Miliony na zmianę logo i złe przygotowanie do przetargu czyli Poczta Polska
Prezes Poczty Polskiej w wywiadzie z "Bloomberg Businesweek Polska" grozi, że po utracie kontraktu na przesyłki sądowe brakuje mu pieniędzy i będzie musiał zwalniać ludzi:
Robimy wszystko, by tego uniknąć. Ale z toreb listonoszy zniknęły przesyłki sądowe. A ja nie jestem Harrym Potterem, aby w ciągu trzech tygodni zasypać dziurę wielkości 290 milionów zł
- mówi Jerzy Jóźwiak. Dodaje, że zwolnienia mogą dotknąć kilka tysięcy ludzi.
I można by się wzruszyć tą krzywdą gdyby nie nasze redakcyjne obserwacje z których wynika, że gospodarowanie pieniędzmi Poczty Polskiej za obecnego zarządu pozostawia dużo do życzenia. Oto kilka tygodni temu nasz reporter stanął na rynku pewnej miejscowości poszukując znajomego budynku poczty. Ale on jakby... zniknął. Dopiero dłuższa obserwacja wykazała, że stała się rzecz zadziwiająca. Poczta jest tam gdzie była, ale w jakby maskujących barwach:
Zniknęły charakterystyczne elementy logo Poczty Polskiej. Logo znanego od dziesięcioleci. Poszperaliśmy w Internecie i znaleźliśmy taką oto informację z 2013 roku:
Poczta Polska otworzyła modelową placówkę w Warszawie. Wprowadziła w niej nową identyfikację wizualną oraz nowe rozwiązania funkcjonalne. Identyfikacja wizualna poprzez biało-czerwono-żółtą kolorystykę ma nawiązywać do kilkusetletniej tradycji Poczty Polskiej oraz informować o istotnych zmianach, które są obecnie jej udziałem. Wprowadzanie zmian we wszystkich placówkach potrwa kilka lat, a rocznie na ten cel zostanie przeznaczonych od 2 do 6 mln zł.
Czyli w okresie kilku lat zapewne kilkadziesiąt milionów złotych. Na wynagrodzenia dla kilku tysięcy ludzi wystarczyło by w zupełności. Może więc pan prezes faktycznie nie jest Harrym Potterem, ale gdyby tak zrezygnował z tego niezbyt przemyślanego naszym zdaniem tzw. "rebrandingu", to może nie musiałby zwalniać ludzi. A może także znalazł by więcej sił, czasu i uwagi na solidne przygotowanie się do przetargów. Wtedy nie musiałby odwoływać się do baśniowych porównań i szantażować opinię publiczną wizją zwolnień.
W branży od dawna wiadomo, że tzw. "rebranding" czyli zmiana oznakowania firmy, jej druków, skrzynek, samochodów, ubrań i placówek, to łatwy sposób wydania wielu, wielu milionów. Często płyną one do zaprzyjaźnionych firm, a korzyść dla firmy jest wątpliwa. Czy w tym przypadku jest inaczej? Czy to działanie Poczty jest uzasadnione? Spójrzmy na stare logo Poczty Polskie, dobrze znane od dziesięcioleci:
Nowe nie jest jego rozwinięciem, ale czymś w naszej ocenie całkowicie nowym. Przypomina raczej metkę z ubrań sportowych niż starą "trąbkę". Zmieniono też zestaw barw:
Nic dziwnego, że branża reklamowa przyjęła tę zmianę raczej negatywnie i wielu ekspertów przestrzegało Pocztę przed tym ruchem. Mimo to zarząd z pasją zajmuje się przemalowywaniem kolejnych placówek. A kiedy tak zarządzana firma traci ważny kontrakt, zaczynają się lać krokodyle łzy i płyną żałosne apele do opinii publicznej. Szkoda, że kiedy wyrzucano stare logo nikt się z nią nie skonsultował.
wPolityce.pl/gim