Jak Francuzi myślą o Europie Wschodniej?
Wydana we Francji książka historyka i dziennikarza Maxa-Erwanna Gastineau „Le Nouveau proces de l’Est” (fr. nowa rozprawa nad Wschodem) to próba zrozumienia, co dzieje się w tych państwach europejskich, w których przez niemal pół wieku panował komunizm.
„Europa Środkowa obecna jest w wiadomościach (we Francji) jedynie jako oskarżona. O Węgrzech i Polsce, jak i w nieco mniejszym stopniu o Czechach i Słowacji, dowiadujemy się tylko przy okazji procesów, jakie wytacza im Europa Zachodnia. Węgrom i Polakom zarzuca się populizm, będący jakoby główną cechą +demokracji nieliberalnych+. Podejście autora +Le Nouveau…+ jest całkowicie odmienne” - pisze w miesięczniku „Causeur” Berenice Levet.
Autorka zauważa, że stosunek zachodnich krajów UE do Polski czy Czech i Węgier jest zniekształcony już w terminologii, gdyż w Paryżu mówi się o „krajach Wschodu”, podczas gdy leżą one w samym środku Europy.
Gastineau zwraca uwagę, że gdy przeanalizować modny, ale nieprecyzyjny jego zdaniem termin „populizm”, używany wymiennie wobec premiera Węgier Viktora Orbana i byłego szefa MSW, wicepremiera Włoch, szefa prawicowej partii Liga Matteo Salviniego, okazuje się, że to, co się dzieje na Węgrzech, niewiele ma wspólnego z ideami i posunięciami tego włoskiego polityka.
Potępia zniekształconą przez pryzmat zachodniego wzoru wizję Europy Środkowej, której systemy polityczne uważane są za mniej demokratyczne niż te w Europie Zachodniej.
A przecież - jak zauważył recenzent publicznego radia France Culture - te systemy, „stojące na straży zagrożonego dziedzictwa (cywilizacyjnego), okazać się mogą najlepiej dostosowane do przeciwstawienia się przyspieszeniom i niepokojom globalizacji”.
Niezrozumienie sytuacji Europy Środkowej - składającej się, jak pisze autor, „z niewielkich narodów, których wolność i niepodległość stale były kwestionowane przez mocarstwa europejskie” - wynika również z tego, że byt narodowy takiego państwa jak Francja nigdy nie był zagrożony. Nawet pod okupacją niemiecką podczas II wojny światowej istniało podporządkowane Hitlerowi, marionetkowe „państwo francuskie”, język i kultura Francji nie były w niebezpieczeństwie.
„Kultura, religia, cywilizacja, duch wspólnoty, jak i poetycki i tragiczny stosunek do świata i jego przeznaczenia, wywołują opór przed naśladowaniem Zachodu” - czytamy w książce Gastineau.
Autor tłumaczy, że komunizm miał w projekcie stworzenie „nowego człowieka”, odciętego od narodowych korzeni, po to, by powstało bezklasowe społeczeństwo, w którym nie będzie konfliktów. Przeciw temu rzekomemu tworzeniu nowej ludzkości powstali opozycjoniści Europy Środkowej, broniący idei, że swoboda nie polega na odcięciu się od historii, ale na wierności jej specyfice:
„Jest to gleba, dzięki której przekazywane są kody, pragnienia i sposoby istnienia w świecie, bez których człowiek niezdolny jest do tworzenia przyszłości”
Przywołując słowa Orbana o tym, że Unia zastąpić pragnie „homo sovieticus” poprzez „homo bruxellicus” (człowieka sowieckiego człowiekiem brukselskim), Gastineau ocenia jako „zabójczy” liberalny program polityczny, który, jak pisze, odrywa ludzi od dziedzictwa i zróżnicowania - etycznego, kulturalnego, duchowego. Widzi on tu podobną do komunizmu wiarę w „nieodmienny kierunek historii”, do którego musimy się dostosować i który zmusza człowieka do oderwania się od swojego społeczeństwa.
Autor wykazuje wiele zrozumienia dla:
„Wschodu, który nie absolutyzuje państwa prawa i praw jednostki, gdyż jest to groźba dla polityki suwerenności narodowej”.
Podkreśla, że jest to również - co już widać we Francji - zagrożenie dla integracji społecznej. Tam, gdzie każda najmniejsza mniejszość, żąda spełnienia wszystkich swoich żądań i żądania te są spełniane, ludzie przestają rozumieć, co wiąże ich ze sobą jako naród - przekonuje Gastineau.
Aby zatrzymać ten proces, Zachód zamiast potępiać mógłby nauczyć się czegoś od Europy Środkowej - wzywa autor w zakończeniu swojej książki.
PAP/ as/