Czy dolar ma już dość?
Kurs EUR/USD po wybiciu 1,15 $ nie zatrzymuje się i próbuje wrócić w zasięg wcześniejszej konsolidacji. Słabszy dolar powinien być dobrą wiadomością dla walut EM, ale złoty jeszcze umiarkowanie korzysta z tego przepływu kapitału. Mimo wszystko forex pozostaje raczej odporny na pogorszenie sentymentu, które coraz lepiej poczyna sobie na rynkach kapitałowych.
Dolarowa mgła?
Jak szybko potrafi zmieniać się perspektywa rynkowa, doskonale widzimy w ostatnich dniach na przykładzie eurodolara. Dopiero co tydzień temu „zielony” zintensyfikował atak i tym samym wyłamał dolne ograniczenie kilkumiesięcznej konsolidacji. Kurs EUR/USD znalazł się w ten sposób najniżej od początku sierpnia, kiedy to główna para globu zareagowała alergicznie na drastyczne rewizje danych z amerykańskiego rynku pracy. Teraz (jak wszyscy już lepiej niż dobrze wiemy) nie otrzymujemy oficjalnych rządowych danych z USA (właśnie dziś powinny się pojawić payrollsy Departamentu Pracy). W ten sposób uwaga obserwatorów skupia się na odczytach stanowych i tych od prywatnych instytucji. A przekaz płynący z większości tych publikacji wskazuje na rosnące problemy z zatrudnieniem. Oliwy do ognia dolewają też kolejne ogłoszenia dużych przedsiębiorstw, które zapowiadają masowe zwolnienia (związane m.in. z automatyzacją, ale też z poszukiwaniem ograniczeń bieżących kosztów). Mimo takich sygnałów, nie widać zwiększenia szans na grudniowe cięcie stóp w Stanach – kontrakty na taki ruch wciąż nie przekraczają 70 proc.. A jednak dolar znalazł się ponownie pod presją. W ten sposób kurs EUR/USD wczesnym piątkowym popołudniem wraca powyżej 1,155 $, czyli w zasięg wspomnianej wcześniej konsolidacji. Czy w takim razie próba umocnienia dolara była tylko fałszywym sygnałem? Tego nie należy przesądzać, ale w dłuższym terminie to „zielony” powinien tracić fundamenty w postaci wysokich stóp procentowych. Kto wie, czy Fed zdąży przed recesją, na której pierwsze sygnały zwraca już uwagę część ekonomistów? Spółki na Wall Street biją kolejne rekordy, a w tym samym momencie już za połowę wydatków konsumpcyjnych odpowiada górne 10 proc. najzamożniejszych Amerykanów.
Forex pozytywnie, giełdy negatywnie
Coraz słabszy dolar w trakcie trwania piątkowej sesji przekłada się na umocnienie sporej części walut rynków wschodzących. Już od rana było to widać całkiem wyraźnie np. na parach USD z MXN, BRL czy też ZAR. Wczesnym popołudniem kapitał płynie też coraz szerszym strumieniem do naszego regionu, ale zyski złotego pozostają jeszcze umiarkowane. Taki układ może wskazywać, że szeroki rynek walutowy wciąż tylko lekko wciska pedał risk on. Mimo wszystko straty tzw. bezpiecznych przystani w postaci CHF i JPY ostatecznie wskazują kierunek. Przekłada się to na kurs euro, który pozostaje poniżej 4,25 zł, na kurs dolara utrzymujący się poniżej 3,68 zł czy na kurs franka blisko 4,56 zł. W zupełnie innym kierunku podążają rynki kapitałowe, na których coraz lepiej rozgaszcza się negatywny sentyment. Wczoraj korektę spadkową pogłębiło Wall Street i właśnie materializuje się jedno z największych ryzyk w Nowym Jorku. Za nawet połowę wzrostów w ostatnich tygodniach odpowiadało kilka największych spółek technologicznych. Kiedy teraz w ich przypadku następuje przynajmniej realizacja zysków, to ciągną indeksy w dół. Przy coraz gorszych perspektywach rynku pracy w USA, a co za tym idzie słabnącej konsumpcji, obciążeniem stały się także tzw. firmy detaliczne. Negatywne podejście zostało potwierdzone w trakcie azjatyckiej sesji, ale pewne nadzieje dał początek handlu w Europie. Niestety im dalej w sesję, tym gorzej i po południu DAX we Frankfurcie spada o 1 proc.. Dziś za rynkami bazowymi podąża też (wczoraj odporna na te sygnały) Warszawa, gdzie o podobną figurę zniżkuje WIG20.
Adam Fuchs, analityk walutowy Walutomat.pl
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.