Nowa taktyka imigrantów z pokładu Open Arms
W 19. dniu kryzysu wokół statku organizacji pozarządowej Open Arms z ponad 90 migrantami, stojącego blisko włoskiej wyspy Lampedusa w oczekiwaniu na wpuszczenie do portu na pokładzie wybuchła panika. Wielu migrantów rzuciło się we wtorek do morza.
Nie jest jasne, ilu migrantów ubranych w kamizelki ratunkowe skoczyło do wody. Załoga statku informuje, że chodzi o dużą grupę. Wszyscy zostali wyłowieni przez Straż Przybrzeżną i przewiezieni na molo na Lampedusie.
Sytuację na pokładzie załoga hiszpańskiej jednostki określiła jako „wybuchową”.
Migranci są „wycieńczeni, także załoga jest u kresu sił” - poinformował założyciel Open Arms Oscar Camps.
To kolejna fala napięć na pokładzie, która wiąże się z sytuacją, w jakiej znaleźli się migranci i warunkami, jakie tam panują. Od blisko trzech tygodni nie mogą oni zejść z pokładu, a od kilku dni znajdują się w odległości 700 metrów od brzegów Lampedusy. Niektórzy próbują dostać się na wybrzeże wpław, ale są wyławiani z morza i zawracani na pokład.
Gotowość przyjęcia statku i migrantów zadeklarowały władze Hiszpanii, oferując m.in. port na Balearach. Załoga mówi jednak, że w obecnych warunkach nie jest w stanie tam dopłynąć.
Hiszpańska minister obrony Margarita Robles oświadczyła, że rząd w Madrycie w najbliższych godzinach przedstawi propozycję rozwiązania impasu wokół statku niewpuszczanego przez Włochy. To „kryzys humanitarny”, a Hiszpania „nie odwróci się w drugą stronę, jak robi to minister Matteo Salvini” - podkreśliła Robles.
PAP, MS