Kolejny lockdown w USA?
Dolar amerykański z jednej strony został przygnieciony słabszymi danymi. Z drugiej strony uciekł spod topora, którym byłoby osiągnięcie górnego limitu zadłużenia i wstrzymanie części wydatków – tzw. government lockdown. W tle lepsze dane z Polski.
Słabsze dane dla dolara
Piątek negatywnie zaskoczył rynki. Mowa o danych na temat wydatków i dochodów Amerykanów. Na pierwszy rzut oka, w tak mocno zadłużonym społeczeństwie – szczególnie w ramach długu kartowego – mniejsze od oczekiwań wydatki powinny cieszyć. Tak się jednak nie dzieje. Pomimo tego, że wzrosły one w listopadzie „tylko” o 0,4 proc., a nie jak prognozowano 0,5 proc., dolar tracił. Nie pomógł oczywiście niższy, niż przypuszczano wzrost dochodów. Dla rynków to jednak wydatki są ważniejsze. To one bowiem pobudzają gospodarkę tu i teraz. Gigantyczne zadłużenie to problem na przyszłość. Dolar po tych danych tracił względem euro. Przez chwilę na parze walutowej euro do dolara trafiliśmy na poziom 1,0450. Dolar jest nadal pół centa mocniejszy niż przed ostatnim posiedzeniem FED, pomimo przeceny.
Sprzedaż detaliczna przyspiesza
W piątek poznaliśmy dane na temat sprzedaży detalicznej w Polsce. Z jednej strony 3,4 proc. wzrostu w skali roku to dużo, więcej niż oczekiwane 2,1 proc.. Z drugiej strony gospodarki na naszym poziomie rozwoju traktują wyniki w okolicach 3 proc. jako raczej niskie. Te odczyty są dobre przez porównanie ich do prognoz, a nie same z siebie. Polski złoty jest obecnie blisko swoich najwyższych poziomów względem euro, będącego głównym punktem odniesienia dla naszej waluty. W rezultacie by doszło do silnego umocnienia polskiej waluty, musi się wydarzyć więcej na rynku niż takie dane.
Tym razem bez lockdownu
Lockdown od kilku lat kojarzy nam się głównie z pandemią COVID-19. Należy pamiętać, że jeżeli do tego lockdownu dodamy jeszcze wyraz rządowy, lub z angielskiego „government”, to mamy dziwną tradycję polityczną z USA. Tamtejszy system ma maksymalny limit zadłużenia, co teoretycznie jest dobrym rozwiązaniem, by politycy nie wydawali za dużo, kupując głosy. Teoretycznie, bo limit ten jest bardzo regularnie podnoszony. Główny efekt tego limitu to właśnie wspomniany lockdown. Jak się obie formacje nie dogadają, to mamy wstrzymane wszystkie niekluczowe dla bezpieczeństwa wydatki, a pracownicy idą na przymusowy urlop. Obecnie zwiększenie wydatków przeszło już przez obydwie izby, pozostał tylko podpis prezydenta. Warto zwrócić uwagę, że obecne porozumienie podnosi limit długu do poziomu, który zostanie osiągnięty już w połowie marca. Jeżeli Joe Biden nie podpisze nowego limitu, czeka nas bardzo aktywna końcówka roku na rynkach walutowych.
Dzisiaj w kalendarzu danych makroekonomicznych brak ważnych odczytów.
Maciej Przygórzewski – główny analityk w InternetowyKantor.pl
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje