Rekord bez euforii
W 2024 w prospektowych emisjach publicznych skierowanych do szerokiego grona nabywców wzięła udział rekordowa liczba emitentów i inwestorów. Ci ostatni złożyli też zlecenia o rekordowej wartości. Mimo to inwestorzy kończą rok z ukłuciem niepokoju w sercu.
Wartość tego typu emisji podliczyliśmy w całym roku na 1,64 mld zł, co oznacza, że rekord z 2017 r. (1,85 mld zł) nie został pokonany i nie wygląda na to, żeby przyszły rok miał coś w tym względzie zmienić, ponieważ mniejsza jest liczba emitentów zainteresowanych kolejnymi ofertami. W 2024 r. emitentów chętnych do przeprowadzenia emisji zgłosiło się 14, co stanowiło rekordową ich liczbę. Samych emisji przeprowadzono 33, a ich średnia wielkość to niespełna 50 mln zł.
Zapisy w emisjach złożyło 35,5 tys. inwestorów i jest to rekord absolutny, w ub.r. było ich 20,3 tys., co również oznaczało wyznaczenie nowego szczytu zainteresowania obligacjami korporacyjnymi. Potwierdzeniem tej tendencji jest także wynik jednej z emisji Kruka, w której wzięło udział ponad 2,3 tys. inwestorów. Do tej pory tylko raz, 11 lat temu, liczba ta przekroczyła 2 tys. w trakcie jednej emisji, ale chodziło wówczas o ofertę PKN Orlen, na reklamę której wydano ponad 2 mln zł.
Wartość złożonych zapisów po raz pierwszy w historii przekroczyła 4 mld zł. Rekordzistą zgromadzonego popytu w jednej emisji także został Kruk (435 mln zł), który może się też pochwalić największą przewagą popytu na wartością emisji (5,8x). Średnio, popyt przekraczał podaż 2,62x, co również oznacza wartość nieoglądaną nigdy wcześniej.
Dlaczego więc można mówić o niepokoju? W trzech ostatnich emisjach przewaga popytu nie była już tak znacząca, Best nie musiał nawet redukować zapisów. Być może jest to sygnał wskazujący na zrównoważenie rynku po tym jak emitenci dokonali znacznej redukcji marż. Jednak być może to także sygnał ostrożności inwestorów wobec rynku i przyszłej kondycji emitentów. Część z nich osiągnęła nienotowane nigdy wcześniej wskaźniki zadłużenia, inni wręcz naruszyli kowenanty bankowe, jeszcze inni niemal w ostatniej chwili pozyskali środki na terminowe spłaty. Nikt nie stracił płynności, ani nawet twarzy, ale koszt wysokich stóp procentowych dźwigany jest od ponad dwóch lat i wcześniej czy później kogoś wysokość odsetek musi zacząć boleć, a przede wszystkim powinien zmienić percepcję rynku. Nie ma wysokich odsetek bez ryzyka kredytowego.
Jeszcze większy powód do niepokoju dają obligacje skarbowe. W tym tygodniu Fed ponownie i zgodnie z oczekiwaniami obniżył stopy procentowe o 25 pkt bazowych, co daje łącznie 100 pkt bazowych od połowy września. Sęk w tym, że rentowność dziesięcioletnich obligacji USA wzrosła w tym czasie z 3,6 proc. do 4,5 proc. i jest najwyższa od maja br. Rentowność długoterminowych obligacji porusza się w przeciwnym kierunku do decyzji banków centralnych i to jest właśnie przyczyną obaw. Po pierwsze, przecena obligacji skarbowych wpływa na wyniki funduszy dłużnych i hamuje napływ wpłat, co ograniczy dostępność środków także na rynku korporacyjnym. Po drugie, rosnące rentowności w okresie obniżek stóp to zapowiedź problemów. Albo walka z inflacją nie jest jeszcze zakończona i inwestorzy obawiają się, że dzisiejsze cięcia podniosą ceny później, albo problem jest jeszcze głębszy i dotyczy obaw o zwiększenie emisji rządowego długu. Przekonamy się niebawem.
Warto pamiętać, że pod koniec roku rynki finansowe stają się płytkie, być może zmiany widoczne w końcówce roku nie w pełni oddają nastawienie długoterminowych inwestorów. W Europie, w tym i u nas, choć rentowności także rosły, to nowe szczyty nie zostały zdobyte (u nas jest nim 6 proc. rentowności dziesięciolatek z początku listopada). Brak nowych szczytów rentowności to marne pocieszenie, ale przed świętami musi wystarczyć.
Emil Szweda, Obligacje.pl
»» Odwiedź wgospodarce.pl na GOOGLE NEWS, aby codziennie śledzić aktualne informacje