Opinie

VENEZUELA GOVERNMENT CRYPTOCURRENCY - A security member awaits the arrival of the President of Venezuela Nicolas Maduro / autor: PAP/EPA/MIGUEL GUTIERREZ
VENEZUELA GOVERNMENT CRYPTOCURRENCY - A security member awaits the arrival of the President of Venezuela Nicolas Maduro / autor: PAP/EPA/MIGUEL GUTIERREZ

Petro, czyli o co chodzi w wenezuelskiej kryptowalucie

Grzegorz Sobiecki

Grzegorz Sobiecki

Doktor ekonomii, adiunkt w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie - Instytut Finansów Korporacji i Inwestycji

  • Opublikowano: 22 lutego 2018, 10:18

    Aktualizacja: 22 lutego 2018, 10:46

  • Powiększ tekst

Wenezuela rozpoczęła emisję pierwszej państwowej kryptowaluty. Mamy zatem do czynienia z pierwszą, bezprecedensową, emisją kryptowaluty przez kraj, która w zasadzie jest emisją pewnego rodzaju zagranicznych papierów wartościowych, a’la obligacje, które - zabezpieczone są zasobami posiadanej ropy naftowej (i innych surowców), która nie przynosi korzyści krajowi - może przyciągnąć kapitał zagraniczny

Pomijając kwestię legalności tych działań wobec międzynarodowych regulacji, miałoby to pewne szanse powodzenia, gdyż już obecnie w kryptowalutach mamy ukryte wartości przeliczane na miliardy dolarów.

W ekosystemie kryptowalut są takie, które wprowadziły powiązanie z walutami narodowymi, ale nie zawsze były w stanie wywiązać się z zobowiązania do gwarantowania zabezpieczenia. Jeśli Wenezuela potrafiłaby przekonać inwestorów kryptowalutowych, że jest w stanie zagwarantować powiązanie tej kryptowaluty z ropą - wielu inwestorów może zastąpić dotychczasowe, kontrolowane przez prywatne podmioty i jednostki kryptowaluty, trudne do audytu, a Wenezuela dostanie zastrzyk płynności, który mógłby pomóc ustabilizować gospodarkę stabilizując realną wartość pieniądza.

Emisja walut powiązanych do surowców czy innych materialnych zasobów nie jest niczym nowym, możemy dedukować skutki przestawienia się gospodarki na taki reżim na podstawie historycznych zdarzeń i zbudowanych na nich modeli. Ale rzetelna odpowiedź na pytanie, czy taka emisja równoległej (dostępnej lub niedostępnej dla obywateli) „waluty” przywiązanej do zasobów naturalnych ma ekonomiczny sens i potencjał zwalczania hiperinflacji na tej głównej, wymagałoby poważnych badań.

Diabeł tkwi jednak w szczegółach i niuansach. Kto ją projektuje? Na jakim blockchainie będzie oparta - nie ma dziś pewności, czy będzie to token sieci Ethereum, czy token zbudowany np. na blockchainie bitcoina. Jaki organ konkretnie emituje te tokeny? Do czego zobowiązuje się wobec inwestorów Wenezuela wprowadzając je w obieg? W jaki sposób kraj gwarantuje to zabezpieczenie? Wiarygodność władz jest tu kluczowa.

Jeśli ma to być emisja środka, wykorzystanego w gospodarce, w jaki sposób obywatele będą mogli z niego korzystać. Czy są przygotowane plany, strategie i analizy potencjalnych skutków? Szczerze w to wątpię, by w ciągu niespełna dwóch miesięcy udało się takie dokumenty dotyczące bezprecedensowego w dziejach systemu pieniężnego działania przygotować.

Może być też tak, że kraje, które nałożyły sankcje na Wenezuelę zakażą brania udziału w tej aukcji, bo mogłoby to naruszyć zasady tych sankcji. Jest zatem duże ryzyko, że aukcja nie spełni oczekiwań władz Wenezueli z przyczyn głównie instytucjonalnych. Tym bardziej, że sama emisja wydaje się być okryta wielką tajemnicą.

Mało jest znanych szczegółów tego swoistego ICO, co jest samo w sobie ewenementem w świecie kryptowalut, gdyż obecnie każda otwarta emisja ogłasza się głównie poprzez prezentację tzw. whitepaperów (i czasem krótsze wersje lightpapery), które stały się swojego rodzaju prospektami emisyjnymi. Opisane są w nich wszelkie szczegóły techniczne i organizacyjne, mechanizmy, harmonogramy i modele obiegu, emisji, zobowiązania itp.

Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro (środek), jego zastępca Tareck El Aissami (lewa) oraz Minister Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Technologii Hugbel Roa (prawa) / autor: PAP/EPA/MIGUEL GUTIERREZ
Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro (środek), jego zastępca Tareck El Aissami (lewa) oraz Minister Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Technologii Hugbel Roa (prawa) / autor: PAP/EPA/MIGUEL GUTIERREZ

Na jakie cele zostaną przeznaczone środki? Pamiętajmy, że Wenezuela zwłaszcza po „rewolucji socjalistycznej” Hugo Chaveza, to jeden z najbiedniejszych krajów na świecie, kraj niestabilny politycznie i gospodarczo, z jednymi z słabszych instytucji (nie respektowane prawa własności, niski poziom wolności gospodarczej), ze spadającą produkcją ropy, o wielkim długu zagranicznym, w recesji gospodarczej, z hiperinflacją ponad 4000 proc. oraz z ponad 80 proc. udziałem osób poniżej linii ubóstwa i wszechobecną korupcją.

Owszem, czasem „tonący brzytwy się chwyta”, ma mniej do stracenia i może zagrać ryzykowniej inwestując w specyficzne technologie. Ale nie mamy tu odpowiedzi, a kolejne pytania: czym ten „skok” w głębokie (już dziś można tak powiedzieć) morze świata kryptowalut jest w istocie motywowany? Chęcią zagrania va banque i wejścia w nieznane rejony międzynarodowych zależności finansowych i ich wpływu na gospodarkę, ale wierząc, że takie posunięcie pomoże gospodarce, czy może chęcią wykonania kolejnego populistycznego (tym razem w kierunku globalnych inwestorów kryptowalutowych) ruchu mającego na celu finansowania osobistych potrzeb władz?

Władze monetarne nie potrafiły powstrzymać u zarania olbrzymiej emisji pieniądza nakręcającej hiperinflację oddziałującej ze sprzężeniem zwrotnym na podaż pieniądza. To obniża wiarygodność kraju w oczach inwestorów. Prezydent Wenezueli twierdzi, że w przedsprzedaży pozyskano 735 mln USD. Ale czy to prawda?

Przykład jest raczej godny pożałowania za sposób wprowadzania i współczucia (obywatelom) sytuacji w kraju niż naśladowania.

dr Grzegorz Sobiecki, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych