Turyści zaśmiecają Giewont
Pseudoturyści montują na krzyżu na Giewoncie różne pamiątki. To zaśmiecanie Tatrzańskiego Parku Narodowego, za które grozi nawet 500 zł mandatu - powiedział leśniczy z TPN Marcin Strączek-Helios.
„Najwięcej z krzyża na Giewoncie odpinamy metalowych kłódek z wyrytymi inicjałami zakochanych. Są też wypisywane na tabliczkach pamiątki zdobycia Giewontu, jakieś pamiątki ślubu, urodzin, a poza tym różne drobnostki, na przykład chustki przywiązane do konstrukcji, kapelusze czy wstążki” - powiedział leśniczy Strączek-Helios.
Szpecące krajobraz elementy pracownicy TPN systematycznie znoszą ze szczytu. W razie konieczności odcięcia kłódek czy tablic przyrodnicy muszą wnosić na Giewont specjalny sprzęt. Zdarzyło się nawet, że wandale przewiercili konstrukcję krzyża i śrubami przytwierdzili do niej metalową tablicę.
„Często luźne śmieci porywa wiatr, a następnie zaplątują się w ścianie Giewontu albo w kosodrzewiny, szpecąc krajobraz, albo w konstrukcję krzyża i ją niszczą.
Strączek-Helios szacuje, że pracownicy TPN miesięcznie zdejmują z krzyża duży worek śmieci. W wakacje pojawia się ich na Giewoncie nawet więcej.
„Czasami bywa tak, że jednego dnia wysprzątamy konstrukcję krzyża, a następnego już są kolejne śmieci. Ostatnio na krzyżu pojawił się napis konstytucja” - wymienia leśniczy.
Zaśmiecanie parku narodowego jest niedozwolone. Grozi za to mandat do 500 zł. Trudno jednak złapać pseudoturystów na gorącym uczynku, bo, jak tłumaczył leśniczy, gdy strażnik jest na szczycie, nikt nie robi niedozwolonych rzeczy.
Różne okolicznościowe tabliczki z napisami są montowane też w innych częściach Tatr. Często wandale przyklejają je bezpośrednio do skał. Zdarzenia takie przyrodnicy obserwują na przykład na Rysach.
„Znajdujemy tabliczki poświęcone osobom, które zginęły w Tatrach, jednak miejsce na takie upamiętnienie jest wyznaczone przy Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej na Wiktorówkach. Ze wszystkich innych miejsc takie rzeczy są usuwane. Często zdarza się, że inni turyści ściągają te tabliczki i oddają je pracownikom parku” - powiedział leśniczy Marcin Strączek-Helios.
PAP/ as/