Opinie

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay

Tanie auto elektryczne dla każdego wykluczonego

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 28 sierpnia 2023, 12:24

  • Powiększ tekst

Wykluczenie komunikacyjne czyli brak dostępu do transportu publicznego to nie tylko problem biednej Polski ale także bogatych Niemiec

O ile w naszym kraju w ostatnim 30-leciu po obaleniu komunizmu zniknęło wiele linii autobusowych i połączeń kolejowych pod hasłem: „to się nie opłaca” lub w efekcie prywatyzacji, o tyle problemy z korzystaniem z komunikacji autobusowej i kolejowej za naszą zachodnią granicą mogą zaskakiwać.

Ostatnio przy okazji raportu o realizacji polityki klimatycznej w Niemczech pojawiła się informacja, że „około 27 milionów ludzi albo nie ma w swojej okolicy żadnego połączenia z transportem publicznym, albo ma dostęp tylko kilka razy dziennie”. Jeśli zestawić te dane z populacją kraju – 83 miliony, to okazuje się, że dla co trzeciego mieszkańca Niemiec skorzystanie z autobusu lub pociągu jest kłopotliwe. Zwłaszcza jeśli mieszka „szczególnie w słabo zaludnionych regionach, gdzie prawie nie ma autobusów i pociągów”.

Dane te ujęto w kontekście szerszym – efektów stosowania jednego biletu miesięcznego na cały regionalny transport publiczny - „Deutschlandticket” za 49 euro. Rząd przyjął założenie, że to doskonały pomysł, by ograniczyć emisję CO2 w niemieckim transporcie, gdyż skłoni mieszkańców do porzucenia własnych samochodów. Tymczasem właśnie ze względu na ograniczenia w dostępie do komunikacji publicznej tak wielu mieszkańców kraju, wprowadzenie „Deutschlandticket” nie przynosi oczekiwanych korzyści dla klimatu i nie przybliża Niemiec do ambitnych celów redukcji emisji w transporcie. Można tylko domyślać się, że ci, którzy nie mogą korzystać z komunikacji publicznej, mają własne samochody i to nadal w większości spalinowe. Powstaje pytanie, co tych 27 milionów ludzi zrobi za kilka lat i czy ograniczy się do pieszych lub rowerowych wycieczek po okolicy, bo raczej trudno wszystkim będzie w krótkim czasie przesiąść się „na elektryki”.

Nie jest tajemnicą, że władze Niemiec mocno wspierają (pomimo „drobnych przepychanek” o e-paliwa z Komisją Europejską) zakaz rejestracji aut benzynowych i z silnikiem Diesla. Najpewniej więc też w najbliższych latach zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej wprowadzą dodatkowe opłaty i podatki, by zniechęcić społeczeństwo do korzystania z tradycyjnych samochodów.

Wnioski z niemieckiego raportu są oczywistym sygnałem, że prawo klimatyczne powinno być nie tylko dla „matki ziemi” ale i dla ludzi, więc przed wprowadzeniem zakazów i nakazów warto ocenić ich skutki także - a może przede wszystkim - te społeczne.

Choć z drugiej strony w tym konkretnym przypadku (zakazu aut spalinowych) jest prostsze wyjście czyli tanie auto elektryczne dla każdego wykluczonego. Dla mnie osobiście najlepsze, bo często podróżuję w 20-osobowym busie prywatnej firmy na trasie Płock – Warszawa, który zwłaszcza w niedziele przezywa oblężenie. (Niewtajemniczonym wyjaśniam, że płocki PKS po prywatyzacji w 2010 roku został zlikwidowany, ale jego inwestor - spółka Mobilis, należąca do izraelskiej firmy Eggerd, ma się całkiem dobrze.)

Agnieszka Łakoma

(na podst. Euractive)

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.