UJAWNIAMY! Prokuratura szuka setek milionów złotych. Zniknęły z czterech funduszy
To może być jedna z największych afer finansowych. Z majątku czterech funduszy o wartości 500 mln zł mogła wyparować duża część środków. Ile dokładnie – tego wciąż nie udało się ustalić.
W tej sprawie jest kilka niezwykłych rzeczy. Fascynujące jest, że do strat doszło, mimo że nad pieniędzmi klientów powinny czuwać trzy instytucje finansowe, nadzorowane przez KNF, oraz wielka firma audytorska. Paradoksem jest też to, że o sprawie pierwsza zawiadomiła KNF instytucja, która w sumie - zgodnie z prawem - nie musiała w ogóle kiwnąć palcem, a więc Alior Bank.
Jedno jest pewne – prokuratura ma pełne ręce roboty. Wiadomo, że kancelaria wynajęta przez Alior Bank i występująca w imieniu inwestorów funduszy inwestycyjnych, złożyła co najmniej 4 zawiadomienia. Sam bank dołożył jedno.
Postępowanie zainicjonowane zostały zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa złożonym przez pełnomocnika Alior Banku – mówi Krzysztof Bukowiecki, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Łodzi. – Śledztwo objęte jest zwierzchnim nadzorem służbowym przez Prokuraturę Krajową – dodaje.
Jak wyjaśnił, prokuratura prowadzi postępowanie „w sprawie o trzy przestępstwa kwalifikowane z art. 296 § 1, § 2 i § 3 kk w zw. z art. 12 kk, art. 286 § 1 kk w zw. z art. 294 § 1 kk w zw. z art. 12 kk oraz z art. 299 § 1 kk w zw. z art. 12 kk”. Chodzi więc o kradzież, doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, łapówki i pranie brudnych pieniędzy.
Obietnica
Zaczęło się od obietnicy zysków, które będą łatwe i bezpieczne. W grę na początku wchodziła ziemia rolna.
W 2012 r. Dom Maklerski W Investments rozpoczął współpracę z Alior Bankiem. W Investments stworzyło fundusz dla TFI FinCrea, którego zadaniem miało być inwestowanie w ziemię rolną, a dokładnie w spółki celowe, które będą inwestować w ziemię rolną. Pomysł wziął się stąd, że od wejścia do Unii Europejskiej ceny ziemi rolnej wzrosły znacznie, a na początku II dekady XXI wieku ten wzrost jeszcze przyspieszył, bo wkrótce miało dojść do liberalizacji przepisów, dotyczących sprzedaży ziemi cudzoziemcom. Zgodnie z oczekiwaniami, po liberalizacji polskie ziemie mieli kupować Niemcy czy Holendrzy, co doprowadziłoby do dużego wzrostu cen.
Funduszem, który w tę ziemię miał inwestować, zarządzał Dom Maklerski W Investments, należący do znanego inwestora Piotra Wiśniewskiego. W CV, które można znaleźć na stronie jednej z jego spółek, widnieją tak głośne nazwy jak TelePolska (UOKiK uznał, że firma ta naruszyła zbiorowe interesy konsumentów) czy PlatiniumPropertiesGroup (spółka zbierała na NewConnect środki na budowę osiedla pod Moskwą, które nie powstało).
Certyfikaty funduszu inwestującego w ziemię rolną były oferowane inwestorom, i to zamożnym. Minimalna wartość inwestycji to 40 tys. euro.
Tu warto dodać, że dodatkową zachętą do inwestowania w ziemię rolną miała być gwarancja dla części inwestorów, że w razie potrzeby różnicę między ceną, po której inwestor kupi certyfikat funduszu, a ceną, po której go sprzeda, pokryje jeszcze inna spółka. Ta giełdowa spółka to W Investments, która należy do Piotra Wiśniewskiego (potem zmieniła nazwę na Baltic Bridge, obecnie nadal jest notowana na GPW).
