Informacje

BEZBRONNA POLSKA: 47 mld złotych za "Patrioty" czyli PO tarczy antyrakietowej

Wojciech Surmacz

Wojciech Surmacz

Redaktor naczelny wGospodarce.pl i Gazety Bankowej

  • Opublikowano: 28 listopada 2015, 15:04

    Aktualizacja: 13 marca 2016, 19:32

  • Powiększ tekst

Nie 16 mld zł, a 47 mld zł miała kosztować Polskę tarcza antyrakietowa i nie w 2016 roku lecz najwcześniej w roku 2024 miały ruszyć pierwsze dostawy elementów systemu Patriot. Tak, według naszych informacji, miał wyglądać fatalny kontrakt, który negocjowali politycy Platformy Obywatelskiej z amerykańskim koncernem zbrojeniowym Raytheon.

Nic dziwnego, że Antoni Macierewicz, nowy szef Ministerstwa Obrony Narodowej uznał, że "ten kontrakt w istocie nie istnieje". Tak na marginesie, oferta Raytheona była od początku nie do przyjęcia dla każdego, zdrowo myślącego o bezpieczeństwie Polski polityka...

Więcej na ten temat tutaj: BEZBRONNA POLSKA: komu się opłaca wciskanie złomu Siłom Zbrojnym RP?

Ostatnia misja Siemoniaka

Z informacji, do których udało nam się dotrzeć wynika, że ostatnia misja Platformy Obywatelskiej w sprawie tzw. zbrojeniowego przetargu stulecia czyli tarczy rakietowej miała miejsce w dniach 3-4 listopada 2015 roku (a nie w październiku, jak podają nieoficjalnie media), czyli tuż przed zaprzysiężeniem rządu Beaty Szydło, w którym stery Ministerstwa Obrony Narodowej (MON) objął Antoni Macierewicz.

Dwaj emisariusze Tomasza Siemoniaka (wówczas jeszcze szefa MON i wicepremiera w rządzie Ewy Kopacz), czyli Czesław Mroczek, (sekretarz stanu w MON) oraz Robert Kupiecki (podsekretarz stanu MON) polecieli wtedy do Waszyngtonu. W charakterze "figowego listka" towarzyszyli im przedstawiciele polskich firm z branży zbrojeniowej. Przedsiębiorcy nie zostali jednak dopuszczeni do kluczowych rozmów.

Z amerykańską administracją w sprawie "Patriotów" rozmawiali tylko Czesław Mroczek i Robert Kupiecki. Wyglądało to tak, jakby rzutem na taśmę chcieli dopiąć kontrakt, ale...

- Okazało się, że oferta Amerykanów jest następująca: kontrakt ma opiewać na 47 mld zł (podobno nawet z opcją 60 mld zł), a pierwsze dostawy "Patriotów" mogą ruszyć na przełomie 2024/5 i zakończą się dopiero na przełomie 2029/30. Mroczek z Kupieckim wyglądali na zszokowanych, używali niecenzuralnych słów w odniesieniu do amerykańskiej propozycji. Twierdzili, że jest nie do przyjęcia. Krótko mówiąc, wróciliśmy do Warszawy na tarczy - relacjonuje osoba, która była świadkiem tych wydarzeń.

W ten sposób legł w gruzach wielki plan modernizacji polskiej armii ogłoszony w 2012 roku przez rząd Donalda Tuska, którego wartość oszacowano w sumie na około 130 mld zł. Jego osią miała być tzw. tarcza antyrakietowa. Na początki miała kosztować 16 mld zł. Potem ta cena systematycznie rosła (jeszcze miesiąc temu mówiono już o 23 mld zł) gdy okazało się, że postępowanie przetargowe wygrał amerykański koncern Raytheon, oferujący polskiej armii archaiczny system Patriot.

Więcej na ten temat tutaj: BEZBRONNA POLSKA: Siły Zbrojne RP na tarczy - odsłaniamy kulisy przeciwlotniczego przetargu stulecia

Jak zmodernizować system

Sęk w tym, że "gruba" oferta Amerykanów nie powinna była szokować ludzi Siemoniaka. Szczególnie Roberta Kupieckiego, który bezpośrednio odpowiadał za kontrakt z Raytheonem. Był w tym zakresie prawdziwym ekspertem, o czym może chociażby świadczyć książka pod wdzięcznym tytułem "Obrona przeciwrakietowa w polskiej perspektywie" wydana pod naukową redakcją Kupieckiego przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych (PISM).

Robert Kupiecki powinien wiedzieć, że amerykański Raytheon od dawna poszukuje pieniędzy (ok. 5 mld dolarów) na sfinansowanie modernizacji systemu Patriot, że bez powodzenia koncern szukał tych pieniędzy w administracji Stanów Zjednoczonych.

Dlatego Amerykanie z Raytheona postanowili pozyskać środki na modernizację poza granicami USA, docierając do politycznych decydentów w Polsce za pośrednictwem think tanków takich, jak Center for European Policy Analysis (CEPA).

Więcej na ten temat tutaj: BEZBRONNA POLSKA: Sikorski, Zaborowski i inni ludzie CEPA na celowniku rządu PiS

Raytheon mógł wywierać wpływ na polskich polityków także poprzez inne organizacje pozarządowe, nie związane z działalnością lobbingową. Do tej grupy należały dwie instytucje, których wspólnym mianownikiem (prezesem) jest - perfidnie wykorzystana do pełnienia roli "przykrywki" - Anna Maria Anders-Costa, córka gen. Władysława Andersa (jej nieżyjący już mąż płk Robert A. Costa po przejściu na emeryturę pracował dla Raytheona).

