Prezes Pomorskiej SSE: "Chcemy stać się głównym hubem przeładunkowym nowego Jedwabnego Szlaku"
Dlaczego Chińczycy są zainteresowani Pomorzem oraz portami w Gdańsku i Gdyni? O znaczeniu portów dla nowego Jedwabnego Szlaku i wyzwaniach, które czekają stronę polską w czasie współpracy z Chinami, rozmawiamy z Aleksandrą Jankowską - prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Arkady Saulski: Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna podpisała niedawno z delegacją z Chin umowę o strategicznej współpracy. Dlaczego Pomorze jest tak ważne dla Chińczyków?
Aleksandra Jankowska: Pomorze jest newralgiczne z powodu portów - Gdynia, Gdańsk, ale też i Świnoujście. Jeśli mamy zyskać na nowym Jedwabnym Szlaku, musimy zrobić wszystko, aby przeładunki szły przez nasze porty, a nie, jak dotychczas, były omijane, a ładunki kierowano na Hamburg bądź Rotterdam, czy stronę litewską i łotewską. Stąd nasza determinacja, chcemy stać się głównym hubem przeładunkowym nowego Jedwabnego Szlaku.
Cieszy fakt, iż Chińczycy starają się do nas wejść z kapitałem. Będziemy im pomagać, zdając sobie jednocześnie sprawę, że stron jest wiele. Mamy też świadomość potencjalnego ryzyka - nie każda współpraca musi od razu wyjść. Jesteśmy jednak otwarci staramy się zachęcić inwestorów, a także zapoznać między sobą firmy ze strony chińskiej z firmami ze strony polskiej. Bo to one już będą zawiązywały konkretne umowy.
CZYTAJ TEŻ: Porozumienie o strategicznej współpracy Polski i Chin podpisane w Gdyni.
Wspomniała Pani o obawach. Przypominam sobie sytuację z koncernem Covec z Chin, który miał zbudować odcinek autostrady A2. Wtedy nie wyszło, co teraz zrobić, aby współpraca zakończyła się sukcesem?
Teraz mamy inny klimat w kraju, jeśli chodzi o współpracę polsko-chińską. Pamiętajmy, że jesteśmy po dwóch ważnych wizytach - prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach i później prezydenta Chin Xi Jinpinga w Polsce. Optyka się zmieniła. Oczywiście, pewnych rzeczy nie przeskoczymy - filozofia, ciąg działań w Chinach jest bardzo długi. W Polsce jest dużo szybszy, ale i my mamy pewne ograniczenia - choćby przez zbyt zbiurokratyzowany ciąg procedur.
Prezydent Chin wskazał jednak strategiczny kierunek dla przedsiębiorstw z Państwa Środka - dziś są bardziej zaangażowani w konkretne inwestycje w naszym kraju. Wszystkich zagrożeń nie ominiemy, one będą obecne. Musimy jednak patrzeć na to, że Chińczykom zależy na dywersyfikacji swojego rynku dostaw. Polska ma szansę być tutaj ważnym graczem.
Rozmawiamy w bardzo konkretnej sytuacji politycznej - za nami referendum w Wielkiej Brytanii, w którym Brytyjczycy zadecydowali o Brexicie. Już wkrótce UE może wyglądać zupełnie inaczej, o ile w ogóle przetrwa. Czy współpraca z Chinami nie jest traktowana jako zmiana wektora współpracy międzynarodowej dla naszego kraju?
Tak to postrzegamy. To jest dobry czas na to, aby wykorzystać potencjał, jaki daje nam zjawienie się wielkiej, światowej gospodarki, która jest zdeterminowana do współpracy z Polską, ale i szuka dla siebie możliwości wejścia na rynek UE. My możemy w tym pomóc w zamian za wartość dodaną, jaką będą pozostawione w Polsce chińskie inwestycje. Myślę, że taka dywersyfikacja jest dobra.
Patrząc na to jak potoczą się losy UE (a mogą potoczyć się źle dla Unii Europejskiej), posiadanie strategicznego partnera, jakim mogą być Chiny, jest bardzo ważne. Dywersyfikacja współpracy, współdziałanie z Dalekim Wschodem jest nam potrzebne. Ale też potrzebna jest nam ekspansja na rosnące rynki afrykańskie. Im więcej rynków, tym łatwiejsze negocjacje - nie jesteśmy wtedy uzależnieni od tylko jednej strony.
CZYTAJ TEŻ: "Chcemy wejść z chińskim kapitałem do Polski".
Nie można jednak kryć, że w Polsce jakość i prędkość transportu, delikatnie mówiąc, pozostawiają wiele do życzenia. Strona chińska z pewnością zdaje sobie z tego sprawę, dlatego czy nie jest trochę tak, że liczymy na to, że Chińczycy poprawią nam strukturę, jakość transportu?
Na pewno byłaby to sytuacja pożądana. Natomiast jest kilka uwarunkowań - na pewno nie należy popadać w hurraoptymizm i liczyć na to, że Chińczycy zbudują nam tory dla super-szybkich kolei albo pociągów-pocisków pędzących z prędkością 400 km/h. Trzeba pamiętać, że mamy naszą własną, polską kolej, której nie możemy rozłożyć przy okazji nawet najbardziej śmiałych, chińskich inwestycji.
Ale na przykład skomunikowanie portu w Gdyni w taki sposób, by transporty z niebezpiecznymi ładunkami nie przejeżdżały przez centrum Gdańska, to projekt warty uwagi. Tutaj potrzebujemy dużej inwestycji i z partnerem chińskim można to zrobić, o to zadbać. Skoncentrowałabym się na ruchu cargo i budowie dobrej komunikacji z polskimi portami i suchymi portami przeładunkowymi, takimi jak ten w Małaszewiczach.