Nie ma przebacz
Jeszcze w środę lipcową serię Podkarpackiego Banku Spółdzielczego wyceniono na 93 proc. W piątek notowania zawieszono, a obligacje podporządkowane banku zostaną umorzone. Pieniądze przepadły, zgodnie z prawem.
Niestety. Bankowy Fundusz Gwarancyjny rozpoczął przymusową restrukturyzację BPS w Sanoku a jej elementem jest umorzenie podporządkowanych obligacji banku. W przypadku skorzystania z procedury resolution podjęcie takiej decyzji jest jak najbardziej możliwe, a biorąc pod uwagę, że współczynnik kapitału Tier 1 wynosił na koniec czerwca 0,3, jest także zrozumiałe. Stawką jest ochrona depozytów, w tym także środków JST (gwarancje BFG ich nie obejmują).
Czytaj także:BFG robi porządki w Podkarpackim Banku
Na czyj koszt umarzane są obligacje warte 94,5 mln zł? Bank nie przeprowadzał emisji publicznych. Podporządkowane papiery nie są też atrakcyjne dla innych banków (muszą obniżyć swój kapitał uzupełniający, jeśli podnoszą – obejmując obligacje – kapitał innego banku. W TFI otwartych (raportujących portfele) znaleźliśmy 10,6 mln zł rozdzielone na 7 subfunduszy na koniec półrocza 2019 r. Przy czym TFI Allianz swoje papiery (3,4 mln zł) zdołał sprzedać w drugim półroczu. Komu? Ze względu na znaną sytuację banku raczej trudno byłoby znaleźć nabywcę wśród inwestorów instytucjonalnych. Zostają więc indywidualni, którzy zbyt optymistycznie podeszli do możliwości nabycia obligacji banku np. za 50 proc. nominału.
W tej sytuacji trudno się dziwić zaleceniom KNF sprzed dwóch lat, aby obligacje podporządkowane banków emitować z nominałem minimum 0,4 mln zł, co miało utrudnić dostęp do nich inwestorom indywidualnym właśnie. Z drugiej strony w momencie emisji obligacji żaden ich nabywca nie robi tego, bo zakłada realizację czarnego scenariusza – dotyczy to zarówno profesjonalnych jak i indywidualnych inwestorów.
A KNF czy jakikolwiek inny urząd nie powinien zajmować się uniemożliwianiem podjęcia przez inwestorów ryzyka (na tym polega przecież sens inwestowania), choć oczywiście akcji edukacyjnych uświadamiających samo istnienie ryzyka inwestycji nigdy dość. Wypadałoby jednak zacząć od obligacji skarbowych i przypomnieć ich nabywcom, że Polska nie spłaca obligacji przedwojennych (oferowanych również inwestorom indywidualnym), ponieważ „się przedawniły”. Czy takie fakty (o uniknięcie spłaty walczyła Prokuratoria Generalna, stojąca na straży interesów budżetu) są znane wszystkim tym, którzy łącznie przeznaczyli na zakup obligacji skarbowych 17,2 mld zł w 2019 r.?
Czy wiedzą, że nieracjonalne gospodarowanie wydatkami może doprowadzić do braku wypłacalności skarbu państwa i strzyżenia z obligacji, zapewne w pierwszej kolejności tych należących do indywidualnych inwestorów? Cóż, tego rodzaju ostrzeżenia nie trafiają się zbyt często, a szkoda, bo choć obligacje skarbowe uważane są za jedne z najmniej ryzykownych instrumentów finansowych, to nie oznacza, że są z tego ryzyka całkowicie zwolnione. Decyzja BFG kładzie długi cień na inne obligacje podporządkowane, zwłaszcza emitowane przez banki, które starają się realizować lub zatwierdzić programy naprawcze.
W przypadku papierów GNB reakcja była stonowana, nawet nie byłaby pewnie zauważalna, gdyby takie same zmiany notowań nastąpiły dowolnego innego dnia. Nieco mocniej dociśnięto papiery Idea Banku (wolumen 1800 sztuk), Limanowej i Krakowskiego Banku Spółdzielczego (3100 obligacji). Przynajmniej na Catalyst termin ryzyko jest już powszechnie znany.