Informacje

fot. Tygodnik Młodej Polski
fot. Tygodnik Młodej Polski

Ziemkiewicz o sprawie "#Sieci": Hajdarowicz jest pionkiem w ręku władzy

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 8 marca 2013, 13:54

  • Powiększ tekst

"Mam dla państwa dwie wiadomości, złą i dobrą. Zła: rządzą nami gangsterzy. Dobra: jest to gang Olsena" - pisze w swoim dzisiejszym felietonie na portalu Interia.pl Rafał A. Ziemkiewicz o sprawie tygodnika "#Sieci".


Publicysta zaczyna od opisania sytuacji, która wcześniej spotkała dziennik "Rzeczpospolita", którą chciał wykupić brytyjski Mecom.

Napisałem "ataku Grzegorza Hajdarowicza" dla skrótu - ściśle biorąc, należałoby to sformułować "ataku tego kogoś, kto Grzegorza Hajdarowicza wykreował i kto za nim stoi". Bo to, że Hajdarowicz nie jest tu samodzielnym podmiotem, jest oczywiste dla każdego, kto ma choćby blade pojęcie o tym, w jaki sposób tuskowa ferajna rozmaitymi szykanami wypchnęła ze spółki "Presspublika" (poważnie ją przy tym osłabiając) brytyjski Mecom i przekazała tę spółkę nieodpłatnie  "ekscentrycznemu biznesmenowi" z Brazylii, który dopiero później, przypadkiem i w dramatycznych okolicznościach, okazał się od dawna bliskim znajomym ministra Grasia.

Ziemkiewicz porusza też kwestię roli sądu w całej sprawie.

(...) sprawy by nie było, gdyby nie zaangażowanie w nią władzy sądowniczej. Istotą skandalu nie jest fakt, że Grzegorz Hajdarowicz rości sobie, na podstawach nader wątłych, prawa do znaku towarowego, który kilka miesięcy temu zarejestrowała spółka "Fratria". Istotą sprawy jest postępowanie "rozgrzanego sędziego", który bez rozpoznania sprawy, a więc i bez świadomości tytułu prawnego wspomnianej spółki (oznaczającego tyle, że Hajdarowicz takowego tytułu nie ma, bo sąd dwukrotnie tego samego znaku zarejestrować by nie mógł), wydaje decyzję skutkującą gigantycznymi stratami dla wydawcy tygodnika, a potencjalnie nawet zniszczeniem całego przedsięwzięcia. Proszę sobie dobrze uświadomić absurd i grozę tej sytuacji. Spełniasz wszystkie prawne wymagania, by móc rozpocząć biznes, inwestujesz pieniądze, napinasz się na kredyty i w decydującym momencie jakiś gostek uzyskuje u sędziego decyzję, która doprowadza cię do szybkiego bankructwa. Po czasie niezbędnym, by sąd się zebrał (a u nas to wiele miesięcy) udowodnisz oczywiście bez trudu, że jesteś w prawie, a gostek, który cię oskarżył, to pajac. I co z tego? Sędzia, który cię załatwił, powie "ouups" i uśmiechnie się szeroko, informując, że zgodnie z prawem możesz mu skoczyć na kant togi.

Ziemkiewicz porównuje szybkość wyroku do sprawy "sędziego na telefon" z Trójmiasto.

Zachowanie sędziego, który wydał zakaz rozpowszechniania tygodnika "W sieci", usłużność, z jaką to zrobił w pierwszych możliwych terminach (w warszawskim sądzie rzecz niespotykana od czasów PRL), nie może się nie kojarzyć z postępowaniem znanego "sędziego na telefon" z Trójmiasta.

Publicysta zastanawia się czy atakujący tygodnik "#Sieci" zdecydują się na kolejny krok.

Logiczną konsekwencją postanowienia sądu jest, i zapewne miało być, rozesłanie pisma z tym postanowieniem do kolporterów, i wstrzymanie dystrybucji tygodnika "W Sieci", nieważne, z zamazaniem "w" czy bez zamazania, bo liczy się nazwa w papierach. A to oznacza pozostanie przez wydawcę z dwoma setkami tysięcy wydrukowanych egzemplarzy, których nie można sprzedać. Nawet dużego inwestora może to finansowo zniszczyć. Czy mocodawcy Hajdarowicza się odważą? Zobaczymy w poniedziałek.

Ziemkiewicz jednak uważa, że Hajdarowicz z czasem wycofa się. Pierwsze symptomy już są widoczne.

Hajdarowicz nagle zaczął obracać sprawę w prymitywny skok na kasę SKOK-ów, sugerując, że może odstąpić od działań przeciwko tygodnikowi, jeśli ten kupi od niego "prawa" do frazy "w sieci" zdaje się wskazywać na taki rozwój wypadków. Mocodawcy ocenili, że jednak im się pójście na całość nie opłaci, i wrzucili bieg "a, to tylko taki jeden facet z Brazylii, z którym my nie mamy nic wspólnego". Wpływ na to mógł mieć fakt, że nawet w kręgach establisz-mętów, kibicujących zwykle każdemu świństwu, jeśli tylko oczywiście wymierzone jest w prawicę, a nie, broń Boże, w "córunie lesbijki" czy niedogwałcone feministki, nie dostał Hajdarowicz oklasków. Jeszcze podczas akcji niszczenia "Uważam Rze" nie zabrakło "autorytetów", które głośno kibicowały oczywistemu łajdactwu.

Także i usłużna do tej pory medialna orkiestra nabrała wody w usta.

Branżowy serwis wirtualnemedia.pl obdzwonił wszystkich możliwych ekspertów i wszyscy, którzy nie potępili Hajdarowicza, po prostu odmówili wypowiedzi. W desperacji musiały się wirtualne media posłużyć głupawymi szyderstwami z Karnowskich pana Machały, człowiekowi w moim wieku nieodparcie się kojarzącymi ze sławnym wystąpienie posła Przymanowskiego w sejmie stanu wojennego, kiedy to pancerna podpora władzy ludowej kpiła sobie z internowanych, że "przeglądają się w lustrze, jak im do twarzy w kajdankach" i już liczą w myślach dolary, które za rzekome represje dostaną od CIA.

Ziemkiewicz podsumowuje sprawę zadając pytanie, na które czytelnik sami musimy odpowiedzi:

Skąd się biorą na świecie tacy Przymanowscy i Machały, to swoją drogą niezłe pytanie. Może by się tym zajął jakiś specjalista od robactwa, jeśli nie wszyscy jeszcze przerzucili się na popularyzowanie diety szczawiowo-śliwkowej i krzewienie "kultury jedzenia śniadań".

Interia.pl/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych