Podatek katastralny to standard w UE. Czy zostanie wprowadzony także w Polsce? MF nie ma takich planów
Prawo i Sprawiedliwość stopniowo wprowadza w życie kolejne projekty podatkowe, które zapowiadało w kampanii wyborczej - podatek bankowy czy podatek od marketów. Jednak jest pewna danina, o której w ostatnich miesiącach jest cicho, choć jej cień przecież wisi nad posiadaczami nieruchomości od lat.
Chodzi o podatek katastralny, zwany również podatkiem od wartości nieruchomości - naliczany jest bowiem od wartości katastralnej danej nieruchomości. W obecnej sytuacji budżetowej związanej z kosztami takich programów jak 500+ czy Mieszkanie+ wprowadzenie podatku katastralnego mogłoby mieć uzasadnienie. Budżet państwa będzie bowiem potrzebował nowych źródeł dochodu, zaś dotychczasowe wpływy z nowych podatków czy nowe podatki mogą nie wystarczyć na pokrycie zobowiązań.
Widmo podatku katastralnego mogłoby więc znów zajrzeć w oczy Polaków. Tym bardziej, że podatek katastralny jest raczej normą niż wyjątkiem w krajach Unii Europejskiej. Jak wygląda taki podatek w krajach UE?
UE płaci "kataster"
Z podatkiem katastralnym Polacy najczęściej mają do czynienia w Wielkiej Brytanii, gdzie rozróżnia się dwa rodzaje "katastru" - od domu (domestic) i od nieruchomości komercyjnej (non-domestic, w której prowadzi się np. działalność gospodarczą). Jego wysokość ustalana jest przez władze lokalne i, co ciekawe, w przypadku nieruchomości przeznaczonych na wynajem (mieszkania, domy), ich właściciele płacą ów podatek w formule domestic. To sprawia, że rynek nieruchomości na wynajem w Wielkiej Brytanii jest niezwykle aktywny i należy do jednego z najatrakcyjniejszych w Europie.
Podobna formuła "katastru" obowiązuje we Włoszech czy w Irlandii. Co ważne, w krajach tych w przypadku pobrania kredytu na zakup nieruchomości, można liczyć na ulgi podatkowe.
Ale nie tylko podatek ten nie dotyczy tylko krajów starej Unii. W Czechach podatek katastralny obowiązuje także od gruntów. Z kolei na Słowacji kataster w formule brytyjskiej nie obowiązuje, natomiast posiadający grunty i nieruchomości rozliczają je na podobnych zasadach, jak w Polsce. Tym samym dawna Czechosłowacja po "rozwodzie" poszła dwiema oddzielnymi, podatkowymi drogami
Inaczej jest we Francji - podatek nakładany jest na osoby prawne i wynosi on 3 proc. wartości danej nieruchomości.
Ciekawy model obowiązuje w Szwecji, gdzie nieruchomości (domy, mieszkania, bez gruntów) znajdujące się w posiadaniu osób fizycznych podlegają opodatkowaniu w stawce od 0,5 do 1 proc. wartości nieruchomości, która szacowana jest co 6 lat i wynosi około 75 proc. wartości rynkowej.
Z pewnością dla Polaków ciekawy jest przykład Węgier: tutaj obowiązuje z kolei podatek budowlany, który płatny jest od powierzchni mieszkalnej budynku. Jego stawka to maksymalnie 942 forinty (HUF), czyli ok. 3,8 euro za metr kwadratowy lub inaczej mówiąc 3 proc. wartości rynkowej budynku ustalonej przez władze samorządowe. Obowiązuje też podatek od gruntu, płatny od gruntu niezabudowanego. Stawka wynosi wtedy maksymalnie 209 HUF (tzn. 0,84 euro za metr kwadratowy rocznie).
Jak to wygląda w Polsce?