Pierwsza z tych organizacji to Stowarzyszenie im. Generała Broni Władysława Andersa (nasze źródło zapewnia, że stowarzyszenie niebawem będzie rozwiązane przez córkę Andersa z uwagi na niemożność wpływania na działalność statutową organizacji). W jego władzach zasiadała Ligia Krajewska, do niedawna posłanka PO oraz prawdziwa elita oficerów/naukowców z Akademii Obrony Narodowej (AON): płk prof. dr hab. Dariusz Kozerawski – czasowo pełniący obowiązki rektor-komendant AON, płk Juliusz Tym - szef Katedry Historii Wojskowości, prof. dr hab. Janusz Zuziak - wykładowca Katedry Historii Wojskowości AON i dr Czesław Andrzej Żak - dyrektor Centralnego Archiwum Wojskowego.

W zarządzie Stowarzyszenia Andersa zasiadał też prof. dr hab. gen. dyw. Bogusław Pacek (doradca Tomasza Siemoniaka w MON), który 7 listopada 2015 został odwołany ze stanowiska rektora-komendanta AON przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Była to pierwsza decyzja kadrowa nowego ministra.

Druga organizacja pozarządowa, związana z działalnością Raytheona w Polsce to Fundacja im. gen. Władysława Andersa. Z naszych ustaleń wynika, że w tym przypadku Anna Maria Anders zamierza dokonać zmian w jej władzach, by przywrócić jej pierwotne założenia (m.in. działania na rzecz Polaków ze Wschodu) tak, aby jej nazwisko i nazwisko jej ojca nie było wykorzystywane w grach politycznych.

A jest co zmieniać, bo we władzach tej fundacji spotkali się z jednej strony ponownie Ligia Krajewska - do niedawna posłanka PO, Paweł Zalewski - europoseł PO oraz Marcin Zaborowski - do niedawna dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, a dziś wiceszef waszyngtońskiego think tanku CEPA, lobbującego na rzecz Raytheona w Polsce. Z drugiej zaś strony w fundacji Andersa znaleźli się Andrew Michta - nazywający sam siebie "zwolennikiem sojuszu USA i Polski" (non-resident senior fellow CEPA w latach 2013/14) oraz Jolanta Łapkiewicz, należąca do zespołu Raytheona w Polsce...

– Jolanta pracuje ze wszystkimi – mówi w serwisie promocyjnym patriotsystem.pl Pete Bata, menedżer polskiego programu Raytheona. – Dba o to, aby właściwe osoby rozmawiały ze sobą, a ich interesy były brane pod uwagę, od urzędników rządowych do ekspertów uniwersyteckich, naukowców i przedstawicieli przemysłu. Nawiązujemy partnerskie relacje, które pozwolą na sukces projektu: z perspektywy Ministerstwa Obrony Narodowej i polskiego sektora obronnego - podkreśla Amerykanin.

- Wszystko wskazuje na to, że byli bardzo skuteczni i gdyby PO wygrała wybory to kontrakt z Raytheonem zostałby podpisany na warunkach, które Kupiecki z Mroczkiem usłyszeli niedawno w Waszyngtonie. Czyli Polska zapłaciłaby za modernizację systemu Patriot - komentuje ekspert z Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Mało poważnie

W kontekście tych wszystkich informacji nie dziwi fakt, że Antoni Macierewicz, minister obrony narodowej na spotkaniu z sejmową Komisją obrony narodowej (25 listopada 2015 r.) poinformował, że trwa gruntowna weryfikacja zamówienia na system obrony powietrznej średniego zasięgu.

- Cena jest nieporównanie wyższa, możliwość dostarczenia produktu - nieporównanie dłuższa, a warunki przejściowe do realizacji w ogóle nieznane stronie, która miałaby to realizować. Krótko mówiąc, ten kontrakt w istocie nie istnieje — powiedział szef MON.

- Umowa miała być podpisana za rok, więc to jest jasne, że tej umowy nie ma, bo jej być nie mogło — odpowiedział mu były szef MON Tomasz Siemoniak w rozmowie z dziennikarzami. - Od kwietnia prowadzimy rozmowy z rządem USA i uważam, że jest to dla nas tak ważny partner, że nie powinien dowiadywać się z mediów o naszych wątpliwościach — dodał.

Siemoniak stwierdził, że negocjacje w takich umowach są trudne, a oferty wyjściowe, które się pojawiają mogą być różnie oceniane. - Jestem przeciwnikiem takiego załatwiania spraw przez media. Minister Macierewicz powinien pojechać do Waszyngtonu rozmawiać ze swoim amerykańskim odpowiednikiem i wtedy komunikować cokolwiek. Tak wyglądamy mało poważnie — podkreślił Siemoniak.

W sumie trudno się nie zgodzić, rzeczywiście wyglądacie mało poważnie dlatego nawet zdesperowany Raytheon nie chce już z Wami rozmawiać, bo nie ma z kim...

Więcej na ten temat tutaj: Amerykańska firma Raytheon, producent rakiet Patriot proponuje rozmowy ws. zastrzeżeń szefa MON Antoniego Macierewicza

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych