Andrzej Sadowski: "Rząd rozszerza w sposób niebywały arbitralną władzę urzędników nad przedsiębiorcami"
Zmiany w prawie podatkowym i klauzula o unikaniu opodatkowania wywołuje coraz bardziej krytyczne opinie. O tym jak przedsiębiorcy będą reagować na nowe zapisy oraz dlaczego ważniejsza jest zmiana całego systemu mówi w wywiadzie dla wGospodarce.pl Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha i członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.
Arkady Saulski: Co przedsiębiorcy sądzą o wprowadzonej w ubiegłym tygodniu klauzuli o unikaniu opodatkowania? Czy odczują oni te zmiany "z dnia na dzień"?
Andrzej Sadowski: Przyjęcie tej klauzuli nastąpiło zamiast zmiany systemu podatkowego w Polsce - jednego z bardziej szkodliwych i należących do drugiej setki jurysdykcji podatkowych na świecie pod względem przyjazności dla gospodarki. Rząd miał wybór - albo kontynuacja polityki "braku zmian" i zwiększenie arbitralnego prawa oceny zachowań przedsiębiorcy przez aparat skarbowy, albo zmiana systemu. Wybrano utrzymanie złego systemu i dołożenie kolejnego bardzo niebezpiecznego instrumentu aparatowi skarbowemu, który coraz bardziej staje się aparatem represji.
System podatkowy w Polsce jest tak skomplikowany, że bez interpretacji przepisów podatkowych nie da się bezpiecznie prowadzić firmy. Jednak nawet interpretacje nie zapewniają bezpieczeństwa, bo można je zmieniać i to w taki sposób, aby działały kilka lat wstecz, niszcząc dobrze działające i radzące sobie na konkurencyjnym rynku firmy.
W Polsce sam podatek VAT ma - według prof. Witolda Modzelewskiego - półtora miliona stron interpretacji przepisów z nim związanych. W takim systemie zwykły przedsiębiorca jest bez szans w starciu z aparatem skarbowym i zawsze będzie na przegranej pozycji. Nawet gdy sądy przyznają mu rację, to zwykle po kilku, a nawet kilkunastu latach, kiedy firmy już nie ma, a ludzie stracili pracę. Nie ma w Polsce realnie działającego wymiaru sprawiedliwości, który niezwłocznie rozstrzygałby spory i zapobiegałby sytuacji, że przedsiębiorca zdany jest na łaskę lub niełaskę interpretującego przepisy aparatu.
Wręczenie w tej sytuacji aparatowi skarbowemu dodatkowej władzy nad przedsiębiorcą w postaci tzw. klauzuli obejścia prawa - przypomnijmy - legalnego skorzystania z zapłacenia niższego podatku zgodnie z prawem – sprawi, że aparat urzędniczy stanie się wręcz zagrożeniem dla istnienia przede wszystkim polskich małych firm, których nie będzie stać na prawników i doradców podatkowych. Jeden z sędziów Sądu Najwyższego USA zauważył, że władza nakładania podatków jest władzą niszczenia, dlatego też należy ją ograniczyć.
Przedsiębiorcy ostro krytykują ten proceder, nazwijmy go, dowolnej interpretacji podatkowej.
Jest też druga strona medalu. Trudno dziwić się pracownikom aparatu skarbowego, że mają z tym problemy, skoro - jak powiedział mi właśnie jej urzędnik - nawet zwracając się nieformalnie do swoich profesorów, otrzymują rozbieżne opinie w tej samej sprawie. Jak zatem zwykły pracownik urzędu może być lepszy od uczonego w prawie? Od kogoś, kto tworzy te przepisy? Zamiast zmienić system na lepszy dla polskich przedsiębiorców, bardziej konkurencyjny względem tego, co jest na Zachodzie, a nawet na Słowacji czy w Czechach, czyli tam, gdzie dziś przenoszą się polskie firmy, rząd rozszerza w sposób niebywały arbitralną władzę urzędników nad przedsiębiorcami.
Klauzula może uderzyć w małe i średnie firmy. A kolosy? Międzynarodowe koncerny, w które teoretycznie klauzula jest wymierzona?
Nikt nie ruszy dużych korporacji, albowiem za nimi stoją międzynarodowe kancelarie prawnicze, z którymi żaden urząd skarbowy nie zaryzykuje procesu. Ofiarami padną więc mikro i małe firmy - te, których nie stać na renomowanych prawników.
Jak małe firmy mogą reagować? Rozumiem ideę uszczelnienia systemu podatkowego, ale sami drobni przedsiębiorcy wskazują na fakt, iż prawo powstało po to, by ścigać - strzelamy do "bandyty", a rykoszet trafia uczciwego przechodnia.
Jedyny skuteczny system to prosty system. W sytuacji, gdy każde działanie przedsiębiorcy wymaga interpretacji podatkowej - co jest dowodem, że nie ma systemu podatkowego - działalność gospodarcza staje się prawdziwym hazardem. Nie ma zasad, a tylko interpretacje, które i tak nie chronią przedsiębiorców przed działaniem nawet zgodnym z przepisami. Utrzymywanie i powiększanie chaosu, karanie przedsiębiorców za to, że muszą w takich warunkach działać, jest działaniem wymierzonym w gospodarczą rację stanu i powoduje zamianę systemu podatkowego w system represji.
Te same pieniądze, a nawet większe, rząd mógłby zdobyć niższym kosztem i w sposób mniej czasochłonny, gdyby wprowadził prosty system podatkowy. Musi jednak przestać słuchać tych, którzy wszystkim do tej pory rządom wmawiali, że jest to niemożliwe i podatki muszą być skomplikowane, że zwykły obywatel i przedsiębiorca nie może zrozumieć treści przepisów podatkowych, mając nawet wyższe wykształcenie.
Pytanie, które zadaje sobie każdy przedsiębiorca, brzmi: co robić?
Dwa lata temu, gdy zwiększono działania represyjne wobec przedsiębiorców, zauważano skokowo większą skalę przenoszenia firm nie na Cypr, jak można sądzić, tylko do Czech czy na Słowację. Argumentem za przenoszeniem tam firm wcale nie były niższe podatki, a święty spokój przedsiębiorcy. Rządzący zapominają, że jesteśmy w Unii Europejskiej i nie ma już przypisania przedsiębiorcy "do ziemi" niczym chłopa pańszczyźnianego.
Co gorsza - w Polsce mamy sytuację, w której firmy nie obawiają się konkurencji rynkowej, gdyż z nią można nie tylko wytrzymać, ale i spokojnie żyć. Firmy obawiają się wizyty urzędnika, który może od ręki zlikwidować firmę. Formalnie można oddać sprawę do sądu, ale szanse na wygranie takiego procesu są tylko w życiu pozagrobowym firmy, czyli kiedy już jej nie ma na rynku. Rząd może zmienić system, a nie brnąć, jak poprzedni, w represjonowanie małych firm, bo taki będzie skutek wprowadzenia tzw. klauzuli obejścia prawa.