Obecnie wysokość podatku od nieruchomości ustala rada gminy. Stawki podatku od nieruchomości nie mogą przekroczyć rocznie:
Od gruntów:
związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej, bez względu na sposób zakwalifikowania w ewidencji gruntów i budynków – 0,89 zł od 1 m² powierzchni,
pod jeziorami, zajętych na zbiorniki wodne retencyjne lub elektrowni wodnych – 4,56 zł od 1 ha powierzchni,
pozostałych, w tym zajętych na prowadzenie odpłatnej statutowej działalności pożytku publicznego przez organizacje pożytku publicznego – 0,47 zł od 1 m² powierzchni,
Od budynków lub ich części:
mieszkalnych – 0,75 zł od 1 m² powierzchni użytkowej,
związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej oraz od budynków mieszkalnych lub ich części zajętych na prowadzenie działalności gospodarczej – 22,86 zł od 1 m² powierzchni użytkowej,
zajętych na prowadzenie działalności gospodarczej w zakresie obrotu kwalifikowanym materiałem siewnym – 10,68 zł od 1 m² powierzchni użytkowej,
zajętych na prowadzenie działalności gospodarczej w zakresie udzielania świadczeń zdrowotnych – 4,65 zł od 1 m² powierzchni użytkowej,
pozostałych, w tym zajętych na prowadzenie odpłatnej statutowej działalności pożytku publicznego przez organizacje pożytku publicznego – 7,68 zł od 1 m² powierzchni użytkowej, od budowli – do 2% ich wartości.
Tyle jeśli chodzi o sytuację w Europie i Polsce. W naszym kraju obecnie wciąż nalicza się podatek jedynie od wielkości nieruchomości, aniżeli jej wartości.
Widmo podatku katastralnego krąży nad Polską
Widmo podatku katastralnego wraca co jakiś czas, zaś sama debata wokół tej daniny pełna jest emocji.
I trudno się temu dziwić. Polacy wciąż nie należą do zamożnych społeczeństw, zaś wprowadzenie takiego podatku w Polsce mocno odbiłoby się zwłaszcza na portfelach osób, które nie zarabiają dobrze, ale są za to właścicielami wartościowych nieruchomości (np. drogą spadku). Kataster dotknąłby z resztą również osoby zamożne, które niejednokrotnie nabywają mieszkania jako lokaty.
Wprowadzenie podatku katastralnego uderzyłoby więc najmocniej w posiadaczy kilku nieruchomości, a także osoby uboższe posiadające mieszkania w centrach miast, np. w kamienicach. Tego typu lokale często należą do seniorów, posiadających takie mieszkania od wielu lat. Takie lokale niejednokrotnie są duże, jeśli chodzi o metraż, a także drogie, ze względu na dobrą lokalizację. I mowa tu nie tylko o wielkich metropoliach takich jak Warszawa czy Poznań, ale i średnich miastach, jak choćby Gdynia. Przeciwnicy podatku katastralnego słusznie zauważają, że jego wprowadzenie mogłoby zmusić wielu dotychczasowych mieszkańców do porzucenia centrów miast.
Ale ucierpieliby nie tylko seniorzy. Także młode małżeństwa, single czy pary poszukujące swojego pierwszego, własnego lokalu znalazłyby się na przegranej pozycji. Pamiętajmy, że w przypadku polskiego rynku mieszkaniowego mamy do czynienia z wysokimi cenami lokali w stosunku do niskich zarobków przeciętnych obywateli. Tym samym spora większość mieszkań nabywana jest na kredyt. Wprowadzenie "katastru" zmusiłoby takie osoby do desperackiego pozbywania się lokali na rzecz mieszkań zlokalizowanych o wiele dalej od centrów miast lub zmusiłoby je do wyprowadzki poza obszar danej metropolii. Ograniczyłoby to też popyt na nowe mieszkania, co odczuliby tak nabywcy, jak i deweloperzy.
