Tusk postanowił wydawać ile się da, żeby tylko zostać u władzy
W trakcie wystąpienia premiera w Sejmie nazywanym drugim expose złotówka osłabiła się do euro o jeden cent. Wpływ na to mogły mieć deklaracje premiera, które z jednej strony oznaczają rezygnację z pilnowania deficytu budżetowego, a z drugiej pokazują, ze nie ma żadnego pomysłu gospodarczego na walkę z kryzysem.
Donald Tusk chce wydać m.in.: 10 mld na infrastrukturę naukową, 30 miliardów na kolej, o 50 mln więcej na żłobki i o 320 mln więcej na przedszkola, a komu mało, to Polska wciąż walczy o 300 mld z UE, chociaż minister Sikorski mówił, że to kwota nierealna. Liczby premier czytał z kartki, więc pewnie każdy minister wrzucił co tam miał najlepszego. Powiało też nowoczesnością. Będzie połączenie energetyczne z Litwą do 2020. Będą śmigłowce, okręty, rosomaki, a wszystko budowane w Polsce. Ciekawe czy minister Rostowski podsumuje wydatki Donalda Tuska z równym pietyzmem co projekt gospodarczy PiS?
Premier stworzył też nowe hasła-klucze. I tak będziemy mieć "wielką rewolucję" na rzecz dzietności i "Polskę optimum". Ta pierwsza ma być wynikiem wydłużenia płatnego urlopu macierzyńskiego do roku – oczywiście tylko dla kobiet co oznacza dalsze ich wykluczenie z rynku pracy. Nad "Polską optimum" premier się nie rozwodził, hasło rozwinie minister Boni. Nie wiadomo na razie jak ma się ono do "trzeciej fali nowoczesności".
Na koniec premier powiedział, że z jego małych marzeń tworzy się wielka wizja. Ale kto by w nią nie wierzył, niech się ma na baczności, bo historia może pokazać swoje oblicze. Tak było i będzie. A teraz pytanie dla uważnych: jaki jest plan rządu na najbliższe trzy lata? Nie dać się zmieść z powierzchni ziemi.
Dorota Łosiewicz, Maciej Goniszewski