Jest praca, nawet ta dodatkowa!
Stopa bezrobocia od miesięcy oscyluje wokół 5 proc. To oznacza, że praktycznie każdy kto chce pracować znajdzie swoje miejsce na rynku pracy. Jest to niewątpliwy i niekwestionowany sukces polityki gospodarczej rządu.
W porównaniu do stanu z końca sierpnia 2013 r. liczba bezrobotnych w rejestrach zmniejszyła się o 1 mln 300 tys. osób, czyli o ponad 62 proc. - mówiła niedawno Marlena Maląg, minister Rodziny i Polityki Społecznej na Forum Ekonomicznym w Karpaczu.
Dzięki takiej stopie bezrobocia inne wskaźniki ekonomiczne również pozostają na doskonałym poziomie.
Główny Urząd Statystyczny (GUS) poinformował, że sprzedaż detaliczna (w cenach stałych) spadła we wrześniu, zarówno w ujęciu rocznym, jak i miesięcznym tylko o 0,3 proc. Konsensus rynkowy przewidywał spadek roczny o 2,0 proc. Wynika z tego, że wyniki GUS zaskoczyły pozytywnie.
Naszym zdaniem w kolejnych miesiącach będziemy obserwować wzrosty sprzedaży detalicznej, a ożywienie konsumpcji będzie obejmowało coraz więcej kategorii dóbr. Wynagrodzenia w gospodarce powróciły do realnych wzrostów, co przy poprawiających się nastrojach konsumentów i rekordowo niskim bezrobociu będzie się przekładało na wzmocnienie konsumpcji. Dodatkowym wsparciem dla wydatków konsumentów będzie podniesienie od początku przyszłego roku świadczenia rodzicielskiego oraz kolejna podwyżka płacy minimalnej (rodzice i osoby mniej zarabiające charakteryzują się wyższą skłonnością do konsumpcji). Recesja konsumencka właśnie się kończy, a perspektywy sektora rysują się naszym zdaniem w jasnych barwach – informują analitycy PKO BP.
Są to naprawdę dobre wiadomości, bo właśnie od sytuacji na rynku pracy, wynagrodzeń zależy wysokość sprzedaży detalicznej, a co za tym idzie wysokość produkcji, inwestycji. Krótko mówiąc relacja mówiąc relacja między podażą a popytem napędza rozwój gospodarczy.
Liczba ofert pracy stabilizuje się. W sierpniu do urzędów pracy wpłynęło 95 tys. nowych ogłoszeń – to spadek o 2,4 proc. r/r. Obecna liczba ogłoszeń jest o ok. 45 proc. wyższa niż przy spowolnieniu w 2012. Konsekwencje dla rynku pracy będą dużo słabsze niż w kryzysie zadłużenia strefy euro. Na początku przyszłego roku wzrośnie do ok. 5,5 proc. głównie z uwagi na zmiany sezonowe. W 2024 roku stopa bezrobocia utrzyma się na poziomach zbliżonych do tegorocznych – uważają analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE).
Zdaniem prof. Elżbiety Mączyńskiej ze Szkoły Głównej Handlowej (SGH) wiele wskazuje, że ukierunkowane regulacje – w tym dotyczące transferów socjalnych oraz podnoszenia płacy minimalnej – korzystnie wpływają na rynek pracy. W Polsce jaskrawo potwierdza to m.in. rosnąca liczba zatrudnionych kobiet. Dowodzą tego statystyki i raporty specjalistyczne (np. Raport pt. „Kobiety mają wybór”).
Z analiz tych wynika, że rozwój świadczeń społecznych udzielanych rodzinom sprawił, że kobiety zyskały wolność wyboru i nie muszą już podejmować pracy niskopłatnej. Tym samym zyskały na rynku pracy silniejszą pozycję. W konsekwencji nie tylko zmalał poziom bezrobocia wśród kobiet, lecz także znacznie wzrosła ich aktywność zawodowa, osiągając najwyższy poziom w historii - twierdzi prof. Elżbieta Mączyńska.
Jej zdaniem poziom zatrudnienia to jeden z kluczowych wskaźników kondycji gospodarki, ale też jakości polityki społeczno–gospodarczej.