Biorąc pod uwagę tak bolesne społecznie skutki należy zadać pytanie - komu "kataster" mógłby służyć? Największymi zwolennikami katastru są w Polsce, co nie powinno dziwić, samorządy, które często desperacko poszukują nowych źródeł dochodu. Jak podkreślają zwolennicy podatku katastralnego, byłby on pozytywnym impulsem dla samorządów. Presja na rzecz efektywnego zagospodarowania centrów miast, a także odblokowanie niektórych gruntów w metropoliach (ich właściciele musieliby albo zrealizować zaplanowaną inwestycję albo odsprzedać dany grunt), miałoby wpłynąć pozytywnie na planowanie przestrzeni miejskiej. Same gminy zaś byłyby zainteresowane tym, aby w tzw. drogich lokalizacjach realizować i finalizować inwestycje.
Rząd Platformy Obywatelskiej do wprowadzenia podatku katastralnego podchodził dwukrotnie, w każdym jednak przypadku kończyło się tylko na planach. Ostatnią taką próbę podjął rząd Donalda Tuska w połowie 2013 roku. W 2015 roku z kolei pojawiały się głosy, iż Platforma Obywatelska "na pożegnanie" planuje wprowadzić ten rodzaj podatku, zaś ustawa o "katastrze" miała być ostatnią ustawą podpisaną przez ustępującego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Nic takiego jednak na szczęście nie nastąpiło, zaś sama PO ustami ówczesnego rzecznika Ministerstwa Finansów przyznawała, że ten podatek nie podlega harmonizacji na poziomie UE.
To prawda. Unia Europejska, co potwierdziło nam Ministerstwo Finansów, nie tylko nie wymaga od nas wprowadzenia podatku katastralnego, ale w ostatnich latach nawet tego Polsce nie rekomendowała. Gdy inne kraje wprowadzają podatek katastralny, Polska jest od tego obciążenia wolna.
Obecnie Ministerstwo Finansów także nie planuje wprowadzenia tej daniny. Pytani o plany na przyszłość, przedstawiciele ministerstwa są zdecydowani w odpowiedziach - podatku katastralnego nie będzie. Ani teraz ani w przewidywalnej przyszłości.
Mateusz Walewski (PwC) - Podatek katastralny miewa bardzo różne konstrukcje
Oficjalnie Ministerstwo Finansów zapewnia, że nie pracuje nad podatkiem katastralnym. Jednak skutki społeczne takiego podatku mogłyby być dotkliwe. Według przeciwników daniny uderzyłyby zarówno w osoby starsze, posiadające mieszkania w centrach dużych miast jak i osoby młode, poszukujące własnego mieszkania. Czy podziela pan te opinie?
Musimy pamiętać o tym, że podatek katastralny miewa różne konstrukcje i często nie dotyczy mieszkań, albo pierwszego mieszkania, które nabywają młodzi ludzie. Przyglądając się sytuacji w Europie widać, że formy tego podatku są różne. Można skonstruować podatek progresywnie - za małe mieszkanie płacimy mało, wartość jednak rośnie wraz z wielkością mieszkania albo uzależnić jego wielkość od sytuacji rodzinnej etc. Tutaj można tworzyć różne konstrukcje, które powodują, że bardziej obciąża on tych, dla których mieszkanie jest lokatą kapitału niż miejscem do życia.
W kwestii np. ludzi młodych - posiadają oni na początku małe mieszkania, toteż idąc wspomnianą ideą konstrukcji takiego podatku, ta danina nie tylko nie byłaby dla nich dotkliwa, ale wręcz mogłaby im pomóc, bo uwolniłaby rynek mieszkań. Jak? Skłaniając osoby starsze do sprzedaży dużych lokali i zamiany ich na mniejsze. Trafienie na rynek dużych mieszkań obniżyłoby cenę lokali i umożliwiłoby młodym rodzinom nabycie własnego, większego mieszkania. To jest wybór polityczny - albo działamy na korzyść jednej grupy, albo drugiej. Tu nie ma wartościowania - to czysty wybór decydentów, którzy muszą być jednak świadomi tych wyborów.
