"Sztab Pana Komorowskiego zażądał zmiany miejsca debaty. Z Lubina na Warszawę. Czyli zero "roboli" na widowni bo "mogą tupać i gwizdać"
W dniu dzisiejszym dowiedziałem się od Janka Pospieszalskiego, że najbliższy jego program z zaplanowanym moim udziałem zostaje zdjęty z anteny bez podania przyczyny.
Seria ostatnich medialnych zdarzeń i ich dziwna koincydencja szokują nawet mnie, nawykłego do sytuacji niecodziennych. Lisy, Sianeckie i inne Tumanowicze postawione w stan gotowości.
Tu już nawet nie chodzi o jakość debaty publicznej, poziom demokracji czy partycypacji społecznej obywateli. Ale o skalę i możliwości Systemu w manipulacji rzeczywistością. To już jest wojna.
I teraz pojawia się pytanie - czy w związku z zaistniałą sytuacją za wszelka cenę dążyć do debaty Duda-Komorowski z moim udziałem?
Sztab Pana Komorowskiego zażądał zmiany miejsca debaty. Z Lubina na Warszawę. Czyli zero "roboli" na widowni bo "mogą tupać i gwizdać". Nie zgodził się również na to, abym ja osobiście debatę poprowadził. Bo (za Bronisławem Komorowskim): "Kukiz musi się zdecydować czy chce być politykiem czy obywatelem".
Zastanawiam się więc czy taka debata ma jakikolwiek sens. Czy nie wystarczy poprosić którąś z telewizji o zadanie 2-3 pytań przygotowanych przeze mnie (a dotyczących ustroju Państwa i podmiotowości Obywateli) obu kandydatom? Zarejestrowanie ich odpowiedzi i rozliczenie z nich, z realizacji tychże odpowiedzi, obietnic, w przypadku objęcia urzędu Prezydenta RP?
Zastanawiam się jak daleko należy iść w ustępstwach względem tych, którzy ZOBOWIĄZANI SĄ DO SŁUŻBY Narodowi. Czy te nadmierne względem nich ukłony nie spotęgują ich przekonania, że są naszymi panami? Czy poprzez zabieganie za wszelką cenę do "kontaktu z Bóstwem" nie stracimy prawdziwego Ducha?
Nie wiem. Jest późno. Zmęczony jestem strasznie. Jutro podejmę decyzję. Pojadę do Warszawy na rozmowę ze sztabami obu kandydatów. Ale jedno pewne- to MY będziemy stawiać warunki.
Dobranoc.