Pożyczyli 160 tys. zł a stracili nieruchomość wartą miliony złotych
Prokurator Generalny złożył skargę nadzwyczajną ws. małżeństwa, które padło ofiarą oszustwa; stracili nieruchomość wartą kilkanaście milionów złotych – poinformował w sobotę na platformie X minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
„Małżeństwo pożyczyło 160 tysięcy złotych w lombardzie, stracili nieruchomość wartą kilkanaście milionów złotych. Wielokrotnie chcieli oddać dług, ale oszust wykorzystywał kruczki prawne i sądownie przejął ich własność. Sąd zalegalizował ewidentne oszustwo, dlatego złożyłem skargę nadzwyczajną. Prawo nie może być narzędziem do krzywdzenia ludzi, a sądy nie mogą na to pozwalać” – napisał Ziobro.
Pożyczyli 160 tys. zł i stali się ofiarami oszusta
Małżeństwo, po pożyczeniu 160 tys. zł i zapadłym kilka lat później wyroku sądu, straciło nieruchomość, która następnie została wystawiona na sprzedaż za kilkanaście milionów złotych.
„Okoliczności sprawy wskazują, że przedsiębiorca działał z intencją przejęcia nieruchomości za ułamek jej wartości. Nie sposób również pominąć w tym kontekście, że małżeństwo kilkakrotnie usiłowało zwrócić pozwanemu zadłużenie, zaś on przez prawie dziewięć lat nie dokonał rozliczenia, doprowadzając powodów do utraty dorobku całego życia” - wskazał Prokurator Generalny, uzasadniając skargę złożoną w Sądzie Najwyższym.
Istotą całej sprawy od strony prawnej jest „nadużycie instytucji przewłaszczenia nieruchomości jako zabezpieczenia pożyczki”.
„Ofiarami błędnego działania sądu byli małżonkowie, którzy w grudniu 2002 r. z przedstawicielem branży lombardowej zawarli umowę pożyczki kwoty 160 tys. zł oprocentowanej na 8 proc. Zobowiązali się ją spłacić w ciągu pół roku” - podała prokuratura. Zabezpieczeniem pożyczki była zaś umowa przewłaszczenia dotycząca zabudowanej nieruchomości we Wrocławiu.
Czym jest nadużycie instytucji przewłaszczenia
Jak przypomniała prokuratura przewłaszczenie to konstrukcja prawna, która polega na przeniesieniu własności przedmiotu – w tym przypadku nieruchomości na pożyczkodawcę – z zastrzeżeniem, że powróci ona do pierwotnego właściciela, gdy ten spełni w określonym w umowie terminie ciążące na nim zobowiązanie.
Ponieważ małżonkowie nie spełnili tego warunku w wymaganym czasie „oczywistym stał się fakt, że pożyczkodawca uzyskał prawo, by wyegzekwować swoją należność, wykorzystując okoliczność nabycia własności poprzez przewłaszczenie”.
„Jednak w przypadku różnicy pomiędzy wysokością należności a wartością nieruchomości, pożyczkodawca winien był rozliczyć się ze swoimi klientami zwracając nadwyżkę wartości przewłaszczonej nieruchomości nad wartość pokrywającą zabezpieczony dług - niezależnie od tego, czy zdecydował o zatrzymaniu nieruchomości dla siebie, czy też o jej sprzedaży” - zaznaczyła PK.
„Powodowie nigdy nie godzili się na to, że w przypadku niespłacenia długu, właściciel lombardu miałby pozostać właścicielem posesji, bez możliwości rozliczenia transakcji i odzyskania przez nich nadwyżki. Po upływie terminu spłaty pożyczki kilkukrotnie, bezskutecznie wzywali mężczyznę do stawienia się w kancelarii notarialnej celem zwrócenia mu zadłużenia” - zaznaczyła PK.
A wartość nieruchomości rosła
Tymczasem wartość nieruchomości zaczęła szybko wzrastać. W momencie zaciągania pożyczki wartość ta szacowana była na 1,2 mln zł. Jednakże w krótkim czasie - w listopadzie 2003 r. - nieruchomość ta zmieniła swe przeznaczenie na przemysłowe.
„Przedsiębiorca przejął nieruchomość w całości w trybie egzekucji komorniczej w październiku 2007 r. Wówczas nieruchomość ta była warta już ponad 8,3 mln zł. Natomiast w czasie, w którym w PK trwały prace (…) pod kątem wywiedzenia skargi nadzwyczajnej, nieruchomość została wystawiona na sprzedaż za kilkanaście mln zł” - podała prokuratura.
Sprawa trafiła do wrocławskich sądów, które przyznały małżeństwu 7,5 mln zł. Wyrok uchylił jednak wtedy SN po skardze kasacyjnej właściciela lombardu. Chodziło bowiem o skorygowanie daty, która zostanie przyjęta za moment wzajemnego rozliczenia stron.
Wrocławski sąd apelacyjny kolejny raz badając sprawę we wrześniu 2012 r. zasądził na rzecz małżeństwa 452 tys. zł. Jako datę rozliczenia stron przyjął sierpień 2003 r. i oparł się na wycenach sporządzonych przez dwóch biegłych.
„Jeden z nich ocenił wartość nieruchomości na sierpień 2003 r. na blisko 660 tys. zł. Ten sam biegły przy pierwszym rozpoznaniu sprawy, oceniając jej wartość w późniejszym okresie na październik 2007 roku szacował ją na ponad 8,3 mln zł. Drugi biegły wskazał wartość tej nieruchomości na rok 2003 na 627 tys. zł” - przekazano.
Jak jednak w swojej skardze argumentuje Ziobro ustalenia biegłych z 2012 r. budzą wątpliwości.
„Już od 1998 r. istniało Studium Uwarunkowań i Kierunków Gospodarowania Przestrzennego Gminy Wrocław, z którego jasno wynikało, że przedmiotowa nieruchomość jest położona w Obszarze Rozwoju Aktywności Gospodarczej, bezpośrednio przy planowanym węźle Autostradowej Obwodnicy Wrocławia +Wrocław-Lotnisko+” - przypomniał.
„Olbrzymi potencjał nieruchomości był więc obiektywnie znany. Dlatego też (…), całkowicie nieadekwatna wydaje się być dokonana przez biegłych wycena tej posesji jak zwykłej ziemi ornej” - podkreślił PG.
W związku z tym Ziobro wniósł do SN o uchylenie wyroku sądu apelacyjnego z 2012 r. i ponowne rozpoznanie sprawy przez SA.
Instytucja skargi nadzwyczajnej została wprowadzona ustawą o SN, która weszła w życie w kwietniu 2018 r. Skargi takie ciągle mogą dotyczyć prawomocnych wyroków zapadłych nawet w końcu lat 90. Termin na wnoszenie skarg od takich dawnych orzeczeń jest określony do początków kwietnia 2024 r. W Sądzie Najwyższym rozpoznawaniem skarg nadzwyczajnych zajmuje się Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Czytaj także: Nie wyłączył internetu i musi zapłacić ponad 50 tys. zł
PAP