Sprzedawca podrobionych zegarków uniknął kary, ponieważ…były fatalnej jakości
Po trwającym 6 lat procesie obnośny sprzedawca, który na plaży koło Wenecji sprzedawał zegarki, został uniewinniony od zarzutu handlu fałszywym towarem. Sędzia uznał, że nie były to podróbki drogiej marki, bo oczywiste jest to, że zegarki nie były prawdziwe.
Jeśli na plaży kupuje się fatalnej jakości, ewidentnie nieprawdziwy zegarek za 30 euro od chodzącego brzegiem handlarza, to nie można łudzić się, że wyprodukowany został w fabryce drogiej marki w Szwajcarii i czuć się oszukanym, gdy okaże się, że nie jest to oryginał - stwierdził sąd.
A zatem, jak podkreślił sędzia, sprzedaż przedmiotu ewidentnie podrobionego za sumę tysiąc razy niższą od tej żądanej w luksusowym salonie nie jest oszustwem handlowym, którego ofiarą miałby paść klient obnośnego sprzedawcy. To zaś według sądu oznacza, że oskarżony nie popełnił przestępstwa.
Zegarek był "za bardzo podrobiony" - podkreśla prasa w relacjach z trwającego sześć lat procesu, w którym powołano czterech biegłych - znawców luksusowych marek, wśród nich dwóch Szwajcarów.
Na ławie oskarżonych zasiadł imigrant z Senegalu, zatrzymany przez strażników miejskich na plaży w Jesolo z 20 zegarkami rzekomo znanych firm. Prokurator żądał dla niego 8 miesięcy więzienia.
Czytaj także: Ursus niczym Tesla? Polski producent ciągników chce postawić na elektryczne samochody
Proces skoncentrował się na jakości towaru, którą powołani eksperci uznali za bliską zeru. Gołym okiem widać, że to imitacja - stwierdzili biegi, zauważając, że oprócz logo firm nic nie wskazuje na to, że jest to oryginał. W ich ocenie były to "buble", których nie można uznać za sfałszowane artykuły łatwe do pomylenia z oryginałem.
Wyrokowi temu nadano rozgłos, bo jest wyjątkowy we Włoszech, gdzie trwa stanowcza walka z masowym zjawiskiem handlu podróbkami. W przeszłości w niektórych miastach, między innymi w Rzymie i Florencji, karano także klientów obnośnych sprzedawców, kupujących sfałszowane przedmioty drogich luksusowych marek. Niekiedy wymierzano im rekordowo wysokie kary, wynoszące nawet 3333 euro.
(PAP)