 
								Złotówka długo była celem spekulantów
A miało być już tak pięknie... Polski złoty miał być mocarzem, a  polska waluta miała być odzwierciedleniem podobno silnej polskiej  gospodarki. Szwajcarski frank miał w tym roku być poniżej 3 zł.  Niestety, polski złoty okazał się nadmuchanym mocarzem na glinianych  nóżkach.
Rynki wschodzące znalazły się w ostatnich  dniach w poważnych opałach, podobno polska waluta obrywa za nie tylko  rykoszetem. Według Ministerstwa Finansów osłabienie polskiego złotego o  kilkanaście groszy w ostatnich dniach wynika wyłącznie z sytuacji  globalnej, a nie broń Boże z fundamentów polskiej gospodarki. Dlatego  nie ma się absolutnie czym martwić, zapewnia Polaków wiceminister  Kowalczyk. Winni są Chińczycy, Turcy, Argentyna i Płd. Afryka. To fakt,  polska gospodarka, nasze finanse publiczne zostały tak zrujnowane,  zwłaszcza w ostatnich latach, że ostały się nam ino fundamenty i to  coraz bardziej zapadające się.
Ten słabnący w styczniu polski  złoty, to ponoć wina wyłącznie tzw. "CATS" czyli gwałtownego odpływu  gorącego, spekulacyjnego pieniądza z takich krajów jak Chiny, Argentyna,  Turcja czy południowa Afryka. Aż dziw, że polski złoty nie słabnie  jeszcze z powodu monsunowych deszczy w Azji Połudnowo-Wschodniej czy też  rosnącej liczby rozwodów Eskimosów na Alasce. To podobno amerykański  FED rykoszetem bije w polskiego złotego, taki niewdzięczny wobec Polaków  okazuje się w ostatnim dniu swego urzędowania B. Bernanke. Pomału  kończą się inwestycyjne szaleństwa spekulacyjnego pieniądza na rynkach  kapitałowych. Polski złoty był prawdziwym ulubieńcem międzynarodowych  spekulantów i zagranicznych lichwiarzy w ostatnim dwudziestoleciu.
To  tu nad Wisłą było prawdziwe Eldorado, gdy idzie o zyski na tzw.  różnicach kursowych. Dodatkowy problem w tym, że Polska już dawno  utraciła realny wpływ na swoją walutę, to Nowy York i Londyńskie City,  banksterzy i przyjaciele byłego MF J.V. Rostowskiego przy pomocy różnego  rodzaju opcji walutowych i innych instrumentów spekulacyjnych rozdają  dziś karty na polskim złotym. To analitycy francuskiego banku  działającego w Polsce Credit Agricole obwieścili triumfalnie w Onecie i  WP, że frank szwajcarski będzie w tym roku poniżej 3 zł i to w przed  dzień gdy FCH podskoczył do 3,45 zł. Jak można się dziwić, osłabianiu  się polskiego złotego, skoro samo Ministerstwo Finansów kilka dni temu  zareklamowało się na całą Polskę i Europę, że w ciągu jednego miesiąca  tego roku zaciągnęło już połowę całego długu jaki mamy zaciągnąć w całym  2014 r., a który opiewa na kwotę 132,5mld zł. Spekulacyjne rynki  walutowe doskonale wiedzą, że jesteśmy na tzw. musiku, bowiem tylko w  styczniu i lutym musimy spłacić 52 mld zł starych długów i zapadających  obligacji SP.
W normalnym kraju takie tempo i taki poziom  zadłużenia w ciągu jednego miesiąca nowego roku to raczej powód do  wstydu i niepokoju, a nie do chwały. Dla międzynarodowych spekulantów i  dużych banków inwestycyjnych może być to sygnał do ataku spekulacyjnego  na polskiego złotego. Tym bardziej, że MF informuje, że pożyczy całe  132,5mld zł do lipca tego roku, a być może nawet wcześniej. Te rządowe  enuncjacje zbiegają się w czasie z deklaracjami, niektórych członków RPP  o tym, że stopy procentowe NBP mogą ulec zmianie już w połowie tego  roku. Turcy, żeby opanować katastrofę na swojej walucie - lira turecka  musieli w ciągu jednej nocy podnieść stopy procentowe z poziomu 4,5  proc. do 10 proc. i niczego to nie gwarantuje na dłuższą metę. Wyobraźmy  sobie co by się stało, gdyby stopy NBP z dnia na dzień podniesiono z  2,5 proc. do 6 proc. Argentyna już została skutecznie wypłukana ze swych  rezerw walutowych, które spadły do poziomu ok. 25mld dol., ale Polska  ma czystą gotóweczkę w wysokości ponad 100mld dol., rezerw walutowych w  NBP. Przy ewentualnym skutecznym ataku spekulacyjnym na polskiego  złotego byłoby co skubnąć. Jeśli FED znów ograniczy dodruk "zielonych" o  kolejne 10-15mld dol. świat może stanąć w obliczu nowego kryzysu  walutowego i finansowego. Ten międzynarodowy balon fikcji końca kryzysu  napompowano już do takich rozmiarów, że może on pęknąć w każdej chwili. O  ile takie kraje jak Brazylia, Indie, Turcja czy Chiny mogą podejmować  desperackie wręcz kroki w dziele ochrony własnych rynków i własnych  walut, my możemy tylko czekać na trzęsienie ziemi i na łaskę lub  niełaskę centrów spekulacyjnych i finansowych. Wiadomo, że polski złoty  osłabia się zawsze pod koniec każdego miesiąca, gdy blisko 700tys. osób  zadłużonych we franku szwajcarskim spłaca raty za zabójcze wręcz kredyty  mieszkaniowe. Polska waluta musi słabnąć w sytuacji, gdy polski nadzór  finansowy - KNF zezwala zagranicznym bankom działającym w Polsce, by  wytransferowały do swych zagranicznych central, 100 proc swych dywidend.  Ze strony niezawodnych zaklinaczy rynku walutowego w Polsce, z DM BOŚ  słyszymy, że problem z osłabieniem polskiego złotego potrwa tylko do  końca lutego, a później znów jak w pięknej bajce złoty będzie się  umacniał.
W razie najgorszego - gdyby złoty jednak zaczął lecieć  na łeb i szyję, a jego wartość gwałtownie by malała, wystarczy złotego  owinąć w Gazetę Wyborczą, ona przecież wszystko tak skutecznie  wyolbrzymia. Złoty mocarz w kraju liliputów zachwycać może wyłącznie  ślepców i zaklinaczy polskiej rzeczywistości gospodarczej, a sytuacja na  rynku walutowym robi się naprawdę gorąca.
------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------
Koniecznie zajrzyj do naszego sklepu wSklepiku.pl!
Znajdziesz tam mnóstwo ciekawych książek w atrakcyjnych cenach!
Gwarantujemy szybką wysyłkę!
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.
 
									 
				 
								