Słodko-gorzki rekord funduszy inwestycyjnych
Sierpień 2017 r. miał dla branży inwestycyjnej w Polsce symboliczne znaczenie – po raz pierwszy w historii aktywa klasycznych funduszy inwestycyjnych przekroczyły 150 mld zł. Niemal dwukrotnie większe są przy uwzględnieniu tzw. funduszy niedetalicznych, ale są to w olbrzymiej większości wehikuły inwestycyjne służące optymalizacji podatkowej, a nie zarabianiu na rynkach kapitałowych. Kwota ta na pozór wygląda dumnie, ale jej wydźwięk zmieniają dwa fakty. Po pierwsze, Polacy posiadają już 2 bln oszczędności, co oznacza, że udział funduszy w całości nie jest wysoki. Po drugie, poprzednie rekordy pochodzą z października 2007 r., a zatem na rynku funduszy mieliśmy w pewnym sensie do czynienia ze straconą dekadą (nowe szczyty aktywów zobaczyliśmy dopiero w lutym).
Zarówno za wcześniejsze przyrosty aktywów, jak i ich późniejszy olbrzymi spadek odpowiada przede wszystkim warszawska giełda. W 2007 r. zgromadzone w funduszach akcji polskich środki przekraczały 41 mld zł, półtora roku później spadły do 9 mld zł i już nigdy się nie odbudowały. Obecnie wynoszą 18,6 mld zł, co w praktyce oznacza, że klienci wypłacali z nich środki - uniwersalne fundusze akcji polskich zarobiły od tamtej pory przeciętnie 126%, a skupione na małych i średnich spółkach aż 166%.
Żeby pobić szczyty z czasu ówczesnej szalonej hossy, branża musiała przejść głęboką metamorfozę. Polskie TFI dostarczyły w ciągu ostatniej dekady ponad dwukrotnie większą ilość strategii (wzrost liczby funduszy z niecałych 300 do około 700), ale walczą z potężną konkurencją. W instytucji takiej jak Dom Inwestycyjny Xelion sp. z o.o. klienci mają już dostęp do produktów największych światowych graczy, takich jak BlackRock, Franklin Templeton, Goldman Sachs, Schroders. Dziesięć lat temu ich oferta była w Polsce właściwie niedostępna.
O tym, które z Towarzystw okazały się zwycięzcami ostatnich 10 lat, zadecydowały przede wszystkim dynamicznie rozwijające się segmenty funduszy niezależnych od koniunktury giełdowej. Niemal od zera powstała grupa produktów absolutnej stopy zwrotu tworzonych na wzór amerykańskich słynnych funduszy hedgingowych. Łącznie zgromadziły one już niemal 15 mld zł, obiecując klientom regularne stopy zwrotu na poziomie 3-8%. Zamożni klienci oczekują znacznie większego niż niegdyś bezpieczeństwa, przez co aktywa funduszy dłużnych i pieniężnych rozrosły się niemal pięciokrotnie, do prawie 80 mld zł. Jest to przede wszystkim zasługa dynamicznie rozwijającego się rynku polskich obligacji korporacyjnych, dzięki którym fundusze mogą zarabiać więcej niż lokaty przy bardzo umiarkowanym ryzyku.
Mnogość i różnorodność produktów wzmaga znaczenie profesjonalnego doradztwa, które przechodzi swoje własne metamorfozy, wynikające ze wzrostu znaczenia analiz ilościowych w procesie profesjonalnej budowy portfeli, postępu technologicznego (rosnące oczekiwania klientów w zakresie narzędzi umożliwiających im prosty i intuicyjny nadzór nad swoimi środkami i wynikami) czy zmian regulacyjnych. Wyższa jakość tych usług i ich niższe koszty idą w parze z rosnącą dostępnością – profesjonalne doradztwo nie jest obecnie czymś zastrzeżonym dla osób niezwykle zamożnych, ale właściwie jest w zasięgu każdego, kto odpowiedzialnie gromadzi nadwyżki finansowe z myślą o emeryturze, której za 10-20 lat nie będzie zapewniał w wystarczającej wysokości system powszechnych ubezpieczeń. Na razie odsetek takich osób pozostaje w Polsce niepokojąco niski, ale ostatnie trendy wskazują, że w kolejnych latach może dojść do przełamania w tym zakresie, podobnie jak doszło do niego w ubiegłym roku na GPW. W tym kontekście jestem gotowy pokusić się o prognozę, że za kolejną dekadę rynek funduszy powiększy się co najmniej dwukrotnie, a produkty akcyjne powrócą na należne im miejsce.
Kamil Cisowski, Dyrektor Zespołu Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego Dom Inwestycyjny Xelion