Opinie

Źródło: http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-przyczynach-wypadkow-drogowych.html
Źródło: http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-przyczynach-wypadkow-drogowych.html

Złe drogi błogosławieństwem dla budżetu

xxx xxx

  • Opublikowano: 29 stycznia 2013, 12:40

  • Powiększ tekst

Najwyższa Izba Kontroli i policyjne statystyki jako najczęstszy powód wypadków wskazują sieć dróg nieprzystosowaną do natężenia ruchu samochodowego. Co robi w tej sytuacji rząd. Wykorzystuje słabości polskich dróg do naprawy budżetu i stara się jak może ograniczyć natężenie ruchu drogowego – też z korzyścią dla budżetu.

Najpierw minister finansów Jan Antony Vincent-Rostowski wpisał do wpływów do budżetu na rok 2013 kary nakładane na kierowców w łącznej wysokości 1,24 mld PLN. Następnie jego rządowy kolega Sławomir Nowak ruszył z kampanią marketingową, że zakup kolejnych fotoradarów i samochodów ITD wcale nie ma na celu ratowanie budżetu, a poprawę bezpieczeństwa na drogach. Wygląda na to, że minister Nowak nie zna raportów NIK z 2011 roku i Policji z 2012r.

„W wypadkach drogowych ginie w Polsce wciąż dwa razy więcej osób niż w UE. Dzieje się tak głównie z powodu złego stanu technicznego dróg. Większość dróg krajowych nie ma dwóch oddzielnych jezdni w przeciwnych kierunkach. Konieczność bezpośredniego mijania pojazdów nadjeżdżających z przeciwka stwarza ryzyko najgroźniejszych wypadków. Radykalna poprawa bezpieczeństwa może nastąpić po wybudowaniu autostrad i dróg ekspresowych.”

- pisała w 2011 roku NIK – (link do raportu NIK).

Wśród 6 najczęstszych powodów wypadków podanych przez NIK nie ma demonizowanej przez ministra Nowaka szalonej jazdy Polaków.

Do podobnych wniosków prowadzi analiza policyjnych statystyk. Okazuje się, że dominujące w Polsce drogi z jedną jezdnią, po której jeździ się w przeciwnych kierunkach, są jednocześnie najbardziej niebezpieczne. Na nich właśnie zdarzyło się 83 proc. wszystkich wypadków, w których śmierć poniosło prawie 90 proc. osób zabitych na drogach - podaje Komenda Główna Policji.

Czy minister transportu może nie znać tych danych? Oczywiście jest to możliwe, ale zakładam, że w tym przypadku nie mamy do czynienia z aż tak wysokim poziomem niekompetencji, a zwykłym wyrachowaniem. Od 2011 roku gdy NIK napisał: „Brakuje w Polsce stabilnych rozwiązań, sprzyjających budowie dróg wysokiej klasy, tj. autostrad i dróg ekspresowych, a tempo powstawania nowych jest zbyt wolne.” ministerstwu transportu nie udało się nic w tym zakresie zmienić. Szef tego resortu postanowił więc zabrać się do sprawy od drugiej strony. Skoro nie udaje się budować dróg, a gdy już się je buduje to firmy budowlane bankrutują, trzeba ograniczyć ruch. Można to zrobić ograniczając dostęp do uprawnień do prowadzenia pojazdów, a przy okazji pomóc ministrowi transportu ustawiając przy drogach kasy fiskalne i kupując mobilne punkty poboru podatku – o tym, że samochody ITD spełniają tylko taką rolę, najlepiej świadczy fakt ich nieoznakowania i nie zatrzymywania kierowców łamiących przepisy i narażających innych użytkowników dróg.

Dzięki temu w najbliższych miesiącach niewątpliwie wielu kierowców utraci prawo do prowadzenia pojazdów zbierając punkty karne. Dodatkowo ruch na drogach ograniczony zostanie dzięki zmniejszeniu ilości wydawania nowych praw jazdy. Wprowadzone w styczniu nowe egzaminy teoretyczne sprawiają, że zdaje je jedynie niewielki procent egzaminowanych – nie udało się to nawet dyrektorowi WORD-u w Zielonej Górze. Kolejnym krokiem w kierunku ograniczenia ilości samochodów poruszających się po polskich drogach są propozycje podwyższenie opłat za parkowanie w miastach i natychmiastowe odbieranie prawa jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości o 100 proc. Szczególnie to ostatnie rozwiązanie może się okazać bardzo efektywne. Wystarczy na dwupasmowej drodze, spełniającej warunki drogi ekspresowej, ustawić nagle ograniczenie do 40 km/h, jak to zrobiono np. na wylotówce z Gdańska w kierunku Warszawy i można w ciągu jednego dnia wyeliminować z ruchu kilkudziesięciu kierowców. Oczywiście powyższe metody ograniczania ruchu drogowego mają także korzystny wpływ na budżet – czy to samorządowy w przypadku opłat parkingowych, czy to państwa w przypadku podwyższonych od 19 stycznia opłat za egzaminy na prawo jazdy.

Ograniczanie ruchu drogowego ma jednak też swoje minusy. Mniej kierowców, to mniejsze zapotrzebowanie na paliwo, a przecież prawie 50 proc. jego ceny to podatki. To może się nie spodobać ministrowi Rostowskiemu. Ciekawe jakie rozwiązanie tego problemu znajdzie rząd – przestanie ograniczać ruch samochodowy, a może podwyższy udział podatków w paliwie powyżej 50 proc. – oczywiście zgodnie ze standardami europejskimi. Obstawiam to drugie rozwiązanie. W końcu szkoda rezygnować z dochodów z tytułu zwiększonej ilości egzaminów na prawo jazdy.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych