Opinie

Dariusz Daniluk, Fot. BGK
Dariusz Daniluk, Fot. BGK

Polskie Inwestycje Rozwojowe i Bank Gospodarstwa Krajowego nie będą tworzyć czeboli

xxx xxx

  • Opublikowano: 16 maja 2013, 13:11

  • Powiększ tekst

Z Dariuszem Danilukiem, prezesem zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego rozmawia Maciej Goniszewski

Fragmenty wywiadu opublikowanego w majowym wydaniu Gazety Bankowej

(…)

- Jednym z priorytetowych działań BGK ma być stworzenie z Polskimi Inwestycjami Rozwojowymi tandemu wspierającego polskie inwestycje strategiczne. BGK został dokapitalizowany dzięki sprzedaży akcji PKO BP i jest gotowy do podjęcia działań, ale PIR jeszcze nie jest gotowy.

- To jest naturalne. BGK działa przecież od lat, a PIR jest zupełnie nowym podmiotem. Podział ról jest jednak czytelny. Nowa spółka nie jest objęta reżimem regulacji finansowych, ma większą swobodę w zakresie finansowania kapitałowego. Natomiast my jako bank mamy się zachowywać tak jak dotychczas, czyli przy przyznawaniu finansowania kierować się wynikami badania zdolności kredytowej. Jeżeli klient takiego testu nie przejdzie lub ocenimy, że ryzyko jest zbyt wysokie, będziemy odmawiać finansowania. Automatyzmu nie będzie. W przeciwnym wypadku wystawilibyśmy na ryzyko m.in. podatników, którzy są przecież naszymi właścicielami, a BGK stałby się bankiem jedynie z nazwy.

- Pytam o wcześniejszą gotowość ze względu na efektywność. W tej chwili kapitał banku jest bardzo wysoki w stosunku do akcji kredytowej.

- Jest to kapitał, który daje nam potencjał do finansowania dużych projektów, a wskaźniki będą systematycznie wracały do stanu optymalnego. Trzeba jednak na to patrzeć nie przez pryzmat miesięcy, a lat. Mamy przecież do czynienia z programem wieloletnim. BGK był w posiadaniu akcji PKO BP i decyzja o ich sprzedaży była bardzo dobra. Ważny jest też efekt psychologiczny, nie tylko finansowy. Ten kapitał uwiarygadnia i program Inwestycje Polskie w oczach potencjalnych inwestorów, ale też uwiarygadnia BGK jako instytucję finansową. Przeszliśmy, jeśli chodzi o skalę naszej potencjalnej działalności w warunkach polskich, do pierwszej ligi. Wymiernym przykładem, który często podaję, jest kwestia koncentracji kredytu. Przed dokapitalizowaniem maksymalna wartość zaangażowania przypadającego na jednego klienta czy na grupę powiązanych ze sobą podmiotów wynosiła około 470 mln zł, a teraz 1,5 mld zł. Nasze finansowanie ma być komplementarne względem kredytowania przez banki komercyjne i ta kwota sprawia, że stajemy się atrakcyjnym partnerem, który ma zdolność wyższą od przeciętnej, żeby dostarczać finansowanie w dłuższym okresie. Zarówno z uwagi na naszą siłę finansową, jak i rating na poziomie Polski jest nam łatwiej pozyskać stosunkowo tanio pieniądze z międzynarodowych instytucji finansowych, takich jak Europejski Bank Inwestycyjny. Dodatkowo właściciel od nas nie wymaga i nie mamy tego wpisanego w statut, żeby maksymalizować zyski, dzięki czemu po wyliczeniu ryzyka możemy relatywnie tanio pożyczyć kapitał. Model biznesowy, który jako bank mamy, sprawia, że możemy wchodzić w projekty długookresowe, które wymagają finansowania kilkudziesięcioletniego. Przy awersji banków komercyjnych do ryzyka długookresowego – co częściowo jest wymuszone przez regulacje ostrożnościowe – pojawia się luka w dłuższym finansowaniu. My tę lukę możemy zlikwidować. Przewiduję, że program będzie ewoluował. Jest to dość elastyczny koncept i rozwiązanie o charakterze wieloletnim – instytucjonalizacja możliwości realizacji polityki gospodarczej także w zakresie dostępu do finansowania. BGK został wyraźnie wzmocniony, czyli skala aktywności – jeśli będzie potrzebna – może ulec zmianie. Pojawiła się też instytucja, która została powołana do finansowania kapitałowego – czyli PIR. Wypada trzymać kciuki, żeby ten program się udał, zwłaszcza że skala dokapitalizowania może ulec zwiększeniu. BGK ma deklarację rządu, że może otrzymać do 10 mld zł więcej względem stanu sprzed stycznia. Oczywiście dokapitalizowanie w tym wymiarze będzie uzależnione od potrzeb. Podobnie do 10 mld zł może być dokapitalizowana spółka PIR. Mówimy więc o dużych pieniądzach.

- Dlaczego banki komercyjne nie są zainteresowane inwestowaniem w strategiczne dla państwa przedsięwzięcia – autostrady, kopalnie, porty, wydobycie gazu?

