Przed pandemią uchronią tylko masowe szczepienia
Jedynym sposobem na pozbycie się pandemii jest w krótkim czasie wykonanie masowych szczepień, tak, aby zyskać odporność i w ten sposób pożegnać się z wirusem SARS-CoV-2 - powiedział dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie gen. prof. Grzegorz Gielerak.
Zaznaczył, że zaszczepić powinno się ponad 70 proc. Polaków.
Na antenie Polskiego Radia 24 dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie pytany był w poniedziałek o stosunek Polaków do szczepienia przeciw COVID-19 oraz skuteczność samych szczepionek.
Prof. Gielerak podkreślił, że jedynym sposobem na pozbycie się pandemii jest w krótkim czasie wykonanie masowych szczepień - tak, aby zyskać odporność i w ten sposób pożegnać się z tym wirusem. Oczywiście nie definitywnie, bo on z nami zostanie, ale na poziomie takim, by jego zdolność do wywoływania efektu pandemicznego została w zasadzie wygaszona całkowicie” - powiedział lekarz.
W ocenie dyrektora Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie dyskusja na temat szczepionek przeciw COVID-19 jest jeszcze przed nami. „Potrzebna jest bardzo rzetelna, gruntowna debata albo informowanie społeczeństwa, jakimi danymi naukowymi dysponujemy na temat skuteczności i bezpieczeństwa szczepionek, oraz dlaczego szczepionki powinny być traktowane jako jedyna ścieżka, jedna droga do wygaszenia epidemii” - powiedział.
Na pytanie, co się stanie, kiedy zaszczepi się mniej niż połowa obywateli, prof. Gielerak wyjaśnił, że po to, abyśmy osiągnęli odporność populacyjną i definitywnie wygasili epidemię, musimy mieć odporność na poziomie co najmniej 70 proc. populacji”. Najprościej jest to uzyskać szczepiąc się” - oświadczył.
Dodał jednocześnie, że jeżeli nie uda się zaszczepić 70 proc. osób z 38 mln Polaków, wówczas „choroba cały czas będzie nam towarzyszyć”. „Wirus cały czas będzie znajdował osoby podatne w populacji i będzie się na nie transmitował, a one będą zarażać kolejne, czyli będziemy mieli na mniejszą skalę, cały czas tlącą się gdzieś epidemię” - wyjaśnił profesor.
Zwrócił uwagę, że „wirus będąc cały czas w populacji i migrując podlega mutacji”. „W konsekwencji w perspektywie roku, dwóch, trzech wyhodujemy sobie szczep, który okaże się niewrażliwy na szczepienia, które dziś wykonamy i będziemy mieli kolejną epidemię, na którą będziemy musieli szybko szukać szczepionki” - ostrzegł prof. Gielerak.
W ocenie lekarza „unikanie szczepionki jest ryzykowne i nieodpowiedzialne”.
Powiedział, że wirus SARS-CoV-2 okazał się mniej mutujący niż np. wirus grypy. „To oznacza, że prawdopodobnie nie będzie potrzeby rokrocznie wytwarzania nowej szczepionki. Natomiast musimy być przygotowani, że w perspektywie 3-5 lat, taka potrzeba się pojawi i będziemy zmuszeni zabezpieczyć się” - zapowiedział dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.
Czy szczepienia przeciw koronawirusowi powinny wejść w administracyjny kalendarz szczepień, pozostaje kwestią otwartą - powiedział prof. Gielerak. „Na temat choroby, zachowania się wirusa, walki z nim wiemy wiele, ale nie wszystko” - zaznaczył lekarz.
Zwrócił uwagę, że Światowa Organizacja Zdrowia jasno mówi, że „szczepionki są dużym krokiem naprzód, ale nie stanowią definitywnego pozbycia się samego problemu pandemii”. „Wszystko zależy, jak zaczną zachowywać się ludzie w całej populacji, jakie będzie ich zaangażowanie w eliminacji tego wirusa, ilu podda się szczepieniu” - ocenił prof. Gielerak.
Powiedział, że szczepienia powinno zrobić się do końca lipca. „Powinna być zaszczepiona cała populacja wszystkich Polaków w liczbie, co najmniej 70 proc. tak, abyśmy zostawili sobie sierpień na wytworzenie sobie odporności i weszli w nowy sezon jesienno-zimowy mając populację odporną” - powiedział.
Na pytanie o skuteczność i bezpieczeństwo szczepionki, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie odpowiedział, że dane kliniczne, które dotyczą bezpieczeństwa są obiecujące.
„Na populacji trzydziestu kilku tysięcy osób, które testowano w zasadzie nie zanotowano ani jednego przypadku ciężkich powikłań. Wszystkie miały charakter lekki lub umiarkowany, to znaczy, że pojawiały się miejscowe odczyny szczepienne, stany podgorączkowe czy objawy ogólnego rozbicia typowego dla infekcji wirusowych. Objawy te były bardziej nasilone po pierwszym szczepieniu, zaś znaczenie mniejsze po drugim” - wyjaśnił profesor.
Podkreślił, że „skuteczność samej szczepionki będzie znana dopiero za kilka, kilkanaście miesięcy”.
PAP/ as/