Niemiecka prezydencja forsuje nową propozycję dot. praworządności
Niemiecka prezydencja UE poinformowała, że dostała mandat „znacznej większość” państw członkowskich do negocjacji nad propozycją mechanizmu warunkowości w budżecie. Według źródeł PAP zastrzeżenia wobec niej zgłosiły: Polska, Węgry, Dania, Szwecja, Austria, Holandia i Finlandia
W środę niemiecka propozycja była omawiana na spotkaniu ambasadorów państw członkowskich przy UE.
Ważny krok naprzód w realizacji decyzji Rady Europejskiej w sprawie budżetu UE: znaczna większość ambasadorów UE upoważniła niemiecką prezydencję do rozpoczęcia negocjacji z Parlamentem Europejskim w sprawie wprowadzenia mechanizmu warunkowości w unijnym budżecie. #Praworządność - napisał na Twitterze rzecznik niemieckiej prezydencji Sebastian Fischer.
Czytaj też: KE chce mechanizmu praworządności dla ochrony budżetu UE
Mamy do czynienia z bardzo spolaryzowaną debatą. Na obu krańcach spektrum jest niezadowolenie i krytyka. Jednak zachęcające jest to, że zdecydowana większość państw UE poparła propozycję mechanizmu warunkowości i negocjacje z Parlamentem Europejskim — dodał.
Według źródeł PAP siedem państw zgłosiło zastrzeżenia do przedstawionej w tym tygodniu przez niemiecką prezydencję propozycji mechanizmu warunkowości.
Wobec propozycji zastrzeżenia zgłosiły Polska, Węgry, Dania, Szwecja, Austria, Holandia i Finlandia — poinformowało PAP źródło unijne.
Z informacji PAP wynika, że Belgia i Luksemburg wniosły zastrzeżenia do propozycji, ale zgodziły się, by ją procedować.
Nowa propozycja niemieckiej prezydencji
Niemiecka prezydencja przedstawiła w poniedziałek ambasadorom państw członkowskich UE nową propozycję mechanizmu warunkowości w budżecie UE, w tym liczącego 750 mld euro funduszu odbudowy. Dotyczy ona zawieszenia funduszy za łamanie praworządności.
Propozycja bazuje na projekcie KE z 2018 roku i ma być podstawą do negocjacji między 27 państwami UE nad ostatecznym kształtem rozporządzenia w tej sprawie.
Z dokumentu, który widziała PAP, wynika, że łamanie zasad praworządności może skutkować zawieszeniem płatności unijnych dla kraju członkowskiego.
Propozycja niemiecka nie jest satysfakcjonująca dla polskich władz. Nie realizuje postanowień Rady Europejskiej — powiedziało PAP polskie źródło rządowe.
Propozycja zakłada, że to Komisja Europejska będzie oceniała naruszenia praworządności przez kraje członkowskie. Decyzje ws. ewentualnego zawieszenia funduszy będzie z kolei podejmowała Rada UE. Zgodnie z niemieckim dokumentem decyzje o karach za naruszenie praworządności - zawieszenie finansowania unijnego - byłyby podejmowane większością głosów państw członkowskich UE.
Czytaj też: Węgry: nowa propozycja Niemiec nie do przyjęcia
To duża zmiana w stosunku do pierwotnej propozycji KE, która zakładała, że odpowiednia większość państw musiałaby zablokować, a nie zatwierdzać, zawieszenie funduszy (tzw. odwrócona większość kwalifikowana). Taki system utrudniłby jakiemukolwiek państwu, w przypadku którego KE uzna łamanie zasad praworządności, odrzucenie kary.
Prezydencja niemiecka, przedstawiając nową wersję, chce w ten sposób uzyskać poparcie dla propozycji krajów sceptycznych wobec mechanizmu. Niemiecka prezydencja dodała też do projektu zapis, który zakłada, że procedura nakładania sankcji na kraj powinna być „obiektywna, niedyskryminacyjna i równo traktować kraje członkowskie” oraz że powinna opierać się na podejściu „bezstronnym i opartym na dowodach”.
Jeśli jednak kraj członkowski uznaje, że te zasady zostały złamane, może zwrócić się do szefa Rady Europejskiej o to, żeby sprawa trafiła na szczyt unijny. W takiej sytuacji nie może zostać podjęta żadna decyzja do czasu, aż przywódcy „przedyskutują” sprawę na szczycie unijnym. Decyzje na szczycie podejmowane są jednomyślnie, jednak z projektu prezydencji niemieckiej nie wynika, że tak będzie w tym przypadku.
Zapis w tym punkcie mówi tylko, że ta procedura - przeniesienia sprawy na szczyt - nie może trwać dłużej niż 3 miesiące od momentu przedstawienia wniosku przez Komisję Europejską.
wpolityce.pl / mt
Czytaj też: Rzecznik rządu: Twitter zawiesił konto rządu węgierskiego