Interes wydawał się na dobry, bo funduszy przybywało. Obok funduszu inwestującego w ziemię rolną - Inwestycje Rolne FIZAN – pojawił się kolejny, Inwestycje Selektywne FIZAN, który miał inwestować w spółki celowe oraz w ich wierzytelności. Kolejny podmiot to Vivante FIZAN, który miał inwestować w budowę, zakup oraz zarządzanie ekskluzywnymi domami starców oraz fundusz, Lasy Polskie FIZAN. Ten z kolei miał zarabiać i na wzroście wartości ziemi, i na drewnie, i na dopłatach na zalesianie. Wszystkie te podmioty mają ten sam skrót, oznaczający Fundusz Inwestycyjny Zamknięty Aktywów Niepublicznych. Chodzi o podmiot, który zebrane od inwestorów środki inwestuje w aktywa niepubliczne inne niż akcje, obligacje i inne papiery, które można kupować na giełdzie.
Gdy wprowadzano certyfikaty inwestycyjne do dystrybucji, wydawały się atrakcyjną, wysoko ocenianą inwestycją alternatywną. Tu warto zwrócić uwagę, że zarówno towarzystwa funduszy inwestycyjnych, jak i domy maklerskie są nadzorowane przez Komisję Nadzoru Finansowego. Ona wydaje im licencję, sprawdza, jak wykonują swoją działalność. Innymi słowy – to KNF odpowiada za to, aby takie instytucje jak domy maklerskie i TFI działały rzetelnie i uczciwie.
Biznes się sypie
W 2015 r. też do grona sprzedawców funduszy TFI FinCrea, zarządzanych przez Dom Maklerski W Investments, dołączył jeszcze jeden bank, BOŚ Bank.
No i w 2015 r. wreszcie stało się coś, po czym cały inwestycyjny interes zaczął się sypać. Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory.
Jedną z pierwszych zmian, jakie wprowadziło Prawo i Sprawiedliwość, były przepisy utrudniające wykup ziemi przez cudzoziemców. Mało tego, utrudnienia objęły również Polaków, którzy chcieliby kupić sobie grunt rolny. W rezultacie wolno było swobodnie handlować jedynie niewielkimi działkami.
Wtedy oczekiwano, że zmiany w prawie doprowadzą do spadku cen ziemi rolnej oraz spowodują totalny zastój na rynku. Późniejsze dane jednak pokazują, że spadek cen był minimalny (rzędu nieco ponad 1 proc. na kwartał), trwał tylko przez pół roku. Większy był negatywny wpływ na obroty – te w niektórych miejscowościach obniżyły się o 30 proc.
Jednak kiedy tylko zapowiedziano zmiany w zasadach handlu ziemią rolną, w biznesie prowadzonym przez TFI FinCrea i zarządzanym przez DM W Investments, zaczęło się dziać coś dziwnego.
Zmienia się struktura inwestycji. Już wcześniej fundusz „rolny” inwestował nie bezpośrednio w ziemię rolną, ale w spółki celowe, które tę ziemię kupowały. Teraz tych pięter przybyło – a więc fundusz kupował spółkę celową, która kupowała spółkę celową, która kupowała spółkę celową… a ta ostatnia miała kupować ziemię. Jak łatwo się zorientować, cała struktura tych inwestycji stała się nieprzejrzysta. Oficjalnie tę nową strukturę tłumaczono tym, że ustawa nie blokuje możliwości sprzedania obcokrajowcom spółki, która posiada ziemię rolną.
Na wiosnę 2016 r. sprzedaż certyfikatów „rolnych” i innych została wstrzymana. Stało się tak, kiedy doszło do zmiany w radzie nadzorczej Alior Banku i funkcję przewodniczącego objął ówczesny prezes PZU Michał Krupiński. Jednocześnie w BOŚ pełniącym obowiązki prezesa został Stanisław Kluza. W rezultacie oba banki całkowicie wstrzymały sprzedaż certyfikatów.
Marek Siudaj, (współpraca AT)
Jak doszło do jednej z największych afer finansowych związanych z funduszami inwestycyjnymi czytaj na portalu www.wGospodarce.pl już w poniedziałek rano.