Wydrenowali Polskę na ponad pól biliona złotych
Firmy z Zachodu Europy od wejścia Polski do Unii Europejskiej drenują nasze spółki niemiłosiernie. W ciągu 11 lat z tytułu dywidend, odsetek, należności licencyjnych oraz opłat za usługi doradcze od polskich spółek dostały ponad 540 mld zł – wynika z wyliczeń Ministerstwa Finansów, które zostały zawarte w odpowiedzi na poselską interpelację nr 14 857.
Ten drenaż nasila się z roku na rok. O ile w 2005 r. – czyli pierwszym pełnym roku obecności Polski w Unii Europejskiej – łączna wartość tych wypłat wyniosła 26,5 mld zł, to już w roku 2009 było to 58 mld zł. Trzeba przypomnieć, że rok 2009 był najcięższy dla firm z Zachodniej w Europie, bo wtedy w największym stopniu odczuwały one skutki kryzysu finansowego. W tym czasie nasz kraj radził sobie całkiem nieźle, więc zachodnie spółki bez litości przelewały kasę ze swoich polskich firm na własne konta.
W roku 2010 wartość tych transferów spadła w roku 2010 do 34,2 mld zł. Ale to nie był powrót do normalności, bo zachodnie spółki nauczyły się już, że z Polski można wypłacać jak z bankomatu. W roku 2011 te transfery do firm unijnych znowu wzrosły, tym razem do 56 mld zł. I potem – z niewielkimi wahnięciami – rosły nadal, aż do 66,8 mld zł w roku 2014. W roku kolejnym te transfery wyniosły prawie 63,7 mld zł.
Najwięcej pieniędzy wyciągnęły z Polski firmy zarejestrowane w Holandii. Do tego kraju popłynęło aż 117,31 mld zł w ciągu tych 11 lat. Niewiele mniej zabrały z Polski firmy niemieckie – w ich przypadku drenaż polskich firm wyniósł prawie 102 mld zł. Na trzecim miejscu znalazły się firmy francuskie – wyprowadziły z Polski prawie 60 mld zł. Czwarte miejsce pod względem skali drenażu polskich firm zajęła Wielka Brytania – tamtejsze spółki wzięły z naszego kraju prawie 58 mld zł. Na piątym miejscu znalazł się Luksemburg, a więc kraj, który słynie z tego, że stanowi wielka pralnię pieniędzy wyprowadzanych z innych krajów. Do Luksemburga popłynęło prawie 48 mld zł.
Trzeba jeszcze dodać, że większość tych pieniędzy wypływa z Polski bez podatku. Jak pisze bowiem wiceminister finansów Paweł Gruza, Polska wchodząc do Unii Europejskiej musiała wprowadzić do swojego prawa dyrektywy, które zwalniają większość tych środków z podatków. A ponieważ wypłaty z tytułu odsetek czy usług doradczych stanowią dla polskich spółek koszt uzyskania przychodu, to na tym gigantycznym transferze traci także polski budżet. Te straty liczone są w dziesiątkach miliardów złotych.
Tu warto dodać, że owe 540 mld zł, wyprowadzone z Polski w ciągu 11 lat, to jedynie część pieniędzy, jakie płyną na Zachód. Duża część z funduszy unijnych, jakie napływają do Polski, trafia bezpośrednio do firm zachodnich, czy to jako zapłata za wykonane roboty (duża część firm np. budujących autostrady to spółki zagraniczne). A tych środków nie ma w danych przedstawionych przez Ministerstwo Finansów. Ostateczna skala transferów pieniędzy z Polski do UE jest więc znacznie większa.