PiS: sprawiedliwa Polska to zrównoważony rozwój kraju
Nie było jeszcze sytuacji, aby ugrupowanie czy koalicja po raz trzeci wygrała wybory. My się tego podejmujemy w wolnej Polsce po raz pierwszy; wszystko wskazuje, że mamy taką szansę - podkreślił minister rozwoju i technologii Waldemar Buda w sobotę na spotkaniu z mieszkańcami Łowicza.
„Wszystkie sondaże opinii publicznej wskazują na to, że nie mamy się czego obawiać w sensie, że jeszcze nic nie jest rozstrzygnięte - można wygrać, można przegrać, ale musimy walczyć. Każdy głos będzie ważny. Nie było jeszcze w historii sytuacji, aby ugrupowanie czy koalicja po raz trzeci wygrała wybory. My się tego podejmujemy w wolnej Polsce po raz pierwszy; wszystko wskazuje na to, że mamy taką szansę” - podkreślił Waldemar Buda.
Szef resortu rozwoju i technologii spotkał się z mieszkańcami Łowicza w ramach trasy programowej „Przyszłość to Polska”, podczas której politycy PiS mają przeprowadzić tysiące spotkań z wyborcami przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi. Towarzyszyli mu parlamentarzyści PiS z Łódzkiego - posłanka Joanna Lichocka, poseł Marek Matuszewski i senator Przemysław Błaszczyk.
Buda zauważył, że podczas spotkań poprzedzających kampanię wyborczą opozycja kwestionuje wszystko, czego dokonał obecny rząd; nawet zmiany i rozwiązania doceniane przez społeczeństwo przedstawiane w złym świetle.
„Będą próby odwracania tego wszystkiego, co się udało dobrego w Polsce zrobić. Donald Tusk jest teraz na Śląsku i opowiada tam, co on zlikwiduje, co odkręci, co zabierze, kogo aresztuje. Wszystko opiera się o to, by odwracać to co dobrego się zdarzyło. Jego spotkania są mało spontaniczne, raczej chodzi o dobry kadr” - zaznaczył.
Spotkania opozycji z mieszkańcami różnych miejscowości Buda nazwał „obwoźnym handlem obietnicami”. W jego opinii politycy Platformy Obywatelskiej mieliby prawo do oceny obecnego rządu, gdyby sami potrafili określić, co ważnego udało im się zrobić do 2015 roku, z tym jednak mają problem. O wiele łatwiej, według ministra rozwoju, można wymienić projekty, które się nie udały, jak np. OFE, z których „zabrali na rządzenie 150 mld”.
„Wydatki na 500 plus to k. 30 mld zł rocznie. Przy tych zabranych 150 mld zł to jest na pięć lat, bez żadnego pozyskiwania środków zewnętrznych. Mamy 130-140 mld zł pozostałych środków OFE, ale nikt nie myśli, żeby je przed wyborami wykorzystać na jakieś cele. Są i będą, oczywiście wiarygodność OFE została zburzona, ale ta druga połowa, która została, jest i nie zamierzmy nic z tym zrobić” - dodał.
Przypomniał, że sytuacja za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy była nieporównywalnie trudniejsza w porównaniu do poprzedników, m.in. z powodu pandemii i wojny w Ukrainie oraz związanego z nimi kryzysu gospodarczego.
„Jak zamyka się firmy, ludzie tracą pracę - każdą władze powinno zmieść; ale Polacy wykazali się zrozumieniem sytuacji, że jest ona obiektywna i nie my ją spowodowaliśmy. Lepiej czy gorzej staraliśmy się na nią odpowiedzieć. I stąd była tarcza, o której dziś już nikt nie pamięta - 200 mld zł. (…) Dlaczego to zrobiliśmy? Bo łatwiej utrzymać miejsce pracy niż je stworzyć. Gdybyśmy doprowadzili do kilkunastoprocentowego bezrobocia, to odrabianie tych strat kosztowałoby sporo więcej niż te 200 mld zł” - wyjaśnił Buda.
