Afera we Francji: Wielkie uczty za pieniądze podatników
Sensację we Francji wywołały środowe rewelacje prasowe o prywatnych, nadzwyczaj wystawnych kolacjach, które wydawał na koszt Zgromadzenia Narodowego minister ds. transformacji ekologicznej i solidarnościowej Francois de Rugy, gdy był przewodniczącym niższej izby parlamentu.
Sprawę wyciągnął w środę portal informacyjny Mediapart, który ujawnił, że w 2017 i 2018 r. szef Zgromadzenia Narodowego wydał co najmniej dziesięć przyjęć dla 10-30 osób z kręgu swej rodziny i znajomych żony, dziennikarki pisma „Gala”.
Podczas wystawnych przyjęć miano podawać gigantyczne homary i najlepsze wina.
Zdaniem komentatorów minister „niezdarnie” tłumaczy, że spotykał się przy tych okazjach z przedstawicielami „społeczeństwa obywatelskiego”, co jego zdaniem usprawiedliwia finansowanie tych uczt z państwowej kasy. (Moja żona i ja) „nie mamy sobie nic do zarzucenia. Te kolacje, na których bywały osobistości ze społeczeństwa obywatelskiego, związane były z pełnieniem moich funkcji” - odpowiadał na publikację Mediapart minister, nazywając stawiane mu zarzuty „groteskowymi”. W wywiadzie radiowym de Rugy wskazywał na oszczędności, jakie wprowadził w budżecie Zgromadzenia Narodowego, gdy był jego przewodniczącym.
W czwartek komentatorzy zastanawiają się, czy minister nie będzie zmuszony do odejścia, mimo oficjalnych deklaracji, że prezydent i premier darzą go pełnym zaufaniem.
Po ukazaniu się artykułu Mediapart dymisji de Rugy’ego zażądała była socjalistyczna szefowa resortu ekologii, zrównoważonego rozwoju i energii, deputowana i szefowa ugrupowania Pokolenie Ekologii Delphine Batho.
Politycy innych partii dość zgodnie stwierdzają, że „jeśli przyjęcia były prywatne, to (Francois de Rugy) powinien zwrócić pieniądze”, ale w oskarżeniach są ostrożni. „Iluż polityków rzucono na żer, nie czekając aż będą mogli się bronić” - powiedział deputowany centroprawicowej partii Republikanie Philippe Gosselin.
Najostrzej zareagowali deputowani skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej. Clementine Autain wyśmiała „wstrzemięźliwość ministra, który próbuje wmawiać, że poznaje prawdziwe życie, wcinając homary i pijąc wina za 500 euro za butelkę, a przy tym powtarza śpiewkę o uświęconej redukcji wydatków publicznych”.
Polemika wokół tych luksusowych kolacji nie oszczędziła LREM, partii prezydenta Emmanuela Macrona - wskazuje w czwartek na stronie internetowej gazeta „Le Monde”, która cytuje członka władz tego ugrupowania. Według dziennika „ubolewa on nad niszczącymi skutkami” artykułu Mediapart, a sprawę nazywa „skandaliczną historią”, która grozi potwierdzeniem opinii o tym, że „ministrowie wypychają sobie kabzę i obżerają się za publiczne pieniądze”.
Jak ujawnia „Le Monde”, działacze LREM przyznają, iż ministrowi ds. transformacji ekologicznej i solidarnościowej „trudno będzie” pozostać na stanowisku i obawiają się, że afera będzie „wodą na młyn dla +żółtych kamizelek+”. To rodzaj historii będący zapalnikiem dla protestów - mówi „członek krajowego kierownictwa LREM”.
Od prezydentury Francois Mitterranda mnożą się we Francji afery związane z mieszaniem pieniędzy publicznych z partyjnymi, a nawet prywatnymi. Są one szczególnie przykre dla obecnego prezydenta Macrona, który kadencję rozpoczął od uchwalenia ustawy o umoralnieniu życia politycznego - wskazują publicyści.
Francuskie media przypominają w czwartek afery dotyczące zdefraudowania milionowych sum przez ministrów w czasach rządów Mitterranda (1981-95) i „astronomiczne sumy” wydawane na przyjęcia przez byłego prezydenta Francji Jacques’a Chiraca, gdy był merem Paryża.
„Le Monde” przypomina, że będąc ministrem gospodarki Macron organizował nieformalne przyjęcia i powołując się na publikację sprzed dwóch lat, informuje, że przed odejściem ze stanowiska w sierpniu 2016 r. wydał 80 proc. z ministerialnego funduszu reprezentacyjnego wynoszącego 150 tys. euro. Według dziennika otoczenie ówczesnego prezydenta Francois Hollande’a podejrzewało, że uczty te przygotowywały kandydaturę Macrona na prezydenta.
PAP/ as/