Analizy

Złoty traci wobec spadków na giełdach

Przemysław Kwiecień główny ekonomista XTB

  • Opublikowano: 5 lutego 2018, 09:23

  • Powiększ tekst

Piątkowe popołudnie przyniosło symptomy małej paniki na Wall Street. Amerykańskie indeksy, które w styczniu widziały tylko kierunek wzrostowy, odnotowały ponad 2 proc. spadki. Inwestorzy wystraszyli się wyprzedaży obligacji i tego, co to może oznaczać dla gospodarki. Jednak na walutach jest spokojnie, przecena złotego jest na razie minimalna.

Już w piątkowym komentarzu walutowym wskazywaliśmy na to, że nasilająca się przecena obligacji stanowi zagrożenie dla nastrojów rynkowych, które w styczniu były niezwykle dobre. Faktycznie już podczas piątkowej sesji inwestorom puściły nerwy i wyprzedawali tak akcje, jak i obligacje. Teoretycznie rosnące rynkowe stopy procentowe są odzwierciedleniem mocnej globalnej gospodarki. Inwestorzy zdają sobie jednak sprawę, że obecny stan rzeczy, szczególnie na rynkach finansowych, został w dużej mierze zbudowany polityką historycznie niskich stóp procentowych. Martwi ich nie tyle sam poziom dochodowości obligacji, przykładowo w USA dla 10-latek widzieliśmy dużo wyższe poziomy na początku dekady (do 4 proc., obecnie niecałe 2,9 proc.), co bardzo gwałtowny wzrost mogący sugerować, że pewien sprzyjający okres się zakończył. W piątek oliwy do ognia dolały dane z USA, które pokazały wzrost wynagrodzeń o 2,9 proc. r/r, najwięcej od maja 2009 roku. Z naszej perspektywy wydawałoby się, że jest to niewiele, jednak w USA płace rosły powoli przez lata, zadziwiając ekonomistów i Fed. Pewnym paradoksem jest to, że skoro wreszcie wzrost płac nieco przyspieszył, rynki reagują taką alergią. Ponownie jednak może to być obawa, że w Fed jedynie wzmocni się przekonanie o słuszności regularnego podnoszenia stóp procentowych. A wyższe stopy to ryzyko dla gospodarki i mniejsza atrakcyjność wielu aktywów, w tym akcji.

Czy to, co wydarzyło się w piątek może być początkiem dłuższego okresu złych nastrojów rynkowych, który niechybnie nie posłużyłby złotemu? Należy zacząć od tego, o czym również pisaliśmy w poprzednich komentarzach, że światowe rynki akcji w styczniu zachowywały się irracjonalnie optymistycznie, zatem przecena z początku lutego jest jedynie korektą tego stanu rzeczy. Faktem jest, że w przypadku najważniejszych indeksów na Wall Street cały czas jesteśmy powyżej poziomów z zamknięcia 2017 roku. Przecena obligacji sama w sobie nie jest naszym zdaniem jeszcze powodem do światowej bessy, może być nim to, co ona ujawni. Rynki i gospodarka przez lata były przyzwyczajone do bardzo taniego pieniądza i jeśli okaże się, że nie radzą sobie przy wyższych stopach procentowych wtedy będzie to powodem do zmartwień. Na ten moment wydaje się, że zadziałać może pewnego rodzaju automatyczny stabilizator – rynki dojdą do wniosku, że banki centralne same przystopują proces zacieśnienia jeśli rentowności obligacji będą nadal rosnąć i w ten sposób powstrzymają wyprzedaż. Pamiętajmy jednak, że mamy za sobą miesiące dobrej koniunktury i korekta dłuższa niż 5-dniowa byłaby czymś normalnym.

Złoty jak na razie reaguje spokojnie, ale w przeszłości często dopiero po pewnym czasie widzieliśmy reakcję na pogorszenie nastrojów, ważne będzie zatem, czy takowe się utrzyma. We wtorkowym kalendarzu najważniejsze pozycje to indeksy koniunktury w usługach Wielkiej Brytanii (godzina 10:30) oraz USA (16:00). W nocy poznamy decyzję RBA (4:30) – wobec rosnących rynkowych stóp procentowych będzie to ciekawe wydarzenie, zobaczymy, czy australijski bank centralny będzie próbował schłodzić oczekiwania na wyższe stopy. O godzinie 8:40 euro kosztuje 4,1629 złotego, dolar 3,3441 złotego, frank 3,5902 złotego, zaś funt 4,7159 złotego.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.