Cezary Kaźmierczak: "Polacy z Wysp nie wrócą do kraju. Potrzeba reformy podatków i ułatwień dla firm"
Przed brytyjskim referendum wielu komentatorów straszyło Polaków wizją powrotu rodaków z emigracji zarobkowej, który spowodowałby krach na rynku pracy i wzrost bezrobocia. Czy ta wizja jest realna? A gdyby "wielki powrót" nastąpił, to czy faktycznie byłby czymś złym? O tym mówi w wywiadzie dla portalu wGospodarce.pl Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Arkady Saulski: Rozmawiamy krótko po brytyjskim referendum, w którym obywatele UK zdecydowali, że chcą, aby ich kraj opuścił UE. Jeszcze przed tym wydarzeniem wielu komentatorów w Polsce straszyło wizją powracających do kraju Polaków z Wysp, którzy mieliby rozchwiać rynek pracy. Czy tak się rzeczywiście stanie?
Cezary Kaźmierczak: Wśród niektórych polityków i publicystów pojawiła się nadzieja na to, że Polacy wrócą z Wysp. Moim zdaniem do tego nie dojdzie. Dlaczego? Po pierwsze - wbrew temu co można sądzić, nikt nie wyrzuci pracujących imigrantów. Jeżeli pracują, to płacą podatki i wpływają pozytywnie na gospodarkę. Ktoś, kto by ich wyrzucał, byłby szalony, a Anglicy raczej przez Brexit nie zwariują. Problem, jaki ma Wielka Brytania, to imigranci, którzy nie pracują, ci pochodzący z Afryki Północnej - obecnie 63 proc. z nich jest na zasiłkach. Wśród Polaków ta liczba jest diametralnie inna - tylko 1 proc. Polaków na Wyspach nie pracuje i pobiera zasiłek. To bardzo podobna sytuacja jak z imigrantami ukraińskimi w Polsce.
Czyli nie wrócą do Polski, sprawa zamknięta?
Polacy mogliby zacząć wracać do kraju, ale pod jednym warunkiem. Rząd musiałby stworzyć warunki tak do pracy, jak i do prowadzenia firm, działalności gospodarczej. Obecnie jednak rząd brytyjski nadal oferuje lepsze warunki i możliwości. Radziłbym więc politykom skoncentrowanie się właśnie na tym, aniżeli tworzeniu bajek. Proszę, aby zajęli się tą sprawą. Patriotyzm na tym przecież polega - rząd polski tworzy pracownikom lepsze warunki do działania niż rząd brytyjski. Na tym należy się skoncentrować.
Załóżmy, że Polacy jednak w jakiś sposób byliby jednak wypychani z Wysp. Jak odczułby to rynek pracy? Byłaby katastrofa?
Hipotetycznie, gdyby się to wydarzyło, należy pamiętać o ważnej rzeczy. To nie jest prosta droga, nie ma linii zero-jedynkowej Polska - Wielka Brytania. Jest jeszcze 26 innych państw UE, do których Polacy mogą pojechać, a ci, którzy mają doświadczenie z Wielkiej Brytanii, nie będą lękali się spróbować pracy gdzie indziej. To nie jest tak, że Polska konkuruje tylko z Wielką Brytanią. Polacy wypchnięci z tamtego rynku udadzą się gdzie indziej - Francja, Hiszpania, Niemcy, Skandynawia, mają wiele możliwości.
Sprawa powrotu Polaków jest o wiele bardziej skomplikowana niż może się wydawać i powrót wiąże się ściśle z przyczynami ich wyjazdu. Możemy te przyczyny ustalić bez problemu. Po pierwsze - Polacy wyjeżdżali z małych miast. Wybierali więc nie kraj, lecz duży ośrodek miejski - Warszawę, Wrocław, Kraków, Leeds, Glasgow czy Londyn. Oceniali dwie rzeczy - po pierwsze możliwości zarobkowe. Tutaj oczywiście Wielka Brytania wygrywa z Polską i to drastycznie. To kwestia nie tylko pensji, ale i podatków. W UK z kwoty 60 tys. złotych nie zapłaci żadnego podatku. W Polsce zostanie mu zabrany wysoki podatek.
Druga przyczyna, i wiem, że to może być dla wielu osób zaskoczenie, to ustawa o ochronie lokatorów - to, czym przechwala się każdy kolejny rząd. Ustawa ta jednak wcale nie jest korzystna, bo sprawia, że rynek mieszkań na wynajem jest płytki i drogi. Mieszkań jest mało i są drogie, a budowa mieszkań na wynajem się nie opłaca. Ta ustawa sprawia, że Polakom bardziej opłaca się szukać mieszkania poza Polską.
Polski rynek pracy nie może więc liczyć na ulgę - jak chcą optymiści? Wstrząsu też nie będzie?
Polski rynek pracy cierpi na deficyt dwóch rodzajów siły roboczej: brakuje niewykwalifikowanej siły roboczej, tutaj jednak problem rozwiązują pracownicy z Ukrainy. Zauważmy, że bez nich polskie rolnictwo kompletnie już by nie funkcjonowało. Drugi problem to średni personel techniczny. Związki branżowe zrzeszone w ZPP często zgłaszają problemy właśnie z tą kadrą. Takich pracowników potrzebujemy i być może Polacy by tę niszę wypełnili po powrocie z emigracji.
Polacy w Wielkiej Brytanii już nie pracują tylko na przysłowiowym zmywaku. Wielu z nich wielokrotnie się przebranżowiło i są obecnie dobrze zarabiającymi, szanowanymi handlowcami, brokerami ubezpieczeń, prawnikami czy wykładowcami. Głosy straszące wielkim powrotem mas z emigracji straszą właśnie nimi - to ci najlepiej wykształceni, znający języki i posiadający doświadczenie polscy emigranci wracając do kraju mają być tymi, którzy odbiorą miejsca pracy.
Jeżeli polski rząd zlikwiduje bariery, które dziesięć lat temu wypchnęły Polaków do Wielkiej Brytanii i innych krajów UE, to powrót tych naszych rodaków będzie czymś wręcz naturalnym i gospodarka, rynek pracy, żadnego szoku nie przejdzie. Mamy deficyt siły roboczej i on się będzie pogłębiał w obszarach, o których mówiłem. Średni personel przebywa przecież właśnie w Wielkiej Brytanii.
Polacy w Wielkiej Brytanii dobrze zarabiają. Może po powrocie zamiast zostać pracownikami woleliby stać się przedsiębiorcami?
Tak, ale na razie to jest najmniej prawdopodobny scenariusz ze wszystkich, które tu analizujemy, wręcz na pograniczu bajki. Najpierw naprawmy system podatkowy w kraju, tak by uznany on został przez instytucje międzynarodowe za bardziej sensowny, by awansował w rankingach ze 117. miejsca na świecie na 50. Ale to już futurologia, na razie nie zapowiada się na takie zmiany. Może gdyby ktoś miał genialny pomysł na biznes w Polsce, przyjechał tu z kapitałem, wypełnił jakąś niszę - wtedy tak, ale bez zmian w systemie podatkowym nikt tu nie przyjedzie.