Koronawirus na plecaku, ubraniach, wózkach sklepowych? Dezynfekcja rąk to podstawa
SARS-CoV-2 może się znaleźć na plecaku, ubraniach czy wózkach sklepowych, ale samo dotknięcie takiego przedmiotu nie oznacza zakażenia. Wirus musiałby się dostać na błony śluzowe, dlatego dezynfekcja rąk to podstawa – powiedział PAP dr hab. Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
„Przetrwanie SARS-CoV-2 poza ustrojem zaczęto badać już w marcu na różnych modelach eksperymentalnych, bo inaczej nie da się tego dobrze ustalić. Wykorzystywano różne powierzchnie, na które aplikowano wirusa, a później sprawdzano, jak długo jest on w stanie się tam utrzymać. Co ważne, sprawdzano nie tylko to, czy udaje się wykryć fragmenty jego genomu, ale też, czy nadal jest on zakaźny” – tłumaczył PAP ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu dr hab. Piotr Rzymski.
Mówił, że badania wykazały, że powierzchnie, takie jak blaty, klamki w miejscach publicznych czy koszyki w sklepach, powinny być dezynfekowane preparatami przede wszystkim zawierającymi mocny alkohol.
„Na plastiku czy na powierzchni ze stali wirus aktywny może przetrwać do 72 godzin, a według niektórych obserwacji nawet do 6-7 dni. Natomiast trzeba pamiętać, że badania wykonywano w całkowicie ustabilizowanych warunkach pod względem temperatury, wilgotności, a także, że tych powierzchni nikt nie ruszał. W normalnych warunkach ludzie często działają na nią, np. pocierając powierzchnię, przemieszczając przedmioty – a tego badania już nie uwzględniały” – podkreślił.
„Praktyczna wiedza, która z tego płynie jest taka, że w miejscach publicznych i miejscach pracy powierzchnie powinny być dezynfekowane, a my powinniśmy regularnie dbać o higienę rąk i to również, jeśli nosimy maseczki, bo one też nie są doskonałą, idealną formą ochrony. Po powrocie do domu pamiętajmy o dokładnym umyciu rąk bądź ich zdezynfekowaniu” – dodał.
Naukowcy – jak poinformował dr Rzymski, zbadali ponadto, że na papierze kartonowym zdolność przetrwania koronawirusa w warunkach ustabilizowanych wynosi do 24 godzin. „W praktyce, w prawdziwym środowisku, można przyjąć, że ten okres będzie krótszy” – wskazał.
„Wiele osób ma wątpliwości, czy wirus mógłby być obecny na ich odzieży i czy w związku z tym mogłaby ona stać się źródłem zakażenia. Badania przetrwania wirusa na tkaninach wskazują, że zakaźny koronawirus może na nich przetrwać nawet do dwóch dni. Trzeba jednak zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz – wirus przenosi się przede wszystkim przez aerozole, przez krople wydobywające się z naszych ust. Jeżeli mamy kontakt z osobą zakażoną, to żeby doszło do zakażenia, wirus musi zostać przeniesiony na błony śluzowe – najczęściej dochodzi do tego bezpośrednio, przy bliskim kontakcie i niezasłoniętych ustach i nosie” – mówił.
„Badania wskazujące, że wirus może się utrzymać na tkaninach to badania, w których te tkaniny po wcześniejszym nałożeniu wirusa wkładano do specjalnego płynu, który go z tych tkanin wymywał. To jest model, który jednak absolutnie nie odzwierciedla tego, co dzieje się w rzeczywistości, bo to by oznaczało, że my musielibyśmy później np. ssać lub lizać naszą odzież, żeby tego wirusa wydostać z włókien. Wynika więc z tego, że w warunkach nie klinicznych, poza szpitalnych, nie stanowi ona istotnego ryzyka” – dodał.
Rzymski wskazał również, że podobnie jest w przypadku np. przymierzania odzieży w sklepach. Jak tłumaczył, „nie jest to ryzykowne zachowanie, o ile pamiętamy, o dezynfekcji rąk”.
„Wchodząc do sklepów przy wejściu mamy stanowiska do dezynfekcji, wychodząc również możemy z dezynfekcji skorzystać i w ten sposób eliminujemy zarówno ryzyko transmisji z rąk na odzież lub z odzieży na nasze ręce – a dalej na błony śluzowe. O ile takiego scenariusza zakażenia nie można wykluczyć na poziomie teoretycznym, to jest on skrajnie nieprawdopodobny” – powiedział.
Dodał, że podobnie wygląda sytuacja np. z plecakami czy przyborami szkolnymi dzieci. „Kiedy krople z wirusem wysychają, w zasadzie uniemożliwiają mu dalsze przedostawanie się. Wyobraźmy sobie np. krople, które wsiąkają w kartkę papieru. Żeby uruchomić ten cały cykl, w którym wirus może przedostać się na błony śluzowe, musielibyśmy wirusa przenieść znowu do czegoś płynnego. Podobnie jest z tornistrem, plecakiem, zeszytami – jeżeli chodzi o ten aspekt życia szkolnego, to absolutnie nie jest to droga transmisji wirusa” – zaznaczył.
Rzymski podkreślił, że najważniejszą, a zarazem najprostszą metodą przecinania łańcucha przedostawania się wirusa z rozmaitych powierzchni na nasze błony śluzowe jest po prostu odpowiednia i regularna higiena rąk.
„Nawet jeśli mamy kontakt z powierzchniami, gdzie wirus mógł się znajdować, czy nawet znalazł się na naszej skórze, to jeszcze w ten sposób nas nie zakaża. Nie ma też żadnych dowodów na to, by koronawirus zakażał przez rany, tym bardziej przez drobne skaleczenia. Żeby doszło do zakażenia, wirus musiałby się dostać do błon śluzowych, czyli ręka musiałaby dotknąć nosa, oczu czy ust” – zaznaczył.
„Dezynfekcja i higiena rąk, poza zasłanianiem ust i nosa oraz dystansem fizycznym, to naprawdę podstawa. Wirus, w formie aktywnej, na skórze ludzkiej może przetrwać do 9 godzin, ale środki odkażające na bazie mocnego alkoholu inaktywują go w 15 sekund” – dodał.
Czytaj też: Czy Covid to taka „trochę inna grypa”? Ekspert porównuje
PAP/kp