Głuchy telefon
Poniedziałek na rynkach był niezwykle chaotyczny. Obecność amerykańskiego prezydenta na szczycie G7 dostarczyła mediom wielu komentarzy, z których jednak łącznie niewiele wynika. Sentyment rynkowy poprawił się, ale pozostaje pytanie na jak długo.
Wczorajsza komunikacja ze strony USA momentami była naprawdę groteskowa. Prawdopodobnie widząc skalę paniki rynków w piątek Donald Trump postanowił uspokoić nastroje i zaczął dzień od zapewnienia, że Chiny „dzwoniły dwukrotnie” i „chcą porozumienia handlowego”. Problem w tym, że szybko okazało się, że Chiny nic nie wiedzą o tych telefonach, a jedynie wicepremier powiedział na lokalnej konferencji, że Pekin chce porozumienia wypracowanego w spokojnych warunkach – co akurat nie jest niczym nowym. Dopytywany przez to Trump kluczył i zmieniał temat, co wyglądało trochę komicznie, jednak rynki zinterpretowały to jako brak determinacji Białego Domu do pójścia na pełne zwarcie, co też wywołało pozytywną reakcję rynku. Prawda jest jednak taka, że na moment obecny Chiny nie mają żadnego powodu, aby ulegać presji ze strony USA i mogą wręcz utwardzić swoją postawę negocjacyjną, licząc na korzystne porozumienie pod presją prezydenckiej kampanii wyborczej w USA.
Europejskie rynki z ulgą przyjęły też zapewnienia, że na razie nie będzie ceł na import samochodów do USA, jednak przysłuchując się wypowiedziom Trumpa należy mieć naprawdę mieszane odczucia. Stwierdził on, że Unia jest bardzo trudnym partnerem i wypracowanie umowy nie będzie tu łatwe. Przysłuchując się prezydentowi USA naprawdę można było odnieść wrażenie, że chciałby nałożyć te cła, ale nie może sobie na to pozwolić ze względu na sytuację ekonomiczną i rynkową. To zaś oznacza, że europejscy producenci nie mogą spać spokojnie.
Inwestorzy muszą zatem odnaleźć się w tej huśtawce nastrojów, która zapewne zostanie z nami przez całą kampanię (czyli jeszcze ponad rok!). Ważne, aby w tym wszystkim nie stracić sprzed oczu rozwoju sytuacji w gospodarce, ponieważ ostatecznie to on będzie decydujący dla rynkowych trendów. Dziś ważną publikacją będzie raport Conference Board (16:00), opisujący nastroje amerykańskich konsumentów, które jak do tej pory były bardzo dobre. Bardzo dobra nie jest natomiast sytuacja złotego, który pomimo poprawy globalnych nastrojów jedynie ustabilizował się na słabych poziomach. Dziś poznamy być może szczegóły przyszłorocznego budżetu państwa, który ma nie zawierać deficytu i z pewnością przyciągnie to uwagę rynków, choć niekoniecznie musi mieć istotny wpływ na walutę. O 8:40 euro kosztuje 4,3640 złotego, dolar 3,9317 złotego, frank 4,0164 złotego, zaś funt 4,8069 złotego.
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista XTB