Rewelacje Johna Boltona
Na rynkach finansowych w tym tygodniu nadal dominuje optymizm. Inwestorzy na razie przymykają oko na rosnącą liczbę infekcji, koncentrując się przede wszystkim na polityce banków centralnych i perspektywach ożywienia. W USA jednak coraz większego znaczenia nabiera kampania wyborcza.
Paradoksalnie notowaniom prezydenta Trumpa koronawirus nie zaszkodził tak bardzo jak ostatnia fala zamieszek na tle rasowym. W związku z tym, pisałem w ostatnich komentarzach, że będzie on starał się w kampanii postawić na ożywienie gospodarcze i mocne rynki akcji jako miernik swojego sukcesu. To też miałoby oznaczać, że twardą retorykę wobec Chin należy schować do szuflady, przynajmniej do listopada. W tym kontekście prawdziwą rewelacją jest książka Johna Boltona, byłego doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa, której fragmenty opublikował Wall Street Journal. Uderzające jest przede wszystkim stwierdzenie, że Trump chciał wymóc na prezydencie Chin pomoc w reelekcji w zamian za różnego rodzaju ustępstwa. Oczywiście szybko trzeba dodać, że Trump pożegnał się z Boltonem we wrześniu ubiegłego roku, a oskarżenia zdążył zdementować już główny negocjator z Chinami Robert Lighthizer. Jednak stwierdzenia Boltona wpisują się w sposób, jaki na politykę wobec Chin patrzy Wall Street – że jest to głównie gra pozorów, często motywowana przede wszystkim wewnętrzną polityką. Z jednej strony rynki dostają potwierdzenie tej tezy, akurat w momencie gdy dochodzi do spotkania z chińską delegacją na Hawajach (w domniemaniu ma ono przynieść zmniejszenie napięcia). Z drugiej strony, prezydent Trump oskarżał swojego kontrkandydata w wyborach prezydenckich o miękką postawę wobec Chin. Oskarżenia Boltona, niezależnie od stanu faktycznego, burzą tę narrację. Czy w tej sytuacji prezydent zmieni swoje podejście na kilka miesięcy przed wyborami wobec coraz gorszych sondaży? Będzie to z pewnością jeden z głównych rynkowych wątków.
Po bardzo dobrych danych o sprzedaży detalicznej w USA za maj inne publikacje w tym tygodniu nie są już tak mocne. Wczorajsze dane o japońskim handlu za maj były fatalne, nowe budowy domów w USA ledwo drgnęły, gorszy od oczekiwań był raport z australijskiego rynku pracy. Dane przez jakiś czas będą jeszcze mocno zaskakiwać, gdyż mieszają się efekty otwierania gospodarek, stymulacji oraz działań oszczędnościowych podejmowanych przez firmy. Lepszy obraz gospodarki światowej otrzymamy zapewne dopiero pod koniec wakacji. Dziś wydarzeniem dnia teoretycznie jest decyzja Banku Anglii. W ostatnim czasie spekulowano o wprowadzeniu ujemnych stóp procentowych na Wyspach, ale wydaje się, że to jeszcze nie ten moment. Natomiast Bank najprawdopodobniej zwiększy skalę luzowania ilościowego. W USA jak co czwartek uwaga zwrócona będzie na tygodniowy raport o nowych bezrobotnych (14:30), w Polsce zaś poznamy dane z rynku pracy za maj. Na rynku złotego początek czwartkowego handlu przebiega dość spokojnie. O 9:10 euro kosztuje 4,4636 złotego, dolar 3,96703 złotego, frank 4,1803 złotego, zaś funt 4,9722 złotego.
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista XTB