KE chce mechanizmu praworządności dla ochrony budżetu UE
Niemiecka prezydencja przedstawiła w poniedziałek ambasadorom państw członkowskich UE nową propozycję mechanizmu warunkowości w budżecie UE, w tym liczącego 750 mld euro funduszu odbudowy. Dotyczy ona zawieszenia funduszy za łamanie praworządności. Potrzebujemy znaczącego mechanizmu praworządności, ponieważ jest to nasz wspólny interes, żeby istniały dobre regulacje chroniące budżet unijny - powiedziała na konferencji prasowej rzeczniczka Komisji Europejskiej Dana Spinant.
Nasze stanowisko jest bardzo ważne. Potrzebujemy znaczącego mechanizmu praworządności, ponieważ jest to nasz wspólny interes, żeby istniały dobre regulacje chroniące budżet (unijny - PAP) - powiedziała Spinant. Dodała, że ten mechanizm musi być ważną częścią przyszłego budżetu unijnego i funduszu odbudowy.
Propozycja bazuje na projekcie KE z 2018 roku i ma być podstawą do negocjacji między 27 państwami UE nad ostatecznym kształtem rozporządzenia w tej sprawie. Z dokumentu, który widziała PAP, wynika, że łamanie zasad praworządności może skutkować zawieszeniem płatności unijnych dla kraju członkowskiego.
Czytaj też: Merkel przedstawia swoją wizję Unii Europejskiej
Propozycja niemiecka nie jest satysfakcjonująca dla polskich władz. „Nie realizuje postanowień Rady Europejskiej” - powiedziało PAP polskie źródło rządowe. Chodzi o postanowienia szczytu unijnego z lipca tego roku, w których znalazły się zapisy dotyczące warunkowości w budżecie UE. Propozycja zakłada, że to Komisja Europejska będzie oceniała naruszenia praworządności przez kraje członkowskie. Decyzje w sprawie ewentualnego zawieszenia funduszy będzie z kolei podejmowała Rada UE.
Zgodnie z niemieckim dokumentem kary za naruszenie praworządności - zawieszenie finansowania unijnego - byłyby podejmowane większością głosów państw członkowskich UE. To duża zmiana w stosunku do pierwotnej propozycji KE, która zakładała, że odpowiednia większość państw musiałaby zablokować, a nie zatwierdzać zawieszenie funduszy (tzw. odwrócona większość kwalifikowana). Taki system utrudniłby jakiemukolwiek państwu, w przypadku którego KE uzna łamanie zasad praworządności, odrzucenie kary. Prezydencja niemiecka, przedstawiając nową wersję, chce w ten sposób uzyskać poparcie dla propozycji krajów sceptycznych wobec mechanizmu.
Czytaj też: Spotkanie premierów Polski, Czech i Węgier z szefową KE
Niemiecka prezydencja dodała też do projektu zapis, który zakłada, że procedura nakładania sankcji na kraj powinna być „obiektywna, niedyskryminacyjna i równo traktować kraje członkowskie” oraz że powinna opierać się na podejściu „bezstronnym i opartym na dowodach”. Jeśli jednak kraj członkowski uznaje, że te zasady zostały złamane, może zwrócić się do szefa Rady Europejskiej o to, żeby sprawa trafiła na szczyt unijny. W takiej sytuacji nie może zapaść żadna decyzja do czasu, aż przywódcy „przedyskutują” sprawę na szczycie unijnym. Decyzje na szczycie podejmowane są jednomyślnie, jednak z projektu prezydencji niemieckiej nie wynika, że tak będzie w tym przypadku.
Zapis w tym punkcie mówi tylko, że ta procedura - przeniesienia sprawy na szczyt - nie może trwać dłużej niż 3 miesiące od momentu przedstawienia wniosku przez Komisję Europejską. Prezydencja niemiecka liczy tymczasem, że projekt uzyska poparcie większości kwalifikowanej w Radzie UE.
PAP/mt
Czytaj też: Co z tą praworządnością? Ekspert wyjaśnia