Rząd nie planuje takiego podatku, a jednak potrzeby budżetowe są duże. Czy taki podatek w formule prospołecznej, o której pan mówi, zagwarantowałby zwiększenie wpływów do budżetu na nowe wydatki?
To nie jest takie oczywiste. W Polsce już obowiązują podatki majątkowe – np. podatek od nieruchomości – i zmiana ich konstrukcji na podatek katastralny nie musi oznaczać wzrostu dochodów. Wszystko zależy od jego konstrukcji. Wpływy z podatku katastralnego wcale nie muszą być większe niż te, które mamy już w tej chwili. Ciężko byłoby skierować te dochody na przykład na program „Mieszkanie Plus” - podatki majątkowe są w tej chwili dochodem samorządu terytorialnego, a nie budżetu państwa. Nie ma powodu, by inaczej stało się z podatkiem katastralnym.
Jest jeszcze jedna sprawa - w celu tworzenia podatku katastralnego należy najpierw wycenić wartości nieruchomości, a tworzenie takiej mapy katastralnej to lata pracy, toteż taki podatek jest obecnie tylko teorią. Są państwa w Europie Zachodniej, w których obowiązuje podatek katastralny, ale wartość nieruchomości szacowana jest według cen z lat 70-tych. Wprowadzenie takiego podatku może oznaczać wiele pracy i niekoniecznie większe przychody. Nie dziwię się więc Ministerstwu Finansów, że nad nim na razie nie pracuje, pomimo tego, że najprawdopodobniej zwiększyłby on efektywność funkcjonowania rynku nieruchomości
Andrzej Sadowski (prezydent Centrum im. Adama Smitha) - "Podatek wybitnie niesprawiedliwy"
Choć Ministerstwo Finansów nie planuje wprowadzenia podatku katastralnego, głosy, iż taką daninę należy wprowadzić, pojawiają się już od kilku lat. Jakie byłyby skutki społeczne wejścia takiego podatku w jakiejś formule w Polsce?
Podstawowym argumentem przeciwko wprowadzaniu podatku katastralnego jest wycofanie się z niego Portugalii. Jest to bardzo skomplikowana w poborze danina, która w dodatku jest wybitnie niesprawiedliwa, bo w dominującym na świecie kształcie dokonuje się wyceny nieruchomości na podstawie kilku procent transakcji zawieranych na rynku. Poza tym jest on formą podatku dochodowego, toteż oprócz płaconych już podatków dochodowych byłby to kolejny ciężar dla obywateli. Chociażby z tych powodów nie należy wprowadzać tego podatku.
Co z argumentami na rzecz podatku katastralnego? Przecież mamy np. program 500+, który generuje wydatki budżetowe. Wkrótce też ruszy program Mieszkanie plus. Nowy podatek mógłby wzbogacić budżet państwa i zagwarantować wpływy do wypłat.
Takie argumenty są niezwykle bałamutne i szkodliwe. Rząd nie ma własnych pieniędzy, a jedynie te, które pobierze od obywateli. Jak popatrzymy na strukturę podatkową w Polsce, to 90 proc. Polaków nie jest nadmiernie zamożnych, a mówiąc wprost - podatki zawsze płacą najbiedniejsi. Osoby bardziej majętne mogą w warunkach polskich zminimalizować swoje zobowiązania podatkowe. Brak elementarnej wiedzy doprowadzi do tego, że małżeństwa na początku swojej drogi życiowej zapłaciłyby najwięcej w stosunku do dochodów, które mają.
Jest to więc podatek wybitnie niesprawiedliwy i stwarzający bariery dla stanu posiadania młodych rodzin tak, aby miały większe mieszkania i więcej dzieci. Pieniądze, które najpierw by im zabrano, by potem, przepuszczając przez biurokrację, dać w ramach takiego czy innego programu spowodowałyby, że rodzina na koniec dnia ma mniej, a nie więcej. Na koniec dnia bowiem dystrybucja tego pieniądza kosztuje.
Arkady Saulski