Zdaniem szefa resortu rozwoju, utrzymywanie w ryzach bezrobocia, pozwala społeczeństwu na przejście wszelkich kryzysów, jak np. wysoka inflacja, bez niepokojów społecznych i dramatów, jakie dzieją się na świecie. „Jako społeczeństwo wspólnie dźwigamy te ciężary, które przynosi nam świat - teraz jest to wojna. Surowce zdrożały wszystkim; płacimy więcej za węgiel, prąd itd., co przekłada się na żywność i inne produkty” – dodał.
»» Spotkania polityków PiS w ramach trasy programowej „Przyszłość to Polska” czytaj tutaj:
Szef MON: do Olecka w tym roku wróci jednostka wojskowa
Jako jeden z najdotkliwszych problemów w kraju Buda wskazał mieszkalnictwo, zwłaszcza w kontekście mieszkań dla młodych ludzi. Wspomniał o przygotowanym przez rząd programie dotyczącym bezpiecznego kredytu mieszkaniowego.
„Geniusze z opozycji wymyślili swój program mieszkaniowy, dokładnie taki jak my, tylko zamiast (oprocentowania kredytu - przyp. red.) 2 proc. jest w nim 0 proc. Czyli pieniądz za darmo. Jak ktoś ma pojęcie o ekonomii, to wie, że nie ma czegoś takiego jak obiady czy mieszkanie za darmo” - mówił.
Według Budy, po wprowadzeniu propozycji PO bardzo mała grupka dostałaby super atrakcyjny kredyt, a reszta społeczeństwa by się na to zrzucała. „Jedna grupa dostaje mieszkania za darmo, a druga albo spłaca te raty, które już ma od dawna, albo bierze kredyt na normalnych zasadach i spłaca bardzo wysokie raty. Z naszych badań wynika, że bardziej się wierzy w nasz bezpieczny kredyt 2 proc. niż ten zerowy. Nawet ich wyborcy nie wierzą, że to jest możliwe do wprowadzenia” - wyjaśnił.
Joanna Lichocka przypomniała, że PiS, idąc do ostatnich wyborów, podkreślało, iż sprawiedliwa Polska to zrównoważony rozwój całego kraju.
„To nie jest stawianie na wielkie miasta i aglomeracje - i niech te mniejsze miejscowości nadganiają, bo kiedyś, za kilkadziesiąt lat wyrównają. Przecież taki był program Tuska i Boniego (Michała - red.), ta perspektywa Polski 2032. Oni to pisali wprost - stawiamy na wielkie metropolie, ściągamy ludzi z mniejszych miast, tam niech wymierają - nie będzie dróg, poczty, właściwie niczego, ale kiedyś się tam odbudują. To taki darwinizm, bezwzględność wobec ludzi, których oni postrzegają jako gorszych” - zaznaczyła posłanka.
Jak dodała, ona sama dziwi się, że Donald Tusk ma odwagę jeździć obecnie do mniejszych miejscowości. Mówiła także, jak ona postrzega jego ugrupowanie. „Tam jest kłamstwo, nienawiść, wielka ściema i pogarda. Ten skrót PO to jest pogarda; ja ich często nazywam też postkomuną oczywiście; wiadomo, z jakich są środowisk, tam co drugi ich poseł miał ojca w PZPR” - zaznaczyła.
Zdaniem posłanki jest bardzo ważne, aby wyborcy w tym roku byli zmobilizowani podobnie jak w 2019 i 2015 roku, aby PiS wygrał kolejne wybory i kontynuował proces dobrej zmiany i zrównoważonego rozwoju kraju.
„Wtedy Polska będzie po pierwsze bezpieczna, po drugie - bogata, ponieważ uruchomienie tego potencjału poza wielkimi miastami, który jest coraz bardziej ożywiony przez różne inwestycje, ale był przez długie lata uśpiony, to jest wielkie koło zamachowe naszej gospodarki, rozwoju naszej cywilizacji i polskiej kultury. To, co się dzieje poza wielkimi miastami, w lokalnych społecznościach, które dbają o własną tożsamość, kreują fantastyczne rzeczy, także w przestrzeni kultury, jest imponujące” - podkreśliła Lichocka.
Agnieszka Grzelak-Michałowska (PAP), sek