Francji, w Hiszpanii, Grecji i Chorwacji tegoroczny spadek PKB ma przekroczyć 10 proc.

Jestem przekonana, że Polacy doświadczeni już wieloma kryzysami (wielu z nas pamięta jeszcze komunizm, potem niesprawiedliwą transformację, nie wspominając już o seniorach, którzy mają jeszcze w pamięci II wojnę światową i straszliwą biedę czasów stalinizmu, a potem kryzys lat osiemdziesiątych ub. wieku) przetrwają również problemy spowodowane przez pandemię. Jest nadzieja i jest coś jeszcze, czego brakuje już w niektórych krajach Zachodu – zaczynamy się kierować i narodowym, i lokalnym patriotyzmem gospodarczym; odradza się polska myśl techniczna, rodzą się innowacje, technologie i zanika ugruntowane za czasów komunizmu przekonanie, że jeśli coś jest polskiej produkcji, z pewnością jest gorsze od wyrobów z innych krajów.

Czy Polska przetrwa pandemiczny sztorm? Wierzę, że tak, i mam nadzieję, że – o ile pandemia COVID-19 nie przyniesie nieznanych dotąd mikrobiologicznych implikacji – nasza gospodarka pod presją konieczności przyspieszenia zmian w zakresie technologii, innowacyjności i coraz większej cyfryzacji wyjdzie o wiele silniejsza, niż była w pierwszych miesiącach epidemii.

Patrycja Kotecka, członek zarządu LINK4 TU SA

Tekst Patrycji Koteckiej został opublikowany w elektronicznym wydaniu „Polskiego Kompasu 2020” dostępnym bezpłatnie do pobrania na stronie www.gb.pl a także w aplikacji „Gazety Bankowej” na urządzenia mobilne

»» Pobierz teraz bezpłatnie PDF „Polskiego Kompasu 2020”:

GB.PL - KLIKNIJ TUTAJ

PUBBLUU.COM - KLIKNIJ TUTAJ

GOOGLE PLAY - KLIKNIJ TUTAJ

APPLE APP STORE - KLIKNIJ TUTAJ

HUAWEI APP GALLERY - KLIKNIJ TUTAJ

Okładka Polskiego Kompasu / autor: Fratria
Okładka Polskiego Kompasu / autor: Fratria

Polecamy i zachęcamy do lektury tego wyjątkowego rocznika

»» O roczniku „Polski Kompas 2020” i nagrodach Polskiego Kompasu czytaj tutaj:

Premiera rocznika Polski Kompas 2020

Nagrody Polskiego Kompasu przyznane

UWAGA OD REDAKCJI: wszystkie teksty zamieszczone w roczniku „Polski Kompas 2020” zostały przygotowane przez autorów i nadesłane do redakcji do 5 września 2020 roku

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.