Im niższy poziom bezrobocia, tym mniejsze ryzyko nasilania się rozmaitych złożonych, nierzadko bolesnych problemów społecznych. Niemożność znalezienia zatrudnienia jest bowiem szczególnie dramatycznym przejawem marnotrawienia i utraty najbardziej cennego dla społeczno-gospodarczego rozwoju kraju potencjału wytwórczego, czyli ludzkiej pracy - podkreśla prof. Elżbieta Mączyńska
Zwraca uwagę, że „nieprzypadkowo też stopa bezrobocia - obok stopy inflacji - jest składnikiem, opracowanego w ubiegłym wieku przez amerykańskiego ekonomistę Arthura Okuna, wskaźnika ubóstwa (misery index). Indeks ten stanowi sumę stopy inflacji i bezrobocia. Ujmowany jest jako miara tego, jak powodzi się ludziom (im ten wskaźnik wyższy, tym gorzej). Indeks ten wyraża zarazem niezbywalne współzależności między inflacją a bezrobociem. Przeciwdziałanie bezrobociu bowiem wymaga działań na rzecz ekspansji ekonomicznej, sprzyjającej wzrostowi zatrudnienia i wynagrodzeń, co z kolei przekłada się na wzrost popytu, skutkującego wzrostem cen. W tym sensie wyboru między bezrobociem a inflacją nie można uniknąć.”
Trudno nie zgodzić się z wywodami wybitnego ekonomisty Johna K. Galbraitha, przedstawionymi w dziś rzadko niestety przywoływanej publikacji z 1996 r. pt. „Godne społeczeństwo. Program troski o ludzkość”, gdzie inflacja postrzegana jest jako „mniejsze zło” - mówi prof. Elżbieta Mączyńska.
I przytacza słowa wybitnego ekonomisty: Skoro wyboru między bezrobociem a inflacją nie można uniknąć, to należy mu stawić czoło. Godne społeczeństwo nie może skazywać części swojej ludności na bezczynność, niedolę i wyrzeczenia po to, by osiągnąć stabilność cen. Jeśli to konieczne, trzeba zaakceptować mniejsze zło, jakim są podwyżki cen. Nie jest to absolutnie argument na rzecz poważnej inflacji — ostrego spadku siły nabywczej pieniądza — lecz stopniowa ekspansja ekonomiczna, która skutecznie wciąga większość pracowników w szeregi zatrudnionych, oznacza nieuchronnie pewien zwyżkowy ruch cen. Tak właśnie, bez szkodliwych skutków, działo się w przeszłości. Tak samo będzie i w przyszłości. Jest to ze społecznego punktu widzenia lepsze niż stabilność osiągnięta przez wyniszczające skutki szeroko rozpowszechnionego, wymuszonego próżnowania.
Zarazem Galbraith podkreśla, że: Utrzymywanie bezrobocia na niskim poziomie jest konieczne; to cel, z którego nie można rezygnować. (…) W godnym społeczeństwie nie można akceptować ani wręcz domagać się stagnacji gospodarczej, ponieważ w rzeczywistości odzwierciedla ona skrywane preferencje wielu lepiej sytuowanych obywateli, którzy wolą ją od ryzyka inflacji lub stymulującego działania publicznego, towarzyszącego stabilnemu rozwojowi gospodarczemu czy zapewniającego ten rozwój_.
Warto w kontekście sytuacji na rynku przytoczyć też wyniki badań „Jak dorabiają Polacy” przeprowadzonych przez Gi Group Temp&Perm. Wskazują one na znaczące zainteresowanie dodatkowymi formami zarobkowania – 41 proc. badanych już się na to zdecydowało, a jeszcze większy odsetek – 49 proc. – ma takie plany na najbliższe pół roku.
Polacy przejęli inicjatywę – szukają dodatkowych możliwości zarobkowania, by poprawić swoją sytuację finansową. Coraz częściej też – co wynika z różnych naszych badań – rozglądają się za zwiększeniem możliwości rozwoju zawodowego i są w coraz większym stopniu otwarci na podwyższanie oraz zmianę kwalifikacji. Dla przedsiębiorców – przede wszystkim z sektorów logistyki, produkcji i handlu – wysoki odsetek Polaków zainteresowanych pracą dodatkową jest dobrą wiadomością. Daje możliwość wsparcia się dodatkową kadrą w sytuacjach sezonowego lub punktowego wzrostu aktywności związanego z popytem na produkty czy usługi lub koniecznością czasowego zastąpienia pracowników stałych w okresach urlopowych – uważa Anna Wesołowska, Dyrektor Zarządzająca Gi Group Temp&Perm.
To kolejna dobra informacja dla rynku pracy. Łatwo znaleźć pracę dodatkową. Z pewnością będzie to dużym wyzwaniem - łatwym do weryfikacji przez wyborców – dla nowej ekipy rządowej.
Robert Olesiński
CZYTAJ TEŻ: Zamkną żeglugę na Bałtyku? Wszystko by zatrzymać Rosję!
CZYTAJ TEŻ: W tym kraju Rosjanie nieruchomości nie kupią!
CZYTAJ TEŻ: Estonia wyda bony uchodźcom z Ukrainy