Trendy zaczynają się odwracać...
Spekulacje, jakoby Bank Japonii mógł rozważyć wprowadzenie
nielimitowanego skupu aktywów w ramach programu QE, a także
słowa doradcy premiera Abe, iż kurs USD/JPY na poziomie 95-100 nie stanowiłby problemu dla gospodarki, doprowadziły do kolejnej fali osłabienia japońskiej waluty.
Widać, że wyraźnie rośnie temperatura przed wtorkowym posiedzeniem BOJ, ale to też oznacza, iż rynek w każdej chwili może odwrócić trend na JPY. W centrum uwagi jest też frank, który w relacji do euro naruszył z impetem poziom 1,25 (tutaj czekamy na jakiekolwiek komentarze ze strony tamtejszych oficjeli, niewykluczone, że weekend będzie ku temu dobrą okazją). Z kolei na EUR/USD nieudana próba naruszenia szczytu na 1,3403 sprowokowała do rozpoczęcia wyraźniejszej korekty. Dość słabo, pomimo lepszych danych z Chin zachowuje się AUD. To może się zmienić (bądź nie) dopiero po publikacji danych o kwartalnej inflacji w Australii w najbliższą środę.
Nocne dane z Chin były nieco lepsze oczekiwań, co doprowadziło do wzrostu giełdy w Szanghaju na nowe 7-miesięczne maksima. I tak warto odnotować, iż PKB w IV kwartale wzrósł o 7,9 proc. r/r (oczekiwano
7,8 proc. r/r), a produkcja przemysłowa w grudniu wzrosła o 10,3 proc. r/r (szacunki 10,1 proc. r/r), a sprzedaż detaliczna za ten sam okres wyniosła 15,2 proc. r/r (prognoza 14,9 proc. r/r). To dobra zapowiedź tego, co czeka nas w I kwartale. Tylko, czy na fali ostatniego rynkowego optymizmu, te fakty nie zostały już w pewnej części zdyskontowane? Warto mieć to na uwadze. Zwłaszcza, że nie znalazło to przełożenia w notowaniach AUD/USD, który wrócił dzisiaj rano w okolice 1,0500 i zdaje się celować w okolice 1,0350-70 w przyszłym tygodniu. Inwestorzy coraz bardziej obawiają się cięcia stóp przez Bank Australii na posiedzeniu w dniu 5 lutego. Oczywiście, że decydujące znaczenie będą mieć w tej kwestii dane nt. kwartalnej inflacji CPI, jakie poznamy w środę, ale rynek znalazł już wystarczający pretekst do przeceny AUD.
Uwagę inwestorów nadal przyciąga japoński jen, chociaż handel na tym rynku staje się coraz bardziej ryzykowny właśnie ze względu na nadmierną zmienność w ostatnim czasie. Informacje, jakie pojawiły się wczoraj późnym wieczorem w lokalnej prasie, jakoby Bank Japonii rozważał wprowadzenie nielimitowanego skupu obligacji dopóki inflacja nie osiągnęłaby nowego celu na poziomie 2 proc. (ten ma zostać przyjęty). Inne źródła podały, iż dotychczasowy program wynoszący 101 bln JPY mógłby zostać zwiększony o 10 bln JPY i ta informacja wydaje się być bardziej wiarygodna, gdyż wydaje się mało prawdopodobne, aby BOJ wykonywał rewolucyjne ruchy zanim przeprowadzone zostaną kluczowe zmiany – podniesienie limitu inflacyjnego do 2 proc. i ewentualne poszerzenie mandatu o tzw. maksymalizację zatrudnienia. Zresztą chwilę później pojawiła się informacja, iż rząd i BOJ nadal nie osiągnęli ostatecznego porozumienia w tej kwestii. Tak czy inaczej, temperatura przed przyszłotygodniowym posiedzeniem Banku Japonii (we wtorek) wyraźnie rośnie. Tyle, że ustawienie oczekiwań na poziomie „nielimitowanego QE” sprawia, iż inwestorów już nic nowego nie zaskoczy i na rynku jena już zaczynamy być świadkami korekty, która może potrwać cały przyszły tydzień. Bo trudno jest oczekiwać, iż wypowiedzi polityków o tym, iż kurs 95-100 USD/JPY nie byłby szkodliwy dla gospodarki (doradca premiera Abe – Koichi Hamada), będą w stanie podtrzymać spadkowy trend na jenie. Zresztą wątek „100 dolarów za jena” przewija się już od kilku dni i był przypisywany też ministrowi gospodarki (Amari), co sprawia, iż również nie stanowi aż tak dużego zaskoczenia.
Na wykresie EUR/JPY rysuje nam się ładny sygnał sprzedaży z formacji 2B (wyższy szczyt i szybki powrót poniżej poprzedniego), co może skutkować dużą dynamiką ruchu w dół, czyli możliwością powrotu w okolice 116,00-116,50 w przyszłym tygodniu.
Naruszenie silnego oporu na EUR/CHF w okolicach 1,2475 doprowadziło do przyspieszenia tempa wzrostów i ustanowienia nowego szczytu w rejonie 1,2567 (po raz pierwszy od maja 2011 r.). Niemniej na rynku nadal nie pojawiła się żadna nowa konkretna informacja – wciąż bazujemy, zatem na spekulacjach i domysłach. Czy SNB
rzeczywiście byłby skłonny podnieść pułap na EUR/CHF z 1,20 do 1,25, a także zaakceptować pomysł wprowadzenia ujemnych stóp procentowych od depozytów w CHF, co planują zrobić niektóre banki kantonalne? Wydaje się, że czas na to, aby przedstawiciele banku centralnego zabrali głos – być może weekend będzie ku temu dobrą okazją. W obawie przed tym cześć inwestorów może pokrywać dzisiaj krótkie pozycje w CHF.
Zresztą EUR/CHF już zszedł poniżej 1,25. Złamanie 1,2475 nie wykluczy powrotu do 1,24, ale i też zejścia głębiej w przyszłym tygodniu.
Nieudany atak na poziom ostatniego szczytu na 1,3403 na EUR/USD dzisiaj w nocy, doprowadził rano do zainicjowania ruchu korekcyjnego w okolice 1,3330-35. W efekcie na wykresie zaczyna powstawać formacja
podwójnego szczytu, co może przełożyć się na kontynuację spadku do 1,3250 i niżej w przyszłym tygodniu. Pełna realizacja formacji otworzy drogę do 1,31, co zbiega się ze średnioterminową linią trendu wzrostowego. Dzisiaj w kalendarzu mamy tylko dane nt. nastrojów konsumenckich za połowę stycznia (godz. 15:55), co sprawia, iż
uwaga będzie koncentrować się na ewentualnych wystąpieniach europejskich oficjeli krytykujących fakt zbyt mocnego euro – zbliżający się weekend będzie temu sprzyjać.