Informacje

Bank Pekao / autor: Fratria
Bank Pekao / autor: Fratria

Ekonomiści Pekao utrzymują prognozę wzrostu PKB o 4 proc.

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 22 marca 2021, 10:26

  • Powiększ tekst

Ekonomiści Pekao podtrzymali w poniedziałkowym raporcie prognozę wzrostu polskiego PKB o 4 proc. w 2021 r. Ich zdaniem poprzeczka na tym poziomie nie jest zawieszona wysoko, a największe ryzyko związane z momentem odmrożenia gospodarki dotyczy wyników II kwartału

Z punktu widzenia całorocznego PKB kluczowa naszym zdaniem pozostaje druga połowa roku, kiedy to dynamika PKB powinna przekroczyć 2 proc kw/kw. Wówczas ujawnią się konsekwencje masowych szczepień i popyt odroczony w usługach świadczonych osobiście, usługach czasu wolnego, itp. Obiegowa opinia dotycząca niemożności nadganiania konsumpcji usług jest prawdziwa tylko dla wybranych kategorii usług i nie przekreśla faktu, że gospodarstwa domowe dysponują znaczącym buforem oszczędności (zarówno zasobu, jak i strumienia) - napisano w opublikowanym w poniedziałek tygodniowym biuletynie Pekao.

Czytaj też: MFW: widać ożywienie, ale perspektywa niepewna

W powiązaniu z dość sporym efektem przeniesienia wzrostu z poprzedniego roku (carryover) i brakiem kontrakcji w I kwartale b.r. oznacza to, że poprzeczka do osiągnięcia średniorocznego wzrostu w granicach 4 proc. nie jest wysoko zawieszona. Ścieżkę wzrostu na ten rok od dłuższego czasu uznawaliśmy za konserwatywną (stąd scenariusz „V+u”) i nie ulegliśmy pokusie podwyższania prognoz w końcówce poprzedniego roku - tłumaczą przedstawiciele banku.

Ekonomiści Pekao rozważają w publikacji, czy trzecia fala epidemii jest przesłanką do trzeciej fali cięć prognoz. W tym kontekście zauważyli, że wzrost liczby zakażeń i obciążenia systemu ochrony zdrowia wymusił w ostatnich dniach ponowne zaostrzenie reżimu epidemicznego w Polsce, co z kolei zmusza ekonomistów do ponownego przemyślenia trajektorii gospodarki w kolejnych kwartałach.

Nie jest w tej chwili jasne, czy obowiązujący od soboty poziom restrykcji będzie docelowym. Tzw. wariant brytyjski, który stał się dominujący w strukturze zakażeń, charakteryzuje się większym współczynnikiem reprodukcji i ceteris paribus (w tych samych okolicznościach - PAP) wymaga większych obostrzeń lub większego odsetka osób odpornych (liczba osób zaszczepionych i posiadających odporność po przechorowaniu naszym zdaniem wynosi łącznie ok. 10 mln) - napisano w biuletynie.

Zaznaczono, że nie jest oczywiste, czy dotychczas wykonane szczepienia są wystarczające dla zrównoważenia większej zaraźliwości wariantu brytyjskiego. Dlatego nie można zakładać, że nie dojdzie do kolejnego zaostrzenia restrykcji, obejmującego m.in. zamknięcie kolejnych typów sklepów oraz niektórych punktów usługowych (informacje prasowe sugerowały m.in. salony fryzjerskie, kosmetyczne i tatuażu).

Autorzy raportu przypomnieli, że przypadki obecnie identyfikowane pochodzą z zarażeń sprzed 7-10 dni, a więc z okresu podwyższonej mobilności. Ich zdaniem, za wyjątkiem okresu noworocznego nie udało się w Polsce osiągnąć tak wysokiej dyscypliny (niskiej mobilności), jak wiosną zeszłego roku.

W bazowym scenariuszu ekonomiści Pekao założyli, że szczyt zakażeń nastąpi za dwa tygodnie od chwili obecnej, tj. na przełomie marca i kwietnia. Doświadczenia z poprzednich fal nakazują oczekiwać rozmrażania gospodarki później niż wynosi obecny horyzont obowiązywania obostrzeń – nie 9 kwietnia, a raczej 15-20.

Według ekonomistów Pekao odbywałoby się to to według znanego schematu, będącego lustrzanym odbiciem sekwencji jej mrożenia: pełne otwarcie galerii handlowych w połowie kwietnia, otwarcie hoteli, muzeów i innych budynków użyteczności publicznej - po weekendzie majowym. Pierwsze zmiany w funkcjonowaniu gastronomii nastąpiłyby wówczas w drugiej dekadzie maja. Zastrzeżono, że wiele przy tym będzie zależeć od tempa szczepień i tego, czy zrealizują się oczekiwania znaczącego wzrostu podaży szczepionek na COVID-19 w II kwartale.

W publikacji podkreślono, że w dalszym ciągu w mocy jest rozumowanie dotyczące relatywnie małego wpływu kolejnych fal na gospodarkę. Wskazano m.in., że główne filary wzrostu gospodarczego w Polsce pozostają nietknięte, a przemysł na całym świecie znajduje się na ścieżce wzrostowej i boryka się raczej z problemami podażowymi niż popytowymi. Poza tym firmy opracowały procedury umożliwiające stałe funkcjonowanie w warunkach epidemicznych; gospodarcze koszty kolejnych fal epidemii są coraz mniejsze; wyjściowy poziom aktywności w branżach najbardziej dotkniętych przez restrykcje jest niższy niż wiosną 2020 i ich wkład do PKB jest mniejszy.

Tym niemniej, aktualna sytuacja epidemiczna oddala moment odbicia po lockdownie o ok. 2-3 tygodnie względem naszych wcześniejszych założeń. Nasza ścieżka PKB w dalszym ciągu przebiega wg schematu „V+u”, co w świetle naszych aktualnych oczekiwań oznacza stagnację na przełomie 2020 i 2021 oraz stosunkowo umiarkowane przyspieszenie w II kwartale (do 1,2 proc. kw/kw). Największe ryzyko związane z momentem odmrożenia gospodarki dotyczy właśnie wyników II kwartału - czytamy w biuletynie.

PAP/mt

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych