Hongkong: Działacz prodemokratyczny pobity młotkami
Władze i opozycja w Hongkongu potępiły w czwartek brutalny atak na przywódcę prodemokratycznego Obywatelskiego Frontu Praw Człowieka (CHRF) Jimmy’ego Shama. Został on napadnięty przez grupę niezidentyfikowanych sprawców, którzy bili go młotkami w głowę - podał CHRF.
Front zorganizował w tym roku szereg dużych, pokojowych prodemokratycznych manifestacji, w których uczestniczyło co najmniej po kilkaset tysięcy osób. Były to największe demonstracje polityczne w Hongkongu od przyłączenia go do ChRL w 1997 roku. Kolejny protest CHRF planowany jest na najbliższą niedzielę.
Na zdjęciach publikowanych przez miejscowe media widać Shama leżącego w kałuży krwi obok zaparkowanego samochodu. Policja przekazała, że przywódca CHRF został napadnięty w środę wieczorem i był przytomny, gdy zabrano go do szpitala.
Napastnicy bili Shama młotkami w głowę i grozili nożami osobom, które usiłowały interweniować, a następnie uciekli samochodem - poinformował CHRF. Według niego atak miał na celu szerzenie terroru politycznego.
Dziennik „South China Morning Post” podał, powołując się na źródło policyjne, że sprawców było co najmniej czterech, i nie byli oni etnicznie Chińczykami.
Sam poszkodowany napisał w czwartek rano na Facebooku, że jego rany zostały już zszyte i podziękował swoim kolegom, personelowi medycznemu i policjantom, którzy przybyli na miejsce zdarzenia. „Szybko wydobrzeję i będę się dalej upierał przy naszych pięciu postulatach oraz przy naszej wierze w pokojowe, racjonalne i pozbawione przemocy (demonstracje)” - oświadczył.
Uczestnicy protestów, które trwają w Hongkongu od czerwca, domagają się m.in. demokratycznych wyborów władz regionu oraz niezależnego śledztwa w sprawie działań rządu i policji, której zarzucają używanie nadmiernej siły przeciwko demonstrantom.
Pobicie wpływowego działacza potępił w czwartek główny sekretarz hongkońskiej administracji Matthew Cheung, uważany za urzędnika numer dwa w strukturach władz regionu. „Każdy rodzaj przemocy, niezależnie od skali, jest niemożliwy do zaakceptowania” - powiedział Cheung.
Przedstawiciele opozycji demokratycznej ocenili atak jako próbę sprowokowania protestujących do używania przemocy. „Wzywam Hongkończyków, by nie wpadli w tę pułapkę. Powinniśmy zachować spokój i nie dać się sprowokować” - powiedział poseł reprezentujący sektor edukacji Ip Kin-yuen.
Posłanka Claudia Mo zwróciła natomiast uwagę, że atak mógł być związany ze zbliżającymi się wyborami do rad dzielnic, w których Sham kandyduje.
Był to już drugi fizyczny atak na przywódcę CHRF w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. W sierpniu dwóch zamaskowanych napastników napadło na Shama i jego asystenta Law Kwok-waia w restauracji. Shamowi nic się wtedy nie stało, ale jego kompan został kilkakrotnie uderzony kijem bejsbolowym i trafił do szpitala z obrażeniami ręki. Policja zatrzymała później w związku z tym atakiem trzy osoby - podał „SCMP”.
Według obliczeń tej gazety od sierpnia ofiarami napadów padło w Hongkongu co najmniej dziewięciu działaczy demokratycznych, w tym poseł Partii Demokratycznej Roy Kwong. Radykalne grupy antyrządowych demonstrantów dewastowały natomiast biura polityków propekińskich.
PAP SzSz