- Jeżeli popatrzyć historycznie na strukturę tych inwestycji, które nas otaczają, to udział finansowania bankowego był bardzo duży. Teraz mamy pewne ograniczenia, o których już wspominałem. Można wymienić niepewność zarówno regulacyjną, jak i gospodarczą, coraz wyższe wymogi kapitałowe, postępujący w Europie proces delewarowania gospodarki, który przekłada się na nasz rynek, ponieważ wiele naszych banków jest częścią większych międzynarodowych struktur. Ograniczenia mamy też po stronie popytowej. Następuje w wielu przypadkach opóźnianie decyzji inwestycyjnej przez przemysłowców, wiele pomysłów nie jest jeszcze dojrzałych w sensie przygotowania, analizy ryzyka. W związku z tym nie wszystkie deklaracje, które słyszymy, że ktoś chce coś budować, okazują się ostatecznymi. Nie zawsze też przechodzą próby badania zdolności kredytowej, opłacalności biznesowej. Zresztą mieliśmy w ubiegłym roku kilka firm z sektora budowlanego, gdzie ryzyko niewypłacalności zmaterializowało się. Dla wielu instytucji finansowych był to dowód, że należy wzmóc ostrożność. Natomiast cała gospodarka rozwija się i są sektory, na które patrzy się z coraz większym optymizmem. Ponadto przedsiębiorcy w dłuższym okresie nie mogą kapitału wyłącznie akumulować, a banki żyją nie z depozytów, a z udzielania kredytów. Sprzyja nam też etap rozwoju, na którym się znajdujemy, który gwarantuje inwestorom wyższą stopę zwrotu niż w przypadku inwestycji w krajach Europy Zachodniej. W związku z tym wydaje mi się, że rola BGK będzie ewoluowała. Im większa będzie dynamika gospodarki i bardziej dostępne finansowanie komercyjne, tym nasza rola będzie maleć. Natomiast na razie rząd skorzystał z doświadczeń innych krajów przy tego typu instytucjach, i jak się okazuje – nie tylko my idziemy tą drogą. Na początku tego roku powstał w Wielkiej Brytanii Green Investment Bank dokapitalizowany przez państwo, który – jak sama nazwa wskazuje – będzie się specjalizował w finansowaniu sektora prywatnego w celu pobudzenia inwestycji związanych z ochroną środowiska. Z kolei we Francji z trzech finansowych instytucji pod egidą państwa utworzono La Banque Publique d’Investissement, który ma zapewnić finansowanie samorządom i małym oraz średnim przedsiębiorcom.

- Kiedy ruszy program inwestycji polskich? Kiedy BGK udzieli pierwszych kredytów?

- Myślę, że w ciągu kilku tygodni. Zajmujemy się już konkretnymi umowami, rozmowy trwają. Po dokapitalizowaniu zainteresowanie rozmowami z nami bardzo wzrosło. Sztuką w tym wszystkim jest niedoprowadzenie do zjawiska wypychania kapitału prywatnego przez kapitał publiczny. Gdyby coś takiego miało nastąpić, to przypuszczam, że już instytucje komercyjne protestowałyby.

(…)

- Czy zwiększenie znaczenia BGK, a co za tym idzie – polityki gospodarczej państwa oznacza, że Polska będzie szła śladami państw, które bardzo silnie angażują się w promocję własnego przemysłu – na przykład Korei Południowej?

- To zależy, jak będzie się kształtowała polityka rządów w kolejnych latach. Odnosząc się do inicjatywy Polskie Inwestycje Rozwojowe, to chociaż nominalnie mówimy o bardzo dużych kwotach, w odniesieniu do tak dynamicznie rozwijającej się gospodarki jak polska, udział kapitału państwowego nie będzie wzrastać. Proszę zauważyć, że źródłem finansowania PIR jest prywatyzacja. Jestem przekonany, że nie będzie odwrotu od tego, co legło u podstaw transformacji gospodarczej, czyli przekonania, że prawa gospodarki rynkowej powinny dominować nad interwencjonizmem. Zresztą skala interwencjonizmu jest adekwatna do możliwości.

- Czy w przypadku źródeł finansowania PIR mamy do czynienia z prywatyzacją, czy raczej z przesunięciem kapitału publicznego z projektów dojrzałych do takich, które dopiero będą się rozwijać?

- Źródłem finansowania jest sprzedaż pakietów akcji w wybranych spółkach przez Skarb Państwa, więc prywatyzacja. Pozyskane środki nie trafiają jak zwykle do budżetu państwa, a do PIR, gdzie mają być aktywnie zarządzane i pomnażane. Na kolejnych etapach, jak wielokrotnie deklarował minister Mikołaj Budzanowski, spółka może trafić na giełdę, więc też będzie prywatyzowana. Ponadto zarówno spółka, jak i bank mają finansować tylko rentowne przedsięwzięcia, więc w żaden sposób nie oznacza to wzrostu interwencjonizmu państwowego. Skoro podał pan przykład Korei Południowej, to na pewno nie będziemy tworzyć czeboli. Nie ma takich potrzeb, nie ma takich aspiracji. Będziemy robili tylko tyle, ile będzie potrzebne dla gospodarki. Nie mamy takiego imperatywu w BGK, żeby się rozrastać, aczkolwiek taka możliwość powstała. Mamy się natomiast rozwijać – i to jest ta różnica.

- Dziękuję za rozmowę.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych