Przeciąganie liny ws. Brexitu
Bilans wczorajszej sesji w Europie można określić jako neutralny, co nie jest dużą niespodzianką w kontekście rozpoczynającego się dziś posiedzenia Fed i atmosfery wyczekiwania na jutrzejszy finał tego wydarzenia, który może zdeterminować zachowanie rynku aż do września.
W absencji istotnych danych oczy wszystkich zwrócone są na Borisa Johnsona i narastające napięcie ws. Brexitu, które owocuje załamaniem funta. Brytyjska waluta straciła w ciągu miesiąca około 4% względem dolara. Brytyjski premier zdecydował się nie przyjmować wobec UE postawy petenta. Po wypowiedziach J.C.Junckera, o tym, że wynegocjowane przez jego poprzedniczkę porozumienie jest ostateczne, poinformował ustami swojej rzeczniczki, że nie zamierza się na razie osobiście spotykać z unijnymi biurokratami. Warunkiem powrotu do stołu ma być wola drugiej strony do zmiany zapisów, a przede wszystkim rezygnacja z tzw. „backstopu”. Przy mniej niż 100 dniach pozostających do 31 października rodzi to niepokój, tym bardziej, że niejasne jest, z kim właściwie Królestwo powinno rozmawiać do czasu aż Ursula von der Leyen nie obejmie urzędu. Większą zmienność niż w Europie obserwowaliśmy wczoraj w USA, gdzie indeksy zanurkowały po otwarciu, ale ostatecznie bardzo zredukowały straty. Przełożyło się to na spadek S&P500 o 0,2%, a NASDAQ o 0,4%. Prezydent Trump skierował w stronę FOMC kolejną tyradę na Twitterze, ale nie zawierała ona nowych motywów. Komitet stanie przed trudnym zadaniem zarządzenia olbrzymimi oczekiwaniami w sytuacji, gdy dane makro prezentują się lepiej niż na właściwie wszystkich innych rynkach rozwiniętych, a indeksy są na historycznych maksimach. Na jego działania oczekuje Bank Japonii, który podczas dzisiejszego posiedzenia przyjął postawę „wait-and-see”. Nikkei zamknęło się wzrostem o 0,4%, który nie odbiega od aktualnego zachowania reszty giełd azjatyckich. Mimo to kontrakty futures sugerują raczej mieszany obraz pierwszych godzinach handlu w Europie. W trakcie europejskiej sesji zobaczymy trochę istotnych danych, m.in. amerykańską bazową inflację PCE (preferowana miara Fed), a także niemiecką CPI. Wstępny odczyt francuskiego PKB wyniósł -0,1% k/k w ujęciu odsezonowanym, co jest wynikiem zdecydowanie gorszym niż przewidywany (0,3% k/k s.a.) i pokazuje, że kontynentalne problemy nie ograniczają się bynajmniej do Niemiec. Dzień zamkną dane o PMI w chińskim przemyśle w naszych godzinach nocnych. Nieco spokojniej jest chwilowo na froncie wynikowym, a zgodnie z pierwszymi podsumowaniami ilość raportów lepszych od konsensusu w USA nie odbiega od średnich z poprzednich kwartałów. Credit Suisse stawia tezę, że odsetek ten jest wyższy w przypadku firm nastawionych na eksport niż tych operujących na rynku lokalnym, co ma sugerować, że szkody wyrządzone przez wojnę handlową są mniejsze niż się spodziewano. Ważniejsze może być to, że zgodnie z naszymi obawami marsz w dół w szybkim tempie rozpoczęły oczekiwania na drugie półrocze w miarę tego, jak analitycy stwierdzają, że niezupełnie widać powody, żebyśmy w 3Q2019 nagle zobaczyli odbicie dynamik zysków.