Informacje

śmieci / autor: Pixabay
śmieci / autor: Pixabay

Ceny odbioru śmieci rosną i będą jeszcze rosły

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 14 stycznia 2019, 21:27

  • Powiększ tekst

Odbiór i zagospodarowanie odpadów są już dzisiaj drogie, a w przyszłości będzie jeszcze drożej - przekonuje branża odpadowa. Ich zdaniem konieczne jest zwiększenie odpowiedzialności finansowej producentów m.in. opakowań i budowa rynku recyklingu

Przewodniczący komitetu ochrony środowiska Krajowej Izby Gospodarczej Krzysztof Kawczyński informował na poniedziałkowej konferencji prasowej, że z przeprowadzonej przez KIG analizy wynika, że ceny rosną to jest fakt, a będą jeszcze rosły.

Poinformował, że według danych Izby w 2017 roku płaciliśmy średnio 9 zł na osobę za odbiór odpadów, a powinno być to 14 zł. Wynikało to - jak tłumaczył - z zastosowania przez gminy w przetargach kryterium najniższej ceny. Branża śmieciowa mówi wprost, że był to dumping cenowy, który nie pozwalał w odpowiedni sposób zagospodarować odpadów, nie pozwał też de facto sfinansować gospodarki odpadowej. Za 6,50 zł nie da się legalnie zagospodarować śmieci - zaznaczył sekretarz generalny Związku Gmin Wiejskich RP Leszek Świętalski.

Kawczyński zwrócił uwagę, że m.in. przez zmiany ustawowe (np. nowelizacja ustawy o odpadach, Inspekcji Ochrony Środowiska) rząd zaczął porządkować rynek. Wzrosły wymagania dla przedsiębiorców co do magazynowania, składowania odpadów (np. skrócił się czas magazynowania odpadów), pojawiły się kwestie monitoringu, dodatkowych zabezpieczeń przeciwpożarowych, kaucje. To powoduje wzrost kosztów. Przedstawiciel KIG dodał, że obecnie „nie ma gdzie tanio pozbyć się odpadów, tanie składowanie znika”.

Według wyliczeń KIG, średnia w kraju za odbiór odpadów powinna wynosić obecnie ok. 22 zł. Firmy w nowych przetargach proponują wyższe stawki, od 100 do 200 proc. - dodał Kawczyński.

Problemem jest również to, że ok. 30 proc. osób świadomie bądź nie, nie płaci opłat śmieciowych, co generuje dodatkowy koszt dla pozostałych.

Według KIG mieszkańcy nie powinni w opłatach śmieciowych płacić „za wszystko”, czyli za transport, odbiór i zagospodarowanie. Opłata powinna ograniczyć się do odpadów resztkowych - zaznaczył Kawczyński.

Zdaniem branży zrzeszonej w Forum Gospodarki Odpadami koszt funkcjonowania gospodarki śmieciowej, który jest przerzucany na mieszkańców w postaci opłat, można zdecydowanie ograniczyć m.in. przez budowę rynku recyklingu, rozszerzonej odpowiedzialności producentów. Przemysł, firmy które np. produkują opakowania, sprzedają żywność w opakowaniach powinny w większym niż dotychczas stopniu finansować zbiórkę oraz recykling takich odpadów.

Prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami (KIGO) Tomasz Uciński przekonywał, że ściągniecie od przemysłu opakowaniowego nawet 2 groszy od opakowania mogłoby dać ok. 2 mld zł, które pokryłyby część kosztu zbiórki i zagospodarowania takich odpadów. Branża podkreśla, że obecnie rozszerzona odpowiedzialność producentów praktycznie nie funkcjonuje, a 70 proc. masy odpadów stanowią właśnie odpady opakowaniowe. Stworzyliśmy najtańszy system w Europie - ocenił przewodniczący komitetu ochrony środowiska KIG.

Tomasz Uciński dodał, że rozwiązaniem mogłoby być również wprowadzenie kaucji za niektóre rodzaje odpadów, które mieszkańcy mogliby oddawać. Wskazał, że kaucje wprowadzone zostały niedawno w Rumunii i na Łotwie.

Przewodniczący Rady Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych (Rada RIPOK) Piotr Szewczyk podkreślił na konferencji, że obecnie trudno jest zarobić na odpadach. Wskazał, że instalacje odzyskując cenne odpady pokrywają swój koszt funkcjonowania w 15-20 proc. Od dwóch do trzech lat na rynku jest nadwyżka surowców wtórnych, a część tworzyw sztucznych jest praktycznie niesprzedawalna - dodał.

Jeszcze kilka lat temu za tonę odpadów foliowych można było uzyskać 600 zł. Dziś trzeba zapłacić 280 zł, aby ktoś chciał ten surowiec odebrać - zaznacza branża.

Z czego wynika nadpodaż opadów na rynku? - branża wskazuje np. na Chiny, które przestały przyjmować część odpadów m.in z Europy w tym z Polski. Rynek jest też zapchany surowcami z zagranicy, cementownie nie są w stanie kupować więcej paliwa alternatywnego produkowanego z tworzyw sztucznych.

Branża wskazuje ponadto, że będziemy musieli poradzić sobie z ok. 3-5 mln odpadów kalorycznych rocznie, które za kilka lat nie będą mogły trafić na składowiska. Ich zdaniem należy zainwestować m.in. w specjalistyczne spalarnie oraz biogazownie, które mogłyby być zasilane takim paliwem.

PAP, mw

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych