Środowa sesja walutowa trochę gorsza dla złotego
Środowa sesja dla złotego przyniosła osłabienie, taniały też i inne waluty regionu regionu, mimo dobrych nastrojów na globalnych rynkach akcyjnych - oceniają analitycy walutowi. O godz. 17.45 euro kosztowało 4,25 zł, dolar - 3,75 zł, a frank szwajcarski - 3,90 zł.
Kamil Maliszewski z Domu Maklerskiego mBanku podkreślił, że w środę zarówno giełda w Warszawie jak i największe europejskie parkiety zanotowały solidne wzrosty, ze względu na zapowiedzi prezes Fed Janet Yellen dotyczące polityki monetarnej.
"Były utrzymane w bardzo podobnym tonie jak komunikat po ostatnim posiedzeniu Rezerwy Federalnej. Wydaje się więc, że pomimo pewnych głosów sprzeciwu konsensus w ramach Komitetu Otwartego Rynku, który decyduje w USA o stopach procentowych, jest jasny i nie należy oczekiwać w tym roku więcej niż dwóch podwyżek stóp procentowych w USA, gdyż Fed planuje być bardzo ostrożny w tych kwestiach" - dodał.
Analityk ocenił, że niewielki wpływ na rynek okazały się mieć środowe dane zarówno ze strefy euro jak i USA. "Odczyty inflacji w Niemczech okazały się wyższe od oczekiwań, jednak jest zdecydowanie za wcześnie, aby wyrokować na tej podstawie na temat zmian dotychczasowych tendencji. Z kolei odczyt ADP będący zapowiedzią piątkowych danych z rynku pracy w USA okazał się nieznacznie wyższy od oczekiwań, jednak przy okazji w dół zrewidowano dane za luty" - wskazał Maliszewski.
Jego zdaniem to spowodowało, że dolar cały czas się osłabiał. W konsekwencji za dolara możemy nawet płacić 3,70 zł.
Z kolei w przypadku EURPLN sprzyjające okoliczności mogą wpłynąć na to, że za europejską walutę płacić będziemy nawet 4,22 niezależnie od czwartkowych danych z Polski dotyczących inflacji. "Należy jednak pamiętać, że ostatnie wzrosty złotego niekoniecznie musza utrzymać się w dłuższej perspektywie, dlatego nie uważamy, aby obecny kurs był okazją do sprzedaży EUR/PLN" - zaznaczył Maliszewski.
Główny analityk walutowy DM BOŚ Marek Rogalski zwrócił uwagę, że - tak jak można było tego oczekiwać - m.in. złoty dostał wsparcie ze strony szefowej FED, które spowodowało, iż amerykańska waluta spadła w środę rano poniżej ostatniego minimum, osiągając 3,74 zł.
"Analogicznie EUR/PLN, który potaniał do 4,23. Później widoczna była już jednak realizacja zysków, co może pokazywać, że inwestorzy pomału zaczynają wybiegać dalej w przyszłość, a tu począwszy od maja ryzyk jest wiele (ewentualne cięcie ratingu dla Polski w maju, referendum w Wielkiej Brytanii w czerwcu, czy wreszcie powrót do tematu podwyżek stóp w USA na jesieni i cały czas tlące się zagrożenie z tytułu Chin)" - ocenił ekspert.
Rogalski dodaje, że sytuacja zmienia się też w regionie. "Po ostatnim ruchu Banku Węgier, oraz wzroście napięcia politycznego przed wyborami w Rumunii, to złoty został liderem regionu. Jak widać gra +w pojedynkę+ musi być bardziej umotywowana" - zaznaczył analityk.
Jego zdaniem, w ciągu kilkunastu dni korekta kursu EUR/PLN w kierunku 4,30 jest możliwa. W przypadku dolara analityk ocenia, że w kolejnych dniach kurs powinien się wahać między 3,74-3,77.
PAP, sek