Opinie

Czy warto będzie jeszcze „upadać”

Krzysztof Oppenheim

Krzysztof Oppenheim

jest ekspertem finansowym w sprawach kredytów hipotecznych, restrukturyzacji i konsolidacji zobowiązań. Związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się także m.in. w upadłości konsumenckiej oraz pomocy frankowiczom. Od 2016 r. zajmuje się działalnością antywindykacyjną

  • Opublikowano: 1 sierpnia 2019, 16:34

  • Powiększ tekst

Zapowiadane od prawie dwóch lat zmiany procedur w zakresie ogłaszania upadłości konsumenckiej wejdą w życie prawdopodobnie w pierwszych miesiącach 2020 r. Czy proponowane dziś zapisy poprawią sytuację osób, dla których upadłość jest ostatnią deską ratunku? - pisze w „Gazecie Bankowej” Krzysztof Oppehheim

28 maja br. do Sejmu wpłynął projekt aktu prawnego pod nazwą: „Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo upadłościowe oraz niektórych innych ustaw”, którego wprowadzenie w sposób istotny zmieni metodykę postępowań sądowych przy upadłości konsumenckiej. Na czym mają polegać zapowiadane zmiany?

Każdemu wolno upaść!

Wielokrotnie w mediach mówiono o najbardziej spektakularnej zmianie, jaka ma obowiązywać w nowej formie upadłości konsumenckiej: po ewentualnej nowelizacji ustawy „upaść” będzie mógł każdy. Potwierdza to proponowany zapis w projekcie ustawy (wersja z dnia 8 kwietnia 2019 r.), który cytuję: „uchyla się art. 4914”.

Oto najważniejszy fragment art. 4914, wedle obecnie obowiązującej ustawy: „1. Sąd oddala wniosek o ogłoszenie upadłości, jeżeli dłużnik doprowadził do swojej niewypłacalności lub istotnie zwiększył jej stopień umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa”.

Jak oceniać tak daleko idącą liberalizację zasad uzyskania statusu upadłego dłużnika? Z jednej strony na pewno jest to ruch słuszny. Doświadczenia z ostatnich kilku lat, tj. od początku 2015 r., kiedy nastąpiła rewolucyjna zmiana w zakresie możliwości ogłoszenia upadłości konsumenckiej, jasno pokazały, jak nieostrym pojęciem jest tzw. rażące niedbalstwo. Mamy więc sądy np. w Katowicach, Gdańsku czy w Świdniku, które nader często dopatrują się w działaniach wnioskujących o upadłość właśnie rażącego niedbalstwa lub zbytniej lekkomyślności przy zaciąganiu zobowiązań. Ma to miejsce niemal zawsze, gdy dana osoba staje się ofiarą pętli kredytowej i zaciąga kolejne pożyczki, aby spłacić raty tych wcześniej uzyskanych. To dość częsty przypadek w obecnej rzeczywistości. W wielu sądach, m.in. w wymienionych powyżej, taka osoba nie miała najmniejszych szans na oddłużenie, a będzie to możliwe po zmianie ustawy. Z drugiej strony mamy sąd warszawski, który uznał zasadność przyznania statusu upadłego konsumenta m.in. byłemu liderowi zespołu Ich Troje Michałowi Wiśniewskiemu, który sprzeniewierzył swój majątek wart 35 mln zł, kupując samoloty, apartamenty w Tajlandii i rozdając kolegom samochody warte ok. 1 mln zł – o czym potem pan Wiśniewski ochoczo opowiadał w wywiadach dla prasy.

Wykreślenie artykułu 4914 wygląda więc z pozoru jako zmiana bardzo korzystna. Skończy się bowiem opisana powyżej dowolność sądów w ocenie ewentualnej winy dłużnika. Po zmianie ustawy także osoby, które w całkiem nieodpowiedzialny sposób zaciągały zobowiązania, będą mogły skutecznie ubiegać się o ogłoszenie ich upadłości konsumenckiej. Ale każdy kij ma dwa końce…

W tym miejscu oddajmy głos wybitnemu ekspertowi od postępowań upadłościowych. Oto, jak powyższą zmianę skomentował mec. Piotr Zimmerman: „Całkowite pozbycie się negatywnych przesłanek ogłoszenia upadłości jest zbyt daleko idącym krokiem ustawodawcy: nie tylko ze względu na całkowity paraliż sądów upadłościowych wnioskami kierowanymi po wejściu w życie nowelizacji, lecz także powyższe premiuje wszystkich dłużników niezależnie od wątpliwości co do czynności zdziałanych przed ogłoszeniem upadłości (wyzbycie się majątku, popełnione przestępstwa itp.)”.

Jeśli ustawa będzie zakładać, że może „upaść” nawet przestępca wyłudzający kredyty albo osoba zadłużająca się w złej wierze, tj. bez woli spłaty swoich zobowiązań, to „nowa upadłość” musi takie sytuacje przewidywać. I tak jest faktycznie. Okazuje się bowiem, że ustawodawca nie zawsze jest tak liberalny wobec niesolidnych dłużników. Sposób, w jaki projekt ustawy przewiduje zabezpieczenie się przed tego typu działaniami, budzi najwięcej moich obaw, czy warto będzie wchodzić w procedurę upadłościową po planowanych zmianach.

Upadłość – tak, umorzenie długów – nie

Największa wada projektu ustawy z dnia 8 kwietnia 2019 r. dotyczy w szczególności upadłości konsumenckiej byłych przedsiębiorców: brak przejrzystości, jak i kiedy zakończy się postępowanie upadłościowe, oraz czy w konsekwencji nastąpi umorzenie długów. Takowe nie nastąpi, jeśli sąd uzna, że (cytuję fragment projektu ustawy) „dłużnik doprowadził do swojej niewypłacalności w sposób celowy, w szczególności przez trwonienie części składowych majątku oraz celowe nieregulowanie wymagalnych wierzytelności”.

Co więc się okazuje? Projektodawca przepisów uznał, co prawda, że „rażące niedbalstwo” nie jest przesłanką do oddalenia wniosku o upadłość, ale z drugiej strony wprowadza kolejne, bardzo ocenne zapisy do treści ustawy, jakimi są: „trwonienie części składowych majątku” oraz „celowe nieregulowanie wymagalnych wierzytelności”.

Jeśli upadłemu skutecznie sąd zarzuci jedno z powyższych działań, postępowanie takiej osoby nie zakończy się umorzeniem długów! Czyli dłużnik taki uzyskuje status upadłego, syndyk wyprzedaje jego majątek, a na koniec sąd ogłasza odmowę umorzenia reszty długów. Krótko mówiąc, taki upadły robi „doskonały” biznes: pozbywa się majątku, ale w zamian pozostaje z długami. A przecież raczej na pewno chciałoby się na odwrót…

W niewoli – do woli…

Ale to niejedyna konsekwencja niby-zbytniej liberalizacji ustawy. Jeśli danej osobie, już po ogłoszeniu upadłości konsumenckiej, będzie można zarzucić wspomniane bardzo ocenne, rażące niedbalstwo, w sposób znaczący wydłuży się czas postępowania upadłościowego. W takich przypadkach sąd może wydłużyć okres planu spłaty wierzycieli aż do siedmiu lat. Jeśli dodamy do tego dość długi okres pracy syndyka nad daną sprawą, m.in. przy sprzedaży trudnego do zbycia majątku upadłego (obecnie trwa to czasem dłużej niż trzy lata), taki upadły będzie usidlony w szponach procedur upadłościowych nawet ponad 10 lat!

Powyższe także bardzo mocno uderza w liczną grupę upadłych – byłych przedsiębiorców, którzy zazwyczaj w proces upadłości wchodzą z majątkiem. Czyli ich postępowanie będzie trwało znacznie dłużej niż np. upadłego, który nic nie posiada oprócz długów… Na?dodatek eksprzedsiębiorca dopiero po ogłoszeniu jego upadłości pozna swój przyszły los, czyli jak długo będzie niewolnikiem postępowania upadłościowego i czy doczeka się umorzenia części długów. W przedstawionym projekcie w sposób oczywisty zignorowano bardzo ważny element postępowania upadłościowego – że powinno ono być przewidywalne dla dłużników. Każda osoba wnioskująca o upadłość konsumencką powinna mieć orientację, jak ten proces będzie przebiegał, czy zakończy się oddłużeniem i w jakim czasie to nastąpi. Tylko w takiej sytuacji można mówić o planowaniu swojej przyszłości.

Nie wszystkie zapisy projektu ustawy o „nowej upadłości” w treści opracowania opisuję tak szczegółowo. W poniższym podsumowaniu przedstawiam także inne wady tej ustawy, ale w sposób hasłowy: chodzi m.in. o możliwość wejścia upadłego w układ z wierzycielami (bardzo ważny i mocno niedopracowany wątek w projekcie ustawy) czy też warunkowe umorzenie zobowiązań upadłego na okres pięciu lat. Poniżej „lista grzechów głównych” omawianej ustawy.

Wady projektu ustawy: podsumowanie

Po pierwsze, w projekcie ustawy z dnia 8 kwietnia 2019 r. nie uwzględniono: • zdecydowanych różnic w podejściu sądów do oceny rażącego niedbalstwa wnioskodawcy (jak temu przeciwdziałać?);

• występowania ryzyka biznesowego czy też możliwości popełnienia błędu przez przedsiębiorcę, w ramach prowadzonej działalności gospodarczej, za które nie powinien on ponosić podwójnej kary (np. brak możliwości umorzenia długów);

• brak uwzględnienia winy wierzycieli w przypadku nadmiernego zadłużenia wnioskodawcy, tj. w znaczącej części przypadków można mówić o rażącym niedbalstwie pożyczkodawców (np. przy tzw. pętli kredytowej), za co skutki ponosi obecnie wyłącznie druga strona – osoba wnioskująca o upadłość konsumencką.

Po drugie, projekt ustawy „psuje” wiele korzystnych rozwiązań, które dotyczą warunków upadłości konsumenckiej i są obecnie stosowane:

• największa wada projektu ustawy, w szczególności wobec byłych przedsiębiorców: brak przejrzystości, jak i kiedy zakończy się postępowanie upadłościowe oraz czy w konsekwencji nastąpi umorzenie długów;

• eliminacja upadłego z grona „wolnych ludzi” – w zdecydowanej większości przypadków przy upadłych przedsiębiorcach – na okres od 8 do 10 lat. Niemal w każdym przypadku można się spodziewać, że wierzyciele upadłego będą się domagać od syndyka uznania winy upadłego jako efekt lekkomyślności lub rażącego niedbalstwa, co skutkować będzie siedmioletnim okresem planu spłaty wierzycieli;

• wejście w układ: temat niedopracowany, wymaga znaczącego rozszerzenia, w tym opisu sytuacji, kiedy wierzyciel, będący podmiotem dominującym (np. bank, leasingodawca), będzie MUSIAŁ przystąpić do mediacji w zakresie ewentualnej restrukturyzacji zadłużenia. Wedle projektu ustawy z dnia 8 kwietnia 2019 r. może do układu nie przystąpić, nie zważając ani na zasady współżycia społecznego, ani na interesy innych wierzycieli; może nawet odmówić wejścia w układ – ze szkodą dla siebie, zasłaniając się znaną wymówką: „bo takie mamy procedury”;

• wprowadzenie do projektu ustawy kolejnych elementów, podlegających indywidualnej ocenie (a więc uzależnionych od subiektywnej decyzji sądu i sędziego), w tym – poza rażącym niedbalstwem –?wspominane: doprowadzenie do swojej niewypłacalności w sposób celowy; w szczególności przez: trwonienie części składowych majątku oraz celowe nieregulowanie wymagalnych wierzytelności;

• warunkowe umorzenie zobowiązań na okres pięciu lat: nie do przyjęcia w formie opisanej w projekcie ustawy, bo to zachęta do działania upadłego w szarej strefie.

Wnioski końcowe Opisane wady projektu ustawy, które stwarzają bardzo wiele zagrożeń, m.in. dla upadłych przedsiębiorców, zniewalając ich na okres nawet do 10 lat, uczynią ubieganie się o upadłość konsumencką nader ryzykownym. Jeśli pozbawimy byłych przedsiębiorców na okres nawet do 10 lat wolności obywatelskiej i gospodarczej, robiąc z nich na tak długo niewolników postępowania upadłościowego, to z całą pewnością osoby takie nie będą szukać pomocy poprzez upadłość konsumencką.

W szczególności będzie to dotyczyć tych przedsiębiorców, którzy będą się czuli na siłach zacząć „Życie II” na normalnym lub na wysokim poziomie. Takie osoby, skoro upadłość konsumencka będzie dla nich absolutnie nie do przyjęcia – co nastąpi po wprowadzeniu ustawy zgodnej z treścią projektu ustawy –?trafią do szarej strefy lub zasilą grono emigrantów, nie mogąc w sposób akceptowalny pozbyć się długów ani ciągnących się za nimi egzekucji komorniczych. Zdaniem autora tego opracowania najbardziej pokrzywdzeni będą właśnie mali i średni przedsiębiorcy, w szczególności ci, którzy zanotowali wpadkę biznesową – często nie z własnej winy – ale są w stanie generować w przyszłości znaczące dochody i odprowadzać do Skarbu Państwa wysokie opłaty (na ZUS czy Urząd Skarbowy).

Dlatego należy uznać, że projekt ustawy w obecnej formie, mimo kilku bardzo korzystnych rozwiązań dla przyszłych upadłych, spowoduje także znaczące pogorszenie się warunków uzyskania upadłości dla bardzo licznej i niezwykle ważnej dla gospodarki kraju grupy, jaką są przedstawiciele małych i średnich firm.

Krzysztof Oppenheim

Tekst ukazał się w „Gazecie Bankowej” numer 07/2019, dostępnym jest także jako e-wydanie na iOS i Android – szczegóły na http://www.gb.pl/e-wydanie-gb.html

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.