W eurolandzie inflacja jakiej nikt się nie spodziewał. Strefa euro zagrożona deflacją

Polska Agencja Prasowa

Udostępnij:

Opublikowano: 31 marca 2014, 18:19

Aktualizacja: 1 kwietnia 2014, 10:41
Powiększ tekst

Inflacja w strefie euro jest na najniższym poziomie od listopada 2009 r. Choć eurozona jest daleka od deflacji w jaką w latach 90. wpadła Japonia, poniedziałkowe dane wskazują na słabość gospodarki "18".

Eurostat, biuro statystyczne UE poinformowało w poniedziałek, że inflacja w strefie euro wyniosła w marcu w ujęciu rok do roku 0,5 proc. Analitycy oceniali, że wyniesie ona 0,6 proc. W lutym 2014 ceny konsumpcyjne wzrosły rdr o 0,7 proc.

Największy spadek cen dotyczy energii. We wstępnym wyliczeniu szacuje się, że są one niższe o 2,1 proc. niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Produkty przemysłowe zdrożały 0,3 proc., natomiast jedzenie, alkohol i wyroby tytoniowe o 1 proc.

Na słabe dane mogą mieć wpływ wypadające późno w tym roku święta wielkanocne, które wiążą się z podróżami i przekładają się na wyższe ceny m.in. hoteli, czy paliw.

Reuters podkreśla, że poziom inflacji jest w "niebezpiecznej strefie", ustalonej przez Europejski Bank Centralny, jako inflacja w wysokości poniżej 1 procenta przez sześć miesięcy z rzędu. Agencja ta spodziewa się, że odczyt zwiększa szanse na to, iż Europejski Bank Centralny obetnie na wtorkowym posiedzeniu stopy procentowe.

Nasiliły się też spekulacje, że może on podjąć inne niestandardowe środki, nawet takie, jak amerykański program skupu obligacji realizowany przez Rezerwę Federalną. Polega on na tym, że FED dostarcza na rynek ogromne sumy pieniędzy, co ma służyć lepszemu dostępowi do gotówki i rozruszać gospodarkę.

Na problem możliwości wystąpienia deflacji w strefie euro zwrócili uwagę autorzy poniedziałkowego raportu Ernst & Young i Oxford Economics. Wskazali, że jest to jedno z głównych wyzwań stojących przed unią walutową. Podkreślili, że wynika ono z powolnego tempa wzrostu gospodarczego, spadających ceny energii, a także niskiego poziomu wydatków wskutek wysokiego bezrobocia.

"Stopa inflacji w strefie euro utrzymuje się poniżej celu, który EBC ustalił na 2 proc. Według prognoz EY, w tym roku stopa inflacji wyniesie zaledwie 1,1 proc., a w przyszłym 1,5 proc. Scenariusz deflacyjny oznaczałby wzrost realnego zadłużenia zarówno dla sektora prywatnego, jak i sektora finansów publicznych, co mogłoby osłabić popyt krajowy i ożywienie gospodarcze, a w dłuższym okresie przywrócić obawy dotyczące wypłacalności niektórych państw peryferyjnych strefy euro" - tłumaczył cytowany w komunikacie główny ekonomista EY Polska Marek Rozkrut.

W poniedziałek głos w sprawie zabrał też Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Dyrektor Departamentu Europejskiego Reza Moghadam oceniła, że EBC ma przestrzeń do ograniczenia stóp procentowych. Zastrzegła jednocześnie, że Fundusz nie uważa, iż deflacja w strefie nadciąga. "Nie obawiamy się deflacji samej w sobie, ale jesteśmy mocno zaniepokojeni niską inflacją" - podkreśliła.

EBC, który w marcu pozostawił niezmienioną główną stopę procentową na poziomie 0,25 proc., uważa, że ryzyka wystąpienia deflacji w obszarze wspólnej waluty są ograniczone. Szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi sugerował w swoich wypowiedziach, że bank przygotowuje dodatkowe kroki, by zabezpieczyć strefę przed tym ryzykiem.

Spadek przeciętnego poziomu cen, jak potocznie określana jest deflacja, nie jest wcale pozytywnym zjawiskiem. W warunkach deflacji konsumenci wstrzymują się z zakupami licząc, że to, co chcą kupić, będzie w przyszłości jeszcze tańsze. Powstające w ten sposób ograniczenie konsumpcji powoduje kurczenie się gospodarki i ograniczanie miejsc pracy.

Borykająca się z problemem deflacji Japonia ogłosiła w kwietniu zeszłego roku bezprecedensową politykę, w wyniku której jej bank centralny zapowiedział zwiększanie o 60-70 bilionów jenów (637-744 miliardów USD) ilość pieniądza w obiegu i w rezerwach bankowych rocznie. Niezrealizowany dotąd cel to doprowadzenie do wzrostu cen (2-procentowa inflacja) i w efekcie wzrost gospodarczy.